27. "(...) przecież nie mogłoby być tak dobrze, prawda?"

3K 152 15
                                    

Chyba jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak niezręcznie, jak podczas tego siedzenia w szafie. W dłoniach ciągle obracałam butelkę z alkoholem, co chwila podnosząc ją do ust by trochę wypić. Ciemność przeszywały tylko cienkie smugi światła wpadające przez szpary, ale działało to na moją korzyść. Zaczynałam przyzwyczajać się już do ciszy, więc kiedy się odezwał, drgnęłam lekko, zaskoczona.

- Wiem, że jesteś na mnie zła - powiedział. Zła? - Mogę się chociaż wytłumaczyć?

- Mhm - mruknęłam, ściągając brwi zdezorientowana, czego i tak nie zauważył. Byłam cholernie ciekawa, co ma do powiedzenia. Odetchnął głęboko i zaczął mówić.

- Wiem, że nie powinienem cię całować. Po prostu... nie mogłem się powstrzymać. Przepraszam. - Zamilkł na chwilę. Spojrzałam na niego (a raczej w miejsce, gdzie siedział) zaintrygowana. Nie mógł się powstrzymać? - Skoro to był jedyny sposób, żeby udowodnić Ethanowi, że nie ma racji, i żeby w końcu dał sobie spokój...

- Rozumiem - przerwałam. Nie chciałam słuchać więcej. Zrobiłby tylko ze względu na Ethana, to mi wystarczyło. Cóż, chyba wyobrażałam sobie za wiele...

- Rozumiesz? - Był niepewny. Uśmiechnęłam się sztucznie, chociaż i tak nie mógł tego widzieć.

- Tak, spokojnie - odpowiedziałam, starając się nie okazać smutku w głosie. - Poprosiłam cię o pomoc, a ty się wywiązałeś z obietnicy. Po prostu trochę mnie to wszystko przytłoczyło. Wiesz, ta kłótnia z Louisem i to, że ty się przeze mnie z nim pokłóciłeś i ta ogólna atmosfera ostatnio chyba za bardzo mi się udzieliła - wyjaśniłam. Kiedyś ty się zrobiła taka dobra w kłamaniu jak z nut, Cass?

- Czyli między nami...

- Wszystko w porządku. - Dokończyłam za niego. - Tak jak było. Przyjaciele.

- Przyjaciele - powtórzył cicho.

- Słyszałam, że Lou się ogarnął i pogadał w końcu z tobą normalnie - zagadnęłam. Nie chciałam, żeby znowu zapadła ta niezręczna cisza. Poza tym, lubiłam z nim rozmawiać. Lubiłam dźwięk jego głosu. Lubiłam jego akcent...

- Tak. Wyjaśniliśmy sobie co i jak. Już wszystko jest okej. Nie masz się czym martwić - powiedział, kładąc dłoń na moim kolanie.

- To dobrze. - Odetchnęłam z ulgą. - Czuję się winna tych waszych ciągłych kłótni. Najpierw Zayn przez papierosy, teraz ty. Oboje staracie się mi pomagać, a przez to Lou się na was wkurza. Przepraszam cię za to. - Po krótkim namyśle położyłam swoją dłoń na jego, nadal spoczywającej na mojej nodze.

- Louis sam chciał, żebyś się z nami zaprzyjaźniła, więc niech teraz nie ma pretensji, że ci pomagamy. A ty nie obwiniaj się o to, że nie umie się z tym pogodzić. - Kciukiem zaczął delikatnie gładzić brzeg mojej dłoni. Przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało.

- Ale...

- Daj już temu spokój. - Wszedł mi w słowo.

- Okej - skapitulowałam. - Ale jeszcze jedna taka akcja Louisa, a użyję przemocy! - oznajmiłam i przechyliłam butelkę z piwem, wypijając jego resztki. Liam zaśmiał się głośno, sprowadzając tym samym uśmiech na moją twarz.

- Ostrzegę go.

Atmosfera się rozluźniła, napięcie ze mnie zeszło. Rozmawialiśmy swobodnie, śmialiśmy się, a siedem minut już dawno minęło. Próbowaliśmy się dobijać do drzwi, ale telewizor grał za głośno. Albo po prostu nie chcieli nas słyszeć. Ciągle się wierciliśmy i zmienialiśmy miejsca, szukając najwygodniejszej pozycji. Ta szafa jest zdecydowanie na mała na dwie osoby. 

These Teen Hearts [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz