- A więc, gdzie Lily chciała byś nas wywiozła? - Zapytał, gdy jechali już drugą godzinę autem słuchając przy tym na niemal pełną głośność piosenek Queen'u. Prawie każdą znali na pamięć przez co, co chwilę śpiewali pod nosem zwrotki, bądź darli się na refrenie śmiejąc wniebogłosy.
- Właściwie to nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami po czym zmieniła bieg. - Lily dała mi tylko mapę i powiedziała, że mam jechać do jakiegoś miejsca. Z tego co mniej więcej ogarnęłam to jest to chyba pole kempingowe, albo są tam domki na wynajem - podała mu mapę na której czerwonym markerem był zaznaczona droga i miejsce docelowe.
- "Agroturystyka u pani Blanchard" - przeczytał ze zmarszczonymi brwiami. - To raczej będą jakieś domki letniskowe - podsunął jej obracając mapę, jakby chcąc jeszcze coś sprawdzić, ale raczej niczym to nie poskutkowało, bowiem tylko cicho westchnął. - Czy Lily ogóle przyjedzie?
- Mhm - pokiwała głową hamując na skrzyżowaniu by przepuścić dużą ciężarówkę z szarą przyczepą i zielonym napisem "przeprowadzka". - Mamy dzisiaj zaklepać dwa domki, a jutro przyjedzie ona, Remus, Syriusz, James i niejaka... Marlena - powiedziała przypominając sobie imię przyjaciółki Lily, która podobno podkochiwała się w Remusie. Lily na prawdę miała chyba jakiś plan, i to może całkiem dobry.
- Marlena McKinnon? No proszę - prychnął kręcąc litościwie głową. - Może być ciekawie.
- Co masz na myśli? - Zapytała ruszając. Szybko jednak pożałowała swoich słów, ale już wiedziała, że było za późno.
- Podobno wciąż podkochuje się w Lupinie, a ty i on... - nie dokończył bowiem Evans gwałtownie zahamowała trąbiąc głośno, przed nimi niebezpiecznie blisko przejechał stary volkswagen, a w nim ( przypominający jakiegoś dresa) ciemnowłosy mężczyzna z papierosem w ręku. Najwyraźniej ten facet miał gdzieś znaki, które kazały ustąpić pierwszeństwa Josephine.
- Jak jedziesz idioto!? - Krzyknęła wściekle w stronę tamtego kierowcy, a tamten wystawił jej tylko środkowy palec przez okno. To dolało tylko oliwy do ognia, bowiem już po sekundzie wściekła dziewczyna zakręciła mocno, tak że Snape musiał się chwycić fotela by nie wypaść. - Teraz to ten gostek ma przerąbane - warknęła przyspieszając.
*
- Witamy! Liczę, że droga tutaj obyła się bez problemów! - Zaćwierkała radośnie starsza kobietka o siwych włosach zawiązanych w wysokiego koka. Miała na sobie ciemnozieloną sukienkę w białe kwiaty, na której narzucony miała cienki, nieco już przetarty sweterek w beżowym kolorze. Jak za pewne się domyślacie to była pani Blanchard. Urocza i uśmiechnięta od ucha do ucha co chwilę spoglądała swoimi brązowymi oczami, to na Severusa, to na Josephine.
- Pod koniec napotkaliśmy tylko mały problemik, ale szybko się z nim rozprawiliśmy - odpowiedziała niewinnie Evans, która chowała za plecami nieco obite knykcie. Severus przewrócił wymownie oczami na jej odpowiedź.
- To dobrze, jeśli pamięć mnie nie zawodzi, to jest rezerwacja na nazwisko Evans, a pani to Josephine Evans? - Podniosła brew patrząc na nią znad małego notesika, gdzie miała zapisaną liczbę osób wynajmujących.
- Tak, zgadza się.
- A pan to zapewne jej chłopak? - Uśmiechnęła się znacząco w stronę Severusa, który otworzył szeroko oczy. - Urocza z was parka - zachichotała pod nosem.
- My ni...
- Tak - przerwała mu szybko Josephine, a on posłał jej pytające spojrzenie, jednak ona go nie pochwyciła. - Przyjechaliśmy na dzisiejszą noc, a jutro dołączy do nas reszta - zmusiła się na uroczy uśmiech.
- A no tak, tak - powtórzyła kobietka. - Pewnie chcecie trochę prywatności co? - Poruszyła sugestywnie brwiami, a oboje zarumienili się wściekle na jej słowa. - Macie wiele szczęścia. Dzisiaj będziecie całkiem sami, bo goście już zdążyli wyjechać, a dopiero jutro przyjeżdża reszta. Nie musicie się krępować, co? - Zaśmiała się krótko, przez co oni, jeśli było to możliwe, to zarumienili się jeszcze bardziej.
- Ta...
- Ale co ja tam wiem - machnęła dłonią odganiając temat, jakby widząc zmianę w ich zachowaniu. - No dobra, gołąbeczki - klasnęła energicznie w ręce. - Pokażę wam domek - odwróciła się na pięcie i poszła przed siebie żwawym krokiem.
- Czemu nie zaprzeczyłaś? - Zapytał cicho czarnowłosy, gdy szli trochę dalej od pani Blanchard, która prowadziła ich brukowaną dróżką. Mijali domek za domkiem, ale każdy z nich nie był tym w którym oni mieli spędzić następne cztery dni, a jeden razem, co w tamtym momencie było dla nich mało komfortowym wyjściem.
Josephine sama się zastanawiała czemu nie zaprzeczyła, gdy pani Blanchard wspomniała o tym, jaka ładna z nich para. To wyszło samo z siebie, zanim zdążyła pomyśleć o konsekwencjach.
- Była zniżka dla par - burknęła pod nosem rumieniąc się i myśląc, że jednak chłopak nie łyknie tego kłamstwa. O dziwo, skinął bez słowa głową, ale Joesphine miała rację.
Severus nie łyknął tego kłamstwa, lecz nie zamierzał jej tego mówić.
Dlaczego? Sam się nad tym zastawiał, ale odpowiedź na to mogła chyba poczekać, a na razie... chciał może skorzystać z tej zniżki dla par.
Jakie piosenki według was pasują do klimatu tej książki?
CZYTASZ
Too Much Cinnamon • S. Snape ✔
Fanfiction(Zakończone) Kuzynka Lily Evans, Josephine przyjeżdża do niej na okres wakacji, by je wspólnie spędzić i się dobrze bawić. Jednak pojawia się pewien problem. Mianowicie fakt, że Lily pokłóciła się ze swoim przyjacielem i się do siebie nie odzywają j...