Prologue

3.8K 61 25
                                    

Ciężko oddychając rozejrzałam się po pomieszczeniu nie mając zielonego pojęcia co się stało i gdzie do cholery się znajdowałam. Jedyne co udało mi się przypomnieć to fakt, że zostałam porwana. Ponownie. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło od mojego porwania, ale byłam pewna, że kilka dni. Z racji, że pomieszczenie nie miało okien i panowały tu egipskie ciemności ciężko było domyślić się, która była godzina. Starając się panować nad swoim ciałem podniosłam się i oparłam o ścianę wiedząc, że w każdej chwili nogi mogą odmówić mi posłuszeństwa. W końcu nie wiedziałam jak długo byłam nieprzytomna. Gdy udało mi się dotrzeć do - jak podejrzewałam drzwi - zaczęłam przesuwać dłonią po ich powierzchni w celu znalezienia klamki. Po dłuższej chwili wreszcie osiągnęłam swój cel i objęłam ją ręką, po czym nacisnęłam. Niestety drzwi nawet nie drgnęły. Wzdychając obeszłam powoli całe pomieszczenie szukając czegokolwiek, co mogłoby posłużyć mi za broń. Jednak oprócz wiadra i ręcznika nie znalazłam niczego innego. Zrezygnowana wróciłam więc na materac i nim zdążyłam się obejrzeć odpłynęłam ponownie.

Gdy tym razem otworzyłam oczy zrozumiałam, że coś było nie tak. Czemu za każdym razem, gdy kładłam się na tym materacu momentalnie traciłam przytomność? Coś nie grało i byłam tego pewna, gdy za trzecim razem od razu zasnęłam. Tym razem gwałtownie podniosłam się z materaca i zasłoniłam wierzchem dłoni nos. Wykorzystując do tego paznokcie zaczęłam rozrywać materac w miejscu, w którym wyczułam zniszczenia. O dziwo uległ od razu. Gdy moja ręka natknęła się na coś dziwnego w dotyku, a do mnie dotarł zapach ziół zrozumiałam, że to w ten sposób sprawili, że za każdym razem usypiałam, gdy tylko kładłam się na materacu.

Nie przestając drżeć, niepewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Z racji, że znajdowałam się w nim tylko ja, wiedziałam, że jestem zdana na samą siebie. W tej chwili musiałam działać sama, jeśli chciałam przeżyć. Głęboko oddychając podeszłam w stronę drzwi i ponownie nacisnęłam klamkę, która tym razem — ku mojemu zaskoczeniu  — drgnęła, a drzwi ustąpiły. Przyjmując pozycję obronną, wysunęłam się na korytarz, uważnie przysłuchując się dźwiękom. Po miejscu, domyśliłam się, że znajdowałam się na totalnym odludziu, w jakimś opuszczonym budynku, w którym na pewno nikt by mnie nie szukał. Niepewnie stawiając kroki, powolnym tempem dotarłam do schodów prowadzących na górę. Modląc się o to, aby na nikogo nie wpaść, ruszyłam przed siebie, starając się nie narobić przy tym żadnego hałasu. Moje serce biło w przyspieszonym tempie, a krew szumiała mi w uszach. Oddech stawał się coraz cięższy, a ja z trudem panowałam nad swoimi kończynami. Robiłam się ospała i traciłam siłę z każdą chwilą. Wiedziałam jednak, że nie mogę się poddać. Musiałam się stąd wydostać. Gdy tylko opuściłam poziom na którym znajdowało się pomieszczenie, w którym mnie zamknęli, oślepił mnie blask światła. Moje oczy potrzebowały krótkiej chwili, aby się przyzwyczaić. Kiedy wzrok się wyostrzył, ruszyłam dalej.

— Wypuść ją. Wtedy będziemy dyskutować — warknął dobrze znany mi głos, na którego dźwięk zamarłam.

— Dobrze wiesz Nathaniel'u, że bez niej niczego nie ugram. Po to przecież ją porwałem — rzucił chichocząc również dobrze znany mi głos.

Co do cholery?! Jak do tej chwili wszystko wyglądało dokładnie tak jak w jednym z moich koszmarów. Czy to w ogóle było możliwe?

Ciężko oddychając odszukałam koszmar w swojej pamięci, przypominając sobie jednocześnie jego tragiczny koniec. Z trudem przełknęłam ślinę na samą myśl tego co mogło być dalej.

— Naprawdę byłbyś w stanie ją skrzywdzić? Przecież ta dziewczyna cię kocha, Jason.

Czując jak do oczu napływają mi łzy, zacisnęłam usta, aby nie wydać z siebie dźwięku, który mógłby mnie zdradzić, po czym zaczęłam dokładnie rozglądać się po otoczeniu, w poszukiwaniu czegoś co mogłoby posłużyć za moją broń. Jeśli nie byłam w błędzie, gdzieś w pobliżu musiał znajdować się pistolet.

Till Death Do Us Part - Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz