Gdy się kłócicieT/I- twoje imję
„Jego myśli"Bang Chan
Od samego rana byłaś dzisiaj w złym nastroju.
Wieczorem Twój przyjaciel Chan postanowił wyciągnąć Cię na dwór.
Uszykowałaś się, i poszliście.
Kiedy tak szliście Chan zaczął zwalniać, i ciągnąć Cię za włosy.-Ała! Przestań!- krzyknęłaś.
-Ale co?- pytał udając, że nie wie o co chodzi.
-Ty dobrze wiesz co.Chan zaśmiał się pod nosem, i za moment zrobił to samo.
-Przestań to boli!- popchnęłaś go.
Bang przewrócił się, i skaleczył dłoń.
Śmiałaś się, ale gdy usłyszałaś, jak syknął z bólu zmartwiłaś się.-Chan nic Ci nie jest?- zapytałaś podchodząc do niego.
-Odejdź.- powiedział zły.
-No przepraszam.. Ale sam mnie sprowokowałeś.- ustałaś patrząc na niego złym wzrokiem.
-Jak ja teraz wyjdę na scenę? Spójrz co mi zrobiłaś kretynko!- wstał, i zaczął iść przed siebie.
-Oho, królewicz Chan się wkurzył. Już nie przypomnę kto mi niedawno wyrwał włosa.
-Zamknij się!- krzyknął.
-Sam się zamknij. Uważasz, że jesteś bez winy?
-Ja wyrwałem Ci tylko włosa, i pociągnąłem pare razy, a Ty spójrz jak krwawię.- pokazał Ci swoją dłoń.
-Faktycznie źle to wyglada. Chodź pójdziemy do mnie, i opatrzę Ci to.- powiedziałaś smutna.
-Sam sobie poradzę. Nara.- zaczął iść
zostawiając Cię samą.Przez chwile stałaś, i pojedyczne łzy spłynęły Ci po policzkach, ale za chwilę zaczęłaś biec w stronę chłopaka.
-Chan, czekaj! Nie ma sensu się tak kłócić. Przepraszam Cię bardzo za to.
-No nie wiem...
Spojrzał na Ciebie, i widząc jaka smutna jesteś postanowił Ci wybaczyć w końcu też nie jest bez winy.
-No proszę Chan...-prosiłaś.
-No dobrze.- uśmiechnął się.
Poszliście do Twojego domu, gdzie opatrzyłaś chłopakowi ranę.
„Niepotrzebnie tak bardzo się na nią zdenerwowałem. Nadal się o mnie martwi."