- Char! Skończyłaś miesiąc temu osiemnastkę, ale nie upoważnia cię to do biegania półnago po domu! - napomniałam Francuzkę, która jedynie w koszulce od piżamy i majtkach siedziała na barowym krześle w kuchni, przy blacie od strony salonu. Jedna strona kuchni otwarta była na jadalnię, natomiast druga właśnie na największe i najczęściej używane przez nas pomieszczenie naszego wspólnego domu.
- Nagle zaczęło ci to przeszkadzać? - Zeskoczyła ze stołka i włożyła naczynia do zmywarki, a ja wzruszyłam ramionami obojętnie. Faktycznie, nigdy nie zwracałam na to uwagi.
- Cass wstała dziś lewą nogą, nie przejmuj się nią, Charlie. - Usprawiedliwiła mnie Natasha. - Wszystko okej? - zapytała brunetka, siadając obok mnie na kanapie. Ponownie wzruszyłam ramionami.
- To pewnie przez ciśnienie, czy coś - odpowiedziałam, przerzucając beznamiętnie kanały w telewizorze. Przestałam dopiero wtedy, kiedy na jednym z kanałów muzycznych zobaczyłam tak bliską mi osobę. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Natychmiast jednak zniknął, kiedy zamiast twarzy Lou kamera pokazała twarz Harry'ego. Rzuciłam w niego popcornem, który od wczorajszego wieczora stał na stole. Tasha zaśmiała się.
- No i zagadka złego humoru Cassandry rozwiązana - westchnęła, klepiąc mnie po ramieniu.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie Cassandra, a już nic więcej nie rozwiążesz, Tash - wycedziłam. Przyjaciółka stargała mi włosy.
- Tęsknisz za nim, co?
- Za tym niegodziwcem, który od pół roku nie ma czasu, żeby spotkać się z rodzoną siostrą, bo jest zbyt zajęty swoim zespołem i swoimi debilnymi kolegami?! W życiu! - żachnęłam się.
- No przecież ty też jesteś zajęta naszym zespołem i swoimi debilnymi psiapsiółkami - stwierdziła Char, opadając na fotel obok.
- Nawet nas nie porównuj! - oburzyłam się. - Jak głupia ślęczałam w Internecie sprawdzając kiedy i gdzie mają koncert, a jak układało się, że byliśmy niedaleko siebie wychodziłam ze skóry, żeby się z nim spotkać, a on co? Zawsze mnie olewał! "Sorry, Mała, nie tym razem!", "Cassie, nie mogę, obowiązki wzywają." - naśladowałam głos brata, co bawiło dziewczyny, chociaż obie starały się nie dać tego po sobie poznać. - Nawet na tym cholernym lotnisku w Walii, kiedy byliśmy tam oboje przez pół godziny nie mógł się postarać, żeby się jakoś ze mną zobaczyć!
- Cass, to nie jego wina...
-Oczywiście, że nie jego! - Weszłam Tashy w słowo. - To te chwieje z jego zespołu!
- Co ty bredzisz?
- Już ja wiem, co ja bredzę. Zabrali mi brata! - oznajmiłam. - A on zresztą dał się im zabrać! Więc w sumie wina leży też i po jego stronie.
Tasha zaśmiała się, słysząc moją teorię. Zgromiłam ją wzrokiem, ale nawet się nie przejęła.
- I tak jak tylko się z nim spotkasz...
- O ile jeszcze nie zapomniał, że ma siostrę. Ja mu się nie mam zamiaru po raz miliardowy przypominać - wtrąciłam się Charlie w zdanie.
- ... to i tak rzucisz się mu w ramiona i zapomnisz o wszystkim - dokończyła, ignorując moje słowa.
- HA! To ci dopiero! PO MOIM TRUPIE! - oznajmiłam stanowczo i poszłam do siebie. Wbrew temu, co powiedziałam dwie minuty temu, wzięłam do ręki telefon i wystukałam na klawiaturze numer do brata. Gapiłam się przez jakiś czas w literki układające się w napis "Louis" i rządek cyferek układający się w jego numer, aż w końcu zdecydowałam się wykonać połączenie.
Jeden sygnał... drugi... piąty... ósmy... Nic. Zdenerwowana odrzuciłam telefon na łóżko. Oczywiście mogłam spróbować zadzwonić do któregoś z czwórki frajerów, ale odmówiłam sobie tej wątpliwej przyjemności. Nie mam pojęcia, po co mi w ogóle ich numery, ale nie zawadzały mi na tyle, żeby je usuwać. A nóż kiedyś mi się któryś po coś przyda? Choćby po to, by wiedzieć kiedy nie odebrać telefonu.
~~~
- CASS!
- No nie drzyj japy, już przecież schodzę! - odkrzyknęłam schodząc ze schodów. Jasmine rzuciła mi mój płaszcz, który pospiesznie założyłam. Dziesięć minut temu powinnyśmy wyruszyć do siedziby MTV, gdzie miałyśmy mieć wywiad i być obecne na premierze teledysku do naszego drugiego singla, ale standardowo miałyśmy obsówę. Dzięki Bogu ostatecznie jednak dotarłyśmy na czas, a nawet troszkę wcześniej.
Wywiad jak wywiad. Było parę standardowych pytań, parę pytań osobistych (oczywiście także o Louisa i One Direction). Potem premiera teledysku, gratulacje od prowadzącej za udane wideo, rozdawanie autografów, krótka sesja zdjęciowa, jeszcze kilka autografów i w końcu do domu. Wysiadałyśmy właśnie przed domem, kiedy telefon zadzwonił telefon Tashy. Rozmawiała krótko. Głównie przytakiwała, a na końcu powiedziała, że porozmawia za chwilę z resztą zespołu. Z niecierpliwością czekałyśmy na usłyszenie wiadomości. Natasha poprosiła nas, byśmy chociaż weszły do domu. Razem udałyśmy się do kuchni, gdzie zrobiłyśmy sobie herbatę na rozgrzanie. Potem siadłyśmy przy stole w jadalni i czekałyśmy aż Tasha zacznie mówić. Ta siorbnęła gorącej herbaty z kubka, odstawiła go na stół i oplotła dłońmi. Spojrzała po nas z poważną miną.
- Jak wiecie, dopiero zaczynamy naszą karierę jako Birdies - przemówiła w końcu.
- Ameryki toś nie odkryła.
- Char, milcz. - Szturchnęłam szatynkę.
- Dzięki, Cassie. - Najstarsza z nas uśmiechnęła się do mnie. - Owszem, na Wyspach zdobyłyśmy już pewne miejsce, mamy swoją stała publikę, ale w Europie jeszcze jest o nas za cicho. - Przerwała, spoglądając na nas.
- No mów żesz dalej! - ponagliła ją zniecierpliwiona Jas. Natasha napawała się tą chwilą. Napawała się naszą niewiedzą i zniecierpliwieniem, podczas kiedy ona była pierwszą, która o wszystkim się dowiadywała. Była niepisaną liderką zespołu. To z nią zawsze kontaktował się James, nasz manager, na którego ja wolę mówić Duży Jim. Ona też ma najlepszy głos i najwięcej solówek. Żadnej z nas to nie przeszkadzało. Każda z nas zgodziła się na taki układ. Ale to jej czerpanie radości z naszego cierpienia, tak, jak teraz, cholernie wkurzało naszą trójkę. Mnie, Charlie i Jasmine.
- Jak się pewnie domyśliłyście, dzwonił do mnie James. - znowu zrobiła pauzę. Powiodła spojrzeniem po każdej z nas po kolei, na chwilę zatrzymując wzrok na każdej z naszych twarzy. - Zaproponował nam, oczywiście jako support, trasę po Europie. - Złożyła dłonie na stole, co oznaczało, że skończyła mówić i upajała się naszymi, zapewne niezbyt inteligentnymi, wyrazami twarzy. Byłam totalnie zszokowana, ale jako pierwsza odzyskałam głos.
- Ty se jaja robisz? - zapytałam.
- Ani mi się śni. - Pokręciła głową, z coraz większym uśmiechem na twarzy. - Jak was kocham, tak poważnie mówię.
- O mój Boże - wydukałam.
- O mój Boże - powtórzyła Jasmine.
- O mój Boże. - Charlie także odzyskała głos.
- Jedziemy do Europy - powiedziałam, a w oczach zaszkliły mi się łzy szczęścia. - JEDZIEMY DO EUROPY! - wrzasnęłyśmy wszystkie, zerwałyśmy ze swoich miejsc i przytuliłyśmy, skacząc, płacząc i tańcząc jakieś dziwne tańce radości.
Jedziemy do Europy!
CZYTASZ
These Teen Hearts [zakończone]
FanfictionBycie siostrą Louisa Tomlinsona nie jest taką prostą sprawą. Zwłaszcza, jeśli Louis Tomlinson jest członkiem boysbandu, którego supportem w miesięcznej trasie jest twój girlsband. Będzie się działo. ~~ Akcja opowiadania zaczyna się w grudniu 201...