Mijałem kolejne wagony, uważnie stąpając po torach, żeby przypadkiem nie skręcić kostki, gdyby noga wpadła mi pomiędzy szyny. Każdy był zamknięty z obu stron, oprócz jednego, przedostatniego, do którego wskoczyłem bez większego namysłu, kiedy byłem już dostatecznie blisko.
Gdy tylko znalazłem się w środku, zimne ostrze odnalazło moje gardło, zatrzymując się na wrażliwej skórze, ale nie przecinając jej. Wciągnąłem powietrze nosem, podrywając wzrok na Jungkooka, który trzymał rękojeść maczety. Odetchnęliśmy w tym samym momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały, a chłopak opuścił broń, pozwalając mi swobodnie wsunąć się do wnętrza wagonu.
- Wybacz, myślałem, że to nie wy. Gdzie Tae? - szepnął.
- Wysłałem go do Wieży. Ma poturbowaną rękę, a do tego lepiej będzie, jeśli nawet te nieszczęsne pięć fiolek znajdzie się u Jina - wytłumaczyłem cicho. Bokser kiwnął głową ze zrozumieniem, a potem podszedł do przeciwległych drzwi wagonu.
Zanim zdążyłem o cokolwiek zapytać, czy też przekonać chłopaka do powrotu do Wieży, ten wyskoczył na tory, a zaraz potem zeskoczył z wiaduktu, lądując na trawiastym pagórku.
Z głośnym westchnieniem ruszyłem za nim, mając zamiar dogonić go i zatrzymać, ale Jungkook był znacznie szybszy. W mgnieniu oka znaleźliśmy się pod wiaduktem, ukrywając się za jednym ze wzmocnień, skąd mieliśmy dobry widok na wejście do szkoły, a przynajmniej tak przypuszczałem. Budynek wyglądał jak typowa podstawówka, otoczony grubym murem, z papierowymi ozdobami w oknach. Większość muru od strony wejścia została jednak opleciona drutem kolczastym, a tuż przed nim kręciło się kilku ludzi w wojskowych strojach z pomarańczowymi emblematami.
Pomiędzy nimi udało mi się dostrzec Hoseoka, który drygował swoimi podwładnymi. Spod czarnych włosów prześwitywała stróżka krwi, mieniąca się w promieniach zachodzącego słońca. Faktycznie musiał być dzisiaj zajęty. Nie chciałem wiedzieć czym.
- Grizzly i inni przyjmują dostawy zapasów od prawie dwóch godzin. Ciągle ktoś przyjeżdża i odjeżdża, a wcześniej sami przywieźli skrzynie ze zrzutów, prawdopodobnie z poprzedniego magazynu. Obstawili dach i główne wejście, boczne wejście od wschodu też. Gdyby to były zwykłe zapasy, wszyscy siedzieliby w środku, zamiast prażyć się na zewnątrz tyle czasu. Coś musi być na rzeczy - Jeon przerwał na chwilę, nagle popychając mnie dalej za podporę. Przycisnął mnie do niej własnym ciałem, a do mnie dopiero wtedy dotarł dźwięk rzężącego silnika. Drogą, biegnącą pod wiaduktem, przejechał samochód z kolejnymi skrzyniami na pace, kierując się prosto w stronę szkoły.
Zerknąłem przez ramię na Jungkooka, który w porę schował nas za wzmocnieniem w dość brutalny sposób.
- Znasz Hoseoka? - spytałem, próbując opanować szalone, niepoprawne myśli, które Jeon, bardziej, lub mniej świadomie, na mnie sprowadził, dociskając swoją klatkę piersiową i kroczę do moich pleców oraz ich szlachetnej części. Mimowolnie zwróciłem uwagę na oplecione żyłkami, umięśnione przedramiona boksera, którymi podpierał się na wysokości mojej głowy, przez co zrobiło mi się o wiele za gorąco.
Wiedziałem, że Jeon był w moim typie, ale nie przypuszczałem, że aż tak.
- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wcale się nie odsuwając, mimo że teraz i tak nie bylibyśmy widoczni dla ludzi Raisa pod szkołą.
- Miałem nieprzyjemność poznać go dzisiaj - burknąłem, próbując delikatnie odepchnąć się od wzmocnienia wiaduktu. Moje pośladki natrafiły na dziwne odkształcenie w spodniach Jeona, a ja zacząłem błagać wszystkie siły rządzące tym światem, żeby to była jakaś podłużna broń, latarka, flara czy cokolwiek, tylko nie to, co zdążyłem sobie wyobrazić. - Mógłbyś się już odsunąć?
CZYTASZ
Dying Light | Jikook
Fiksi Penggemar"Oczy całego świata są zwrócone na miasto Harran, gdzie dwa miesiące temu wybuchła epidemia nieznanej dotąd choroby. Wciąż nie jest jasne, co spowodowało ten wybuch. Miejscowe Ministerstwo Obrony wzniosło wokół miasta mur, mający zapobiec rozprzestr...