[37,0] - Obietnice

269 29 82
                                    

Guys, to już oficjalne, zostały nam 3 rozdziały do końca, włącznie z tym (bo nie umiem się streścić no i tak jakoś wyszło)! 



- Ja pierdolę.

Jeon kopnął z całej siły w komin, o który wcześniej się opierał, próbując w ten sposób dać upust swojej wściekłości. Skrzywił się kilka sekund później, kiedy ból wdarł się do jego świadomości, na chwilę przeganiając narastającą furię. Nie dziwiłem mu się, bo sam czułem podobną frustrację, tyle że nie próbowałem przy okazji zdemolować budynku, na którym staliśmy.

- Idziemy go zajebać, Jimin. Nie widzę, kurwa, innej opcji - wywarczał, nawet na mnie nie patrząc.

- A gdzie masz zamiar iść? - spytałem.

Jungkook już otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć, jednak głos uwiązł mu w gardle, gdy uświadomił sobie, że nawet nie wiedzieliśmy, gdzie konkretnie powinniśmy się udać. Moje słowa widocznie były jak kubeł zimnej wody, który trochę ostudził złość Jeona i pozwolił mu włączyć myślenie.

- Niech go trafi jasny szlag - burknął, zaraz sięgając dłonią do swojego komunikatora. - Yoongi-hyung? Seokjin-hyung? Jest tam kto?

- Ggukie? - głos lekarza pojawił się na kanale niemal od razu. Mężczyzna oddychał ciężko, jakby właśnie był w trakcie uciekania przed stadem wirali i wcale nie miał czasu odbierać połączenia. - Coś... hn-ah, coś się stało?

- Wiesz może... hyung, wszystko w porządku? - dopytał Jeon, kiedy ciężki oddech Kima przybrał na sile.

- Tak, tak, po prostu... przed chwilą wchodziłem po schodach, to już nie te lata, ha... czasem dostaję zadyszki - odparł prędko Kim.

- W Wieży nie ma aż tak wielu schodów, hyung, masz tylko trzydziestkę na karku. Na pewno nic się nie dzieje? Gdzie jesteś? - pytał dalej Jungkook.

- Ggukie, chciałeś o...o coś zapytać, pra-prawda? - Jin zignorował poprzednią wypowiedź Jeona, z czego ten nie był zadowolony, ale widocznie postanowił nie drążyć tematu. W końcu nie mieliśmy zbyt dużo czasu.

- Wiesz może co Rais mógł mieć na myśli, mówiąc o własnej wieży? Chodzi o jego garnizon? - zapytał w końcu bokser, kiedy lekarz uraczył nas zduszonym jękiem, którego na pewno nie powinniśmy byli usłyszeć. Poczułem gorąco w policzkach, bo dźwięk, który wydał z siebie Jin, był dla mnie aż za bardzo jednoznaczny. - Seokjin-hyung?

- Nie jestem pewien, Ggukie - sapnął Kim. - Mo-może?

- Pewnie chodziło mu o plac budowy, który ostatnio okupowali jego ludzie - w słuchawce nagle pojawił się nowy głos, należący do Yoongiego, przez co nieznacznie się wzdrygnąłem. Nie spodziewałem się, że mężczyzna włączy się do rozmowy.

- Yoongi-hyung, słyszałeś, o czym rozmawiamy? Czemu nie odezwałeś się wcześniej? - fuknął nieco obrażony Jungkook.

- Nie mogłem odebrać od razu, ale wszystko słyszałem. Byłem trochę zajęty - wyjaśnił Min, a chociaż ja domyślałem się czym (albo bardziej kim) tak zajęty był Yoongi, Jeon nie był nawet blisko połączenia odpowiednich kropek, w tym powoli normującego się oddechu Seokjina. Może to i lepiej dla niego. - Jimin i Tae będzie wiedzieli, gdzie to jest. Tam ponoć znajduje się arena, na której wylądowali wcześniej.

- Hyung - zaczął Jungkook, ale nie był w stanie dokończyć. Wiedziałem, co chciał powiedzieć, dlatego postanowiłem go odciążyć, samemu się odzywając.

- Taehyunga... Nie ma już z nami - powiedziałem, starając się dobrać słowa dość delikatnie, ale żeby przy tym nie musieć się powtarzać.

Dying Light | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz