Rozdział 40

14.8K 533 133
                                    

Dyskoteko-bal i spisek

KATE

Kelsey przebiera mnie już po raz dziesiąty w przeciągu zaledwie kilkunastu minut. Ciągle wyjmuje coraz to nowsze sukienki bez względu na to, czy należą do mnie czy do niej, i każe mi je ubierać, a potem się prezentować niczym produkt na sklepowej wystawie. Czy ja już mówiłam jak bardzo tego nie znoszę?

W końcu ubieram jedną z jej sukienek. Krótka, bordowa sukienka, idealnie dopasowana do kształtów mojego ciała. I choć jest wygodna, wydaje mi się, że trochę za bardzo mnie opina, uwydatniając każdy szczegół mojej figury.

- Wow stara! Idziesz w tym – oznajmia Kelsey, klaszcząc w dłonie. – Ubierzesz do tego czarne szpilki i wygryziesz wszystkie inne typiary.

Przewracam oczami. Reakcje Kelsey zawsze są przesadzone, więc to, co mówi, trzeba brać do siebie z przymrużeniem oka.

- Ta... - burczę pod nosem.
- Bierzesz ze sobą Jamesa?

Mam wrażenie jakby właśnie wystrzeliła w moją stronę pocisk.

- Co? Zwariowałaś? Mam go wziąć ze sobą na szkolną imprezę dla par?
- To jest dyskoteko-bal – burzy się Kelsey.

No tak... dyskoteko-bal... co za nazwa...

- I tak – kontynuuje. – Mogłabyś go wziąć, bo można przyprowadzić osobę towarzyszącą spoza kampusu.
- Tak, ale to impreza dla par.
- A on nie jest twoją parą?
- Nie?

Kelsey wybałusza na mnie oczy.

- No chyba se żartujesz. Latasz do niego, wskakujesz mu do łóżka, obściskujecie się, gdzie tylko się da, a ty wciąż się upierasz przy swoim, że nic między wami nie ma? Czy ty dziewczyno jesteś poważna?

Moje policzki od razu reagują czerwienią na jej słowa.

- Tak. No i coś w ty złego? – pytam cicho.
- Owszem, wiele. Bo zachowujecie się jak para, a ty wciąż go zwodzisz. Tak nie wolno. Czy ty w ogóle coś do niego czujesz?
- Kelsey...
- Mów.
- Tak! Kocham go! Zadowolona? – wybucham.

Kelsey tylko uśmiecha się znacząco.

*

Równo o dziewiętnastej pięćdziesiąt wychodzimy z akademika i kierujemy się w stronę budynku ogromnej sali gimnastycznej, na której na co dzień prowadzone są zajęcia wychowania fizycznego. Nie wierzę, że dałam się na to namówić. Na szczęście Kelsey przestała truć mi o Jamesie, gdy wreszcie wzięła się za ubieranie oraz wykonywanie makijażu zarówno sobie jak i mi. Mam wrażenie, że jak zwykle trochę przesadziła z ilością kosmetyków, które nałożyła mi na twarz, ale nie narzekam, bo po raz kolejny tego dnia strzeli focha.

Po zaledwie kilku minutach znajdujemy się już pod wejściem, przed którym rozciąga się długi, czerwony dywan. Po obu stronach dywanu ustawione są w równych odstępach małe dekoracje złożone z kwiatów i balonów. Na razie widzę tylko tyle, ale już wiem, że Kelsey miała rację. Cały samorząd włożył w to wydarzenia masę pracy i pieniędzy.

Co bardzo mnie zaskakuje, przyszli chyba wszyscy studenci z uniwersytetu. Aż roi się od elegancko ubranych par, trzymających się za dłonie czy pozujących przed wejściem na tle przepięknych dekoracji.

- Gdzie się umówiłaś z Lukiem? – pytam nagle.
- W środku. Chodź. Idziemy.

Kelsey łapie mnie za nadgarstek i prowadzi do środka.

Mam ochotę otworzyć buzię ze zdziwienia, kiedy widzę ten przepiękny wystrój. Przy samym wejściu rozstawiony został mały łuk składający się wyłącznie z czerwonych balonów w kształcie serc. Cała sala zaś została udekorowana w czerwono-różowych odcieniach. Wszystkie elementy sali gimnastycznej jak drabinki czy kosze do koszykówki przykryte zostały ciemną tkaniną, która nadaje całemu wnętrzu charakteru. Do tkanin przyczepione zostały dekoracje z balonów i kwiatów, a pomiędzy pojedynczymi dekoracjami rozwieszono czerwone i różowe wstążki oraz girlandy z balonów. W całej sali panuje mrok, a jedyne, co ją rozświetla to kolorowe światełka ze stanowiska dj'a. Podłogę również pokryto czymś w rodzaju ciemnej gumy, choć przez delikatne obłoczki sztucznego dymu nie jestem w stanie rozpoznać, co to dokładnie jest. Całość wygląda oszałamiająco i niebywale klimatycznie. Nie miałam pojęcia, że samorząd aż tak się w to zaangażował. Spodziewałam się kilku balonów na krzyż, jakiegoś głośnika i paru róż, a tymczasem widzę to...

Z lewej strony, na całej długości sali gimnastycznej rozstawione są stoły z napojami i przekąskami oraz małe stoliki, przy których można usiąść i na spokojnie porozmawiać lub coś zjeść.

- I? – pyta zniecierpliwiona Kelsey.

Uśmiecham się do przyjaciółki.

- Pięknie, Kelsey. Naprawdę pięknie. Nie sądziłam, że to będzie aż tak wyglądało.

Przyjaciółka odwzajemnia mój uśmiech.

- Mówiłam ci, ale nie chciałaś mnie słuchać.
- Okej, cofam wszystko, co mówiłam. Tu jest cudownie.

Wraz z Kelsey obchodzimy całą salę, przeciskając się pomiędzy ludźmi. Ja tylko się rozglądam w poszukiwaniu znajomych twarzy oraz podziwiając dekorację zaś Kelsey na bieżąco sprawdza, czy wszystko jest tak jak powinno być. Upewnia się, że dekoracje są przymocowane, że na stołach nie brakuje przekąsek ani napojów, a także zagaduje pojedyncze osoby pytając jak się bawią. Oczywiście padają same pozytywne komentarze, co wcale mnie nie dziwi.

- O! Luke już jest – woła radośnie Kelsey, gdy zerka na ekran telefonu.
- No leć do niego, przecież widzę, że ledwo się powstrzymujesz.

Kelsey obdarza mnie radosnym uśmiechem i szybkim krokiem idzie w stronę wejścia. Naprawdę miło mi się patrzy, gdy jest taka szczęśliwa i zakochana. Kiedy Kelsey znika mi z pola widzenia postanawiam zająć miejsce przy jednym ze stoliczków dla gości.

Kiedy przeciskam się pomiędzy ludźmi czuję jak mój telefon wibruje. Wyjmuję komórkę i zerkam na ekran. SMS od przyjaciółki.

Kels: Kate musisz mi pomóc! Luke przywiózł kilka dodatkowych dekoracji, ale nie zaniesiemy tego sami. Zaparkował za budynkiem.

Śmieję się cicho do siebie i żwawym krokiem zmierzam ku wyjściu. Na szczęście na zewnątrz jest prawie pusto, gdyż wszyscy weszli już do środka. Zarzucam na ramiona płaszcz, kiedy moja skóra wchodzi w kontakt z zimnym powietrzem. Od razu kieruję się na tył budynku jednak ku mojemu zaskoczeniu wcale nie ma tam Kelsey, ani Luka, ani żadnego samochodu. Rozglądam się dookoła.

Ja: Kels, gdzie jesteś? Wyszłam, ale was tu nie ma. Na pewno z tyłu budynku?

Już mam ruszyć w kierunku wejścia na salę, gdy nagle czuję czyjąś dłoń na moim nadgarstku. Odwracam się pewnym krokiem i wtedy go dostrzegam.

***********

Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - z dala od Ciebie | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz