Kilka minut później jechałem trzęsącą się windą na dziewiętnaste piętro, modląc się, by ta puszka nie postanowiła spaść i ukatrupić mnie oraz tego dziwnego blondyna na miejscu. Naprawdę miałem wrażenie, że lada chwila mogła się rozlecieć, bo coś ciągle klekotało i trzaskało, a do tego raz jechaliśmy szybciej, by za moment znowu zwolnić i tak w kółko. Gdy w końcu dotarliśmy na górę, niemal wypadłem na zewnątrz, chcąc jak najszybciej opuścić to klaustrofobiczne pomieszczenie. Gdybym mógł, padłbym na klęczki i zaczął całować zimną posadzkę korytarza. Nie chciałem jednak wyjść na wariata przed drugim mężczyzną, dlatego jedynie stałem niecierpliwie, gdy ten powoli wychodził z windy.
- Chyba nie przepadasz za windami, co? - chłopak zaśmiał się, patrząc na mnie ze swoim specyficznym, prostokątnym uśmiechem. Wydawał się typem o dość frywolnym usposobieniu, chociaż nie chciałem go pochopnie oceniać. Znałem go w końcu dopiero kilka minut. - Jak ty się w ogóle nazywasz?
- Park... Park Jimin - sapnąłem, próbując się opanować.
- Kim Taehyung, ale możesz mi mówić Tae - znowu się uśmiechnął, po czym pociągnął mnie za rękę przez korytarz, po drodze włączając oświetlenie. - Oj, rozchmurz się! Nie każdy ma to szczęście, by przeżyć pościg przemieńców, właściwie to mało kto je ma. Powinieneś się cieszyć, że nie jesteś kupką marnych flaków, która by z ciebie została, gdyby cię dopadli.
- Pewnie masz rację - mruknąłem, nie mając zamiaru kłócić się z jego bardzo obrazowym opisem tego, czym mogłem być, a na szczęście jeszcze nie byłem. Wszedłem za nim posłusznie na klatkę schodową, która od dołu była zastawiona meblami i innymi ciężkimi przedmiotami, co uniemożliwiało dostanie się na te piętra inną drogą niż winda.
- Jeśli zastanawiałbyś się, czemu schody są dostepne tylko od tego piętra do dachu, to już śpieszę z tłumaczeniami - oznajmił z uśmiechem, zapewne zauważając, że moje spojrzenie uciekło w tamtą stronę. - To na wypadek, gdyby padła elektryka na dole i zarażeni mieliby wolną drogę do wnętrza budynku. Wiesz, w dzień działa zwykłe napięcie, a w nocy światło UV. Przemieńcy wyjątkowo za nim nie przepadają, dlatego mamy też flary, kiedy gdzieś wychodzimy, ale to towar deficytowy. Podobnie jak antyzyna, która jest zamiennikiem antidotum, aż do momentu wynalezienia faktycznego leku. Ale o tym kiedy indziej. Wracając... - zrobił pauzę i zatrzymał się gwałtownie, najwidoczniej zastanawiając się, o czym mówił na początku. Chwilę później mruknął sam do siebie "ach, no tak", z powrotem ruszając szybkim marszem po schodach. - Poruszamy się między piętrami windą. Na niższych piętrach są ci z wysokim ryzykiem przemiany. W razie, gdyby coś się stało, piętro można odciąć, nie narażając tym samym reszty mieszkańców. Czaisz, co nie?
Pokiwałem głową, gdy znaleźliśmy się na kolejnym piętrze, a mężczyzna tylko ponownie się uśmiechnął. Nawet się nie zorientowałem, gdy wciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia.
Jak się okazało, znaleźliśmy się w mieszkaniu przerobionym na prowizoryczny szpital. Łóżka były ustawione ciasno obok siebie, na podłodze leżało kilka materacy, a na nich przewracali się przeróżni ludzie. Większość z nich kaszlała niczym gruźlicy, inny byli cali w opatrunkach. Jeszcze inni jęczeli nieskładnie o tym, że coś ich bolało, a następni wyciągali ręce w naszą stronę, błagając o pomoc. W słabym świetle porozstawianych na około świec i lampek nocnych wyglądali równie przerażająco, co zarażeni na ulicach.
Przełknąłem ślinę, starając się na nich nie patrzeć.
- Jin, jesteś?! - Taehyung wydarł się na całe gardło, na co kilku pacjentów zareagowało jękami rozpaczy.
- Nie drzyj się, idioto, zszywam kogoś! - odkrzyknął, jak mniemałem, Jin z pomieszczenia obok. Kim, nie zważając na nic, wparował tam moment później, ciągnąc mnie ze sobą.
CZYTASZ
Dying Light | Jikook
Fanfiction"Oczy całego świata są zwrócone na miasto Harran, gdzie dwa miesiące temu wybuchła epidemia nieznanej dotąd choroby. Wciąż nie jest jasne, co spowodowało ten wybuch. Miejscowe Ministerstwo Obrony wzniosło wokół miasta mur, mający zapobiec rozprzestr...