gin

722 108 319
                                    

20:25 24.05.2019 – gdyby ktoś się zastanawiał, z jakim opóźnieniem dostał powiadomienie. Albo wcale nie dostał jak ja ostatnio cały czas.

Półtora tygodnia po nowym roku dyrektor wyciągnął Edwina i Jamesa z lekcji.

Przez umysł Devira przewinęła się lista powodów, dla których Jeffrey Goldblood zabrałby ich do swojego gabinetu kosztem nauki. Zaczął od "znaleźliśmy całe kartony alkoholu w waszym pokoju" a skończył na "tylko wy możecie ocalić świat".

Edwin po prostu zapytał:

– Co znowu zrobiliśmy?

– Znowu?

– Tak mi się powiedziało.

– Mama Jamesa chce z wami porozmawiać.

Miał nadzieję, że w sprawie Szwajcarii, a nie przebadania z kim się zadaje.

W ciszy przemierzyli korytarze, mijając najpierw okna gotyckie, podzielone szprosami, które rozgałęziały się i przecinały u góry, a później – gdy sklepienie krzyżowo-żebrowe zostało zastąpione przez beczkowe – barokowe, dla odmiany podzielone przez szczebliny na równe prostokąty.

Bez względu na styl za każdym z okien mogli podziwiać spokojnie opadające płatki śniegu.

Wreszcie weszli do zalanego białym światłem gabinetu, gdzie James zlekceważył gzyms ze złoconymi zdobieniami i okno, które przez rozmiar aż prosiło się o zakończenie łukiem. Na ciężkim biurku leżała słuchawka.


Jeffrey tylko machnął ręką w jej kierunku, po czym wrócił do pracy przy komputerze.

James wsunął dłoń do kieszeni, uważając, by kciuk pozostał na wierzchu. Pewność siebie.

Podniósł słuchawkę i zapatrzył się w leniwie opadające płatki śniegu.

– Kto umarł?

– Ktoś na pewno – zlekceważyła, może nie dostrzegła, oskarżenia. – Kupuję syropy do kawy. Jakie chcesz smaki?


– Pomarańcz, miętę, wanilię i – odwrócił się do Edwina – czekoladę.

– Jesteś uczulony.

– Dla mojego malarza.

– Pytałeś, czy z nami poleci?

– Tak. Jego mama się zgodziła.

– Podasz jej numer?

– Pyta o numer do twojej mamy.

– Um. Nie znam na pamięć.

Edwin defensywnie splótł ramiona, a James nie wiedział, jak to interpretować. Malarz czuje się na tyle bezpiecznie w jego towarzystwie, by nie udawać, czy nie chce już mu imponować.

– Znaleźć? – rzucił dyrektor, nie odrywając wzroku od monitora.

– Będę wdzięczny. – Zwrócił się do matki: – Poczekaj chwilę.

Jeffrey wyciągnął spory klucz z szuflady, irytująco wolno podszedł do drzwi archiwum, otworzył je i lekceważąc fakt, że Xanthia czeka na odpowiedź, spokojnie przekładał akta w szafce.

Edwin z zainteresowanie zajrzał do środka w momencie, gdy dyrektor znalazł jego teczkę i zaczął dyktować numer.

James powtórzył każdą cyfrę z osobna.

– Zapisałaś?

– Tak. Podziękuj wujkowi. Twój malarz wie, że żadnymi kosztami nie musi się martwić?

Czarny JogurtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz