Zeszliśmy z mostu zaraz przy samym jego końcu na ładną, jasną plażę, która rozciągała się wzdłuż wysepki. Jednak im dalej szliśmy, okrążając zamek na szczycie, tym węższa i bardziej kamienista się robiła. Stromy klif, który otaczał wyspę z tej strony, stawał się przytłaczająco wysoki, kiedy coraz bardziej przysłaniał widok wieżyczek muzeum.
Jeon zatrzymał się dopiero, gdy skończył mu się suchy grunt pod nogami, wpatrując się w plan, który otrzymał od Namjoona. Miętosił kartkę w palcach przez dłuższą chwilę, po czym odwrócił się do mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Dasz radę zanurkować? - spytał, a ja zmarszczyłem brwi.
- Raczej? - odparłem niepewnie, co spotkało się z głośnym westchnieniem boksera.
- Namjoon mówił, że zamek był budowany, zanim poziom wody w zatoce się podniósł, a ta wyżłobiła część wybrzeża, zmieniając ją w wyspę. Boczne wejście jest jakieś pięć metrów pod wodą, mniej więcej gdzieś tutaj - Jungkook wykonał bliżej nieokreślony gest ręką, wskazując za siebie.
- Chcesz mi powiedzieć, że mamy nurkować i szukać tego wejścia? - upewniłem się, a Jeon uśmiechnął się krzywo.
- Też nie podoba mi się perspektywa popierdalania potem w mokrych gaciach, ale to jedyny sposób, jeśli chcemy się tam zakraść. Jeśli wejdziemy frontowymi drzwiami, to tylko się pogrążymy - mruknął, ostatecznie wpychając mapę głęboko w kieszeń spodni. Widocznie liczył na to, że nie przemięknie aż tak, żebyśmy nie mogli już z niej więcej skorzystać.
Teraz ciężki pokrowiec na karabin, który Jungkook otrzymał wraz z bronią od Namjoona, wydawał się w końcu pasować do całej układanki. Na pewno był nieprzemakalny, a ja zastanawiałem się, jak wiele wtyk na Starym Mieście miał Namjoon, żeby skombinować coś takiego.
Szkoda, że nie dał rady załatwić nam strojów do nurkowania i butli tlenowych. Wtedy cała ta akcja przypominałaby bardziej wycieczkę krajoznawczą niż misję ratunkową, a ja absolutnie nie miałbym zamiaru narzekać. Po pławieniu się w kanałach czułem, że nie będę w stanie przepłynąć dystansu, który mieliśmy do pokonania tutaj.
Nie wspominając już o tym, że sami nawet nie wiedzieliśmy, jaki to był dystans.
Jeon zanurkował pierwszy, by dokładnie określić, gdzie znajdowało się wejście. Stałem więc po kolana w wodzie, czekając, aż do mnie wróci i stresując się, że może wcale się już nie wynurzyć. Chłopak jednak pojawił się ponad taflą wody kilkanaście metrów dalej i machnął na mnie, żebym do niego podpłynął. Tak też zrobiłem, powoli przedzierając się przez małe fale rozbijające się ostatecznie o klif.
- Wejście jest dokładnie pod nami - oznajmił Jungkook, kiedy byłem już wystarczająco blisko niego. - Korytarz prowadzi przez stare więzienie. Musimy się przedostać na kolejny poziom, który jest prawdopodobnie mniej zalany i tam będziemy mogli już nabrać powietrza.
- A jeśli nie będziemy mogli? - spytałem. Zupełnie niepotrzebnie.
- Lepiej, żebyśmy mogli - mruknął. - Gotowy?
Kiwnąłem głową, chociaż ani trochę nie byłem gotowy. Byłem wręcz pewien, że nie dam rady wstrzymywać powietrza tyle czasu, ale nie odezwałem się ani słowem. Wtedy Jeon na pewno nie zgodziłby się na nurkowanie, a skoro to był jedyny sposób, żeby odzyskać Tae, to nie miałem zamiaru z niego rezygnować.
Nabraliśmy powietrza równocześnie, a zaraz byliśmy już pod taflą morza. Woda była prawie krystalicznie czysta, dzięki czemu od razu zobaczyłem wejście, o którym mówił Jungkook. Bokser płynął pierwszy, co jakiś czas zerkając na mnie, mimo że byłem tuż za nim. Kiedy wpłynęliśmy do korytarza, w którym na szczęście kraty zostały wyważone, zrównałem się z nim. Mała latarka, którą również dostaliśmy od Namjoona, dawała zaskakująco dużo światła.
CZYTASZ
Dying Light | Jikook
Fiksi Penggemar"Oczy całego świata są zwrócone na miasto Harran, gdzie dwa miesiące temu wybuchła epidemia nieznanej dotąd choroby. Wciąż nie jest jasne, co spowodowało ten wybuch. Miejscowe Ministerstwo Obrony wzniosło wokół miasta mur, mający zapobiec rozprzestr...