imiona

523 60 304
                                    

To będzie dobry dzień – pomyślała Gloria, widząc twarz Wymonda tak blisko swojej tak wcześnie rano. Przycisnęła usta do jego skroni.

– Dzień dobry, kochanie.

– Dzień dobry – mruknął z uśmiechem.

Mogłaby godzinami leżeć i obserwować promienie wschodzącego słońca na nagiej skórze Wymonda, ale dochodziła szósta trzydzieści. Za godzinę otworzą stołówkę, a oni jeszcze się nie umyli, nie mówiąc o ścieleniu łóżka. Gdyby teraz wstali, mogliby zrobić kilka ciekawych rzeczy przed śniadaniem. Szkoda takiej pięknej soboty na podziwianie światła.

Tym razem pocałowała Wymonda w ramię, żeby nie poczuł jej porannego oddechu, i wyszła spod kołdry. W przeciwieństwie do swojego chłopaka spała w ciepłej piżamie, ale i tak wzdrygnęła się na kontakt z chłodnym powietrzem. Rozejrzała się po pokoju. Ubrania Wymonda leżały na krześle złożone w idealną kostkę. Oczywiście nie mógł ich teraz włożyć – nie przed wypraniem. Specjalnie na takie okazje Gloria udostępniła mu jedną ze swoich półek w szafie.

Pod takie okazje kryły się noce, w które przekonywali Nejca o sile młodzieńczej miłości, żeby przymknął oko na nieobecność swojego podopiecznego w jego pokoju. W. nie trzeba było o niczym przekonywać. Od razu pozwolił Wymondowi spać u Glorii.

Gloria wsunęła kapcie na nogi. Brakowało jej wujka Nejca. Jego żartów, opowieści i łatwości, z jaką zastępował ojca swoim uczniom. Ale życie toczy się dalej.

– Budzimy chłopaków? – zapytała.

– Są dorośli.

Powoli uczyła się ufać opinii Wymonda. Pozwalała sobie odpuścić i za każdym razem czuła, że się zmienia. Na lepsze, oczywiście.

Przytaknęła, myśląc o wszystkich rzeczach, które opowie Jamesowi przy śniadaniu.

◊◊◊

Z czasem Edwin przyzwyczaił się do dzielenia łóżka i nie próbował przez sen zepchnąć Jamesa z materaca. Dzięki temu obudził się w pozycji ośmiornicy, dziwnie zaplątany w Devira. Podniósł głowę z jego piersi, żeby sprawdzić godzinę.

– James?

– Mhm?

– Jesteś głodny?

– Hm?

– Za pięć minut kończą wydawać śniadanie.

– Wstaniemy na lunch.

– Rozsądne, Devir.

Z powrotem opuścił głowę na pierś swojego chłopaka.

◊◊◊

– Nie ma Devira. – Dorian usiadł na pustym miejscu przy stole nauczycieli.

Dyrektor udawał, że nie słyszy, ale gastronomiczka natychmiast porzuciła rozmowę z plastykiem.

– Nie przyszedł na śniadanie?

– Nikt go nie widział.

– Musimy coś zrobić.

– Każdy może przespać śniadanie – wtrącił plastyk.

– Co, jeśli to początki anoreksji?

Wuefistka podniosła głowę znad przebitego żółtka. Nie zdążyła zjeść białka wokół.

– Tamsen też nie przyszedł i nikt nie panikuje.

◊◊◊

Tamsen podał W. szminkę. Nigdy nie widział wujka pomalowanego, ale w jakiś sposób wiedział, że zna się na makijażu. Właściwie żył w przeświadczeniu, że wujek W. zna się na wszystkim.

Czarny JogurtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz