Rozdział 44

14.7K 515 83
                                    

Przyszła żona i niedoszły chłopak

KATE

Siedzę na swoim łóżku i wpatruję się w pierścionek, idealnie prezentujący się na moim palcu. Wciąż nie dowierzam w to wszystko, co się wczoraj stało. Naprawdę zgodziłam się zostać jego żoną? Tak. A czy tego chcę? Bardzo.

Tyle czasu zgrywałam „niedostępną" i zranioną aż w końcu przyszedł czas, żeby to zakończyć. Po całym zdarzeniu siedzieliśmy w altance ponad dwie godziny i rozmawialiśmy o wszystkim. Najpierw to ja w końcu wyznałam mu, co tak naprawdę czułam i co czuję teraz. Opowiedziałam mu o wszystkim, z każdym, nawet żenującym szczegółem. Zasłużył na to, by znać prawdę skoro aż tyle wyjawił przede mną. A mnie męczyło udawanie, że nie chcę go znać. Wręcz przeciwnie. Już samo „tak" mówi za siebie.

W pewnym sensie bardzo mi ulżyło. Choć aż tak tego nie zauważałam, ciążył na mnie niewidzialny ciężar. Dopiero, gdy naprawdę wszystko sobie poukładaliśmy i oboje wiemy na czym stoimy, mogę odetchnąć z ulgą i oddać się relaksowi. Nie czuję już dziwnego napięcia, stresu ani zaniepokojenia. Czuję... spokój. Tylko spokój. Dokładnie tak, jak dawniej.

Koło 3 w nocy James odprowadził mnie do akademika, a nawet został na noc. Miałam pewne obawy, że nagle Kelsey wparuje do pokoju, ale na szczęście tak się nie stało. Właściwie to wciąż nie wróciła. Pewnie po imprezie pojechała do Luka albo z Lukiem. Tyle, że jest już 15, a jej wciąż nie ma. Jedyny plus jest taki, że z racji tego, że była to „szkolna impreza" w dzisiejszym dniu odwołano wszystkie zajęcia. Ten, kto wymyślił ten punkt jest geniuszem.

Już mam wstawać z łóżka, żeby iść do wspólnej kuchni, gdy coś zwraca moją uwagę. Aha... wywołałam wilka z lasu – mówię do siebie, gdy nagle słyszę dźwięk klucza wkładanego w zamek drzwi.

Do pokoju wchodzi Kelsey. Nim się obejrzę stoi obok mnie i wlepia we mnie wytrzeszczone oczy.

- Wow... a jednak mówił prawdę... – mówi pod nosem

Spoglądam na nią zdezorientowana. Czy ona do diabła z nim spiskowała?!

- Co?
- Nic. Pokaż mi to – bierze do ręki moją dłoń i uważnie przygląda się serdecznemu palcu.
- Kelsey, co ty wyprawiasz? – wyrywam dłoń spod jej czujnego, uważnego oka.
- Naprawdę nie sądziłam, że to zrobi! Ani że się zgodzisz! – woła nagle Kelsey.
- Spiskowałaś z nim! – burzę się. – Kelsey, wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś?!

Kelsey unosi dłonie w geście obrony.

- Zabronił mi! – piszczy.
- No ale mogłaś mi dać jakąś wskazówkę!
- Wtedy nie byłoby niespodzianki.

Przewracam oczami z irytacją. Nie wierzę, nie wierzę, że James spiskował z Kelsey, dziewczyną, której tak bardzo rzekomo nie lubi.

- To o tym szeptałaś mu na ucho, tak?
- Boże, Kate, gdybyś widziała swoją minę. Aż kipiałaś z zazdrości.
- Wcale nie. Jesteś moją przyjaciółką, w dodatku w związku, wiedziałam, że nie będziesz podrywać go na moich oczach czy bóg wie co – bronię się.
- Ale i tak miałaś mord w oczach. Wiem, bo widziałam.
- Nieprawda – bąkam pod nosem.
- Prawdaaaa!
- Spadaj.

Wstaję z łóżka i wsuwam stopy w swoje puchate, szare kapcie. Wyciągam kubek z małej szafki przy moim łóżku, chwytam telefon w dłoń i kieruję się do drzwi.

- Obraziłaś się na mnie? – pyta zszokowana Kelsey.
- Nie. Idę zrobić sobie herbatę.
- Ta... przecież widzę. Kate no... co znów jest nie tak?

Odwracam się do przyjaciółki przodem. Dostrzegam w jej oczach coś na kształt zawodu i smutku. Przecież wcale się na nią nie obrażam. Okej, trochę wkurzyło mnie, że nic mi nie powiedziała, ale chciała dobrze, a ja na jej miejscu zrobiłabym to samo.

- Kelsey, nie wiem o co ci chodzi, ale naprawdę idę zrobić sobie herbatę. Idziesz ze mną? Nie mam za dużo czasu, bo potem idę do pracy.

Blondynka wpatruje się we mnie badawczo po czym lustruje mnie wzrokiem od A do Z.

- Na pewno nie jesteś zła?
- No nie jestem! – wzdycham. – Wiem, że chciałaś dobrze. Na twoim miejscu zrobiłabym to samo. Po prostu... nie spodziewałam się tego wszystkiego. Ledwie ze sobą gadaliśmy, a potem to...
- Żałujesz? – pyta nagle.

Nad odpowiedzią nie muszę się długo zastanawiać.

- Co? Nie. Oczywiście, że nie.

Kelsey szczerzy do mnie rząd swoich idealnie białych, równych zębów.

- No i co się tak cieszysz? – przewracam oczami, kiedy Kelsey nie odpowiada na moje pytanie.
- Moja przyjaciółka zostanie czyjąś żoną... wow...
- Na razie to nic pewnego, Kelsey. Bez przesady, to tylko pierścionek. Nie wiadomo co z tego wyjdzie.
- Mhm... Ale ja wiem. Widzę to po tobie i po nim. W końcu widzę w tobie starą Kate, tą z którą przyjechałam na studia.

Marszczę pytająco brwi. Kiedyś Kelsey wspominała, że nie jestem taka jak dawniej, że się zmieniłam. A teraz nagle mówi, że jednak jestem taka jak kiedyś. Nic nie rozumiem.

- No co? – Kelsey również marszczy brwi.
- Nie rozumiem cię.
- Czasem to ty jesteś głupia jak but, wiesz?

Przedrzeźniam przyjaciółkę, pokazuję jej język i w kilka sekund znajduję się już za drzwiami pokoju. Czasem rozmowy z Kelsey są bardzo męczące.

Szybkim krokiem kieruję się w stronę kuchni, żeby w końcu zrobić sobie tą nieszczęsną herbatę. Ciągle coś stawało mi na drodze.

Nalewam wodę do czajnika, stawiam go na płytce do gotowania i naciskam odpowiedni przycisk, który momentalnie zaczyna świecić na niebiesko. Siadam przy małym stoliku i cierpliwie czekam, aż czajnik zasygnalizuje, że woda jest już gotowa. O dziwo dziś w kuchni nie ma nikogo, co jest co najmniej dziwne, gdyż zawsze są tutaj tłumy. W końcu jedna mała kuchnia na dwa, ogromne piętra pełne studentów to trochę za mało.

Niespodziewanie w kuchni pojawia się Rafael. Jednak tym razem nie wygląda na wesołego, tak jak zazwyczaj. Na jego twarzy maluje się złość i rozgoryczenie.

*************

Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza i gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - z dala od Ciebie | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz