- CZY WAM ROZUM ODEBRAŁO?!
Trzeba przyznać, że Taehyung nieco pomylił się w ocenie reakcji mieszkańców Wieży.
Szczególnie Sugi.
Mężczyzna przywitał nas krzykami, gdy tylko postawiliśmy stopy na terenie bloku, a Seokjin stał za nim niczym cień, co jakiś czas kiwając potakująco głową. Yoongi bez opamiętania wyliczał argumenty, opowiadające za tym, że nasza misja była zwyczajnie szalona, przy okazji karząc nam siedzieć w swoim gabinecie, do którego zaciągnął nas niemal siłą. My natomiast już po dwudziestu minutach wysłuchiwania kazania o tym, jak bardzo nieodpowiedzialny był nasz plan, mieliśmy zwyczajnie dość. Miałem wrażenie, że gdyby nie naprawdę donośny głos szefa, który co chwilę zmieniał ton i częstotliwość, zasnąłbym na stojąco.
- Ktoś musiał to zrobić - mruknął Taehyung, gdy Min na chwilę przestał krzyczeć, najwyraźniej musząc nabrać oddechu. Możliwe, że wymyślał też kolejne obraźliwe epitety, którymi mógłby nas uraczyć.
Sam Kim wyglądał na mocno zdegustowanego, szczególnie, że Yoongi ani razu nie dał mu wcześniej dojść do słowa, od kiedy weszliśmy do Wieży. Cały entuzjazm, którym wręcz emanował po wysadzeniu Gniazda, szybko zniknął, a zastąpiła go bezbrzeżna irytacja, którą było widać, słychać, a nawet czuć od blondyna.
- Mogliście zginąć, do cholery! - wrzasnął znowu Min. - Jesteście jednymi z moich najcenniejszych ludzi! Nie jesteście tutaj sami dla siebie, ale też dla innych! Jak niby wyobrażacie sobie przeżycie tej gównianej sytuacji bez pracy zespołowej?! Jeśli jeszcze raz którykolwiek z was wpadnie na tak idiotyczny pomysł, to przykuję go do ściany! Taehyung, rozmawialiśmy o wysadzaniu Gniazda z trzy razy i za każdym razem moja odpowiedź brzmiała tak samo: NIE. A może mówię niewyraźnie?!
- Dramatyzujesz - westchnął w odpowiedzi Tae, co na nowo rozsierdziło Mina.
- Stąpasz po cienkim lodzie, Kim - warknął nisko Suga, tym razem uderzając nagle pięścią w swoje biurko, co wybudziło mnie z chwilowego letargu. Wzdrygnąłem się, przez przypadek spoglądając na bruneta, na co ten widocznie czekał. W końcu unikałem jego spojrzenia od ponad dwudziestu minut, co pewnie wcale nie pomagało mu się uspokoić. Przełknąłem niepewnie ślinę, gdy znowu się odezwał. - A ty co wyprawiasz? Że Taehyung jest walnięty, to wiem od dawna, ale po tobie absolutnie nie spodziewałem się takiej niesubordynacji.
Taehyung wypuścił z siebie obrażone fuknięcie, gdy brunet wspomniał o jego domniemanej chorobie umysłowej, ja natomiast wciąż wpatrywałem się w Yoongiego, zaciskając usta w wąską linię. Co miałem mu niby powiedzieć? Że poszedłem tam, bo nie chciałem puścić Taehyunga samego? Że w sumie kompletnie tego nie przemyślałem, ale w ostatecznym rozrachunku przeżyłem, więc jest fajnie? Nie chciałem go załamywać jeszcze bardziej, dlatego postanowiłem milczeć. Miałem tylko nadzieję, że ktoś się w końcu odezwie i uwaga reszty przestanie się skupiać na mnie.
- Yoongi-ah - moim wybawieniem okazał się Seokjin, który miękko wymówił imię szefa. Odezwał się po raz pierwszy, od kiedy wróciliśmy, mimo że był cały czas obecny, gdy z Tae zbieraliśmy srogi ochrzan od Mina. - Co się stało to się nie odstanie.
- Zdaję sobie z tego sprawę - odburknął Suga, ale jego mina zaraz złagodniała, gdy lekarz położył swoje smukłe dłonie na jego barkach i zaczął je delikatnie masować. - Po prostu chcę, żeby wyciągnęli z tego jakieś wnioski i zaczęli myśleć.
Kim skinął głową, zgadzając się ze słowami szefa, ale wciąż subtelnie ugniatał jego ramiona, stojąc tuż za nim. Wyglądało to trochę śmiesznie, kiedy nieco wyższy mężczyzna próbował uspokoić tego niższego zwyczajnym masażem, ale najwidoczniej zaczynało działać, bo Suga miał z każdą sekundą coraz mniej chęci mordu w oczach.
CZYTASZ
Dying Light | Jikook
Fiksi Penggemar"Oczy całego świata są zwrócone na miasto Harran, gdzie dwa miesiące temu wybuchła epidemia nieznanej dotąd choroby. Wciąż nie jest jasne, co spowodowało ten wybuch. Miejscowe Ministerstwo Obrony wzniosło wokół miasta mur, mający zapobiec rozprzestr...