[13,0] - Sekrety

330 38 38
                                    

Po powrocie do bezpiecznej strefy nie zmrużyłem oka ani na chwilę, nawet gdy Jeon nie oponował przed ponownym przytuleniem mnie podczas snu. Wciąż widziałem puste spojrzenie mężczyzny z osobliwą rękawicą. Wiedziałem, że nie mógł nas widzieć - siedzieliśmy w ciemności pod murkiem i nie odbijaliśmy się w sklepowej szybie, w przeciwieństwie do niego, ale moje serce wciąż nie chciało się uspokoić. Brak wyjaśnień ze strony Jungkooka również mi nie pomagał, bo chłopak przez całą drogę powrotną milczał, kompletnie zlewając kolejne z moich pytań, dlatego też zrezygnowany czekałem na nadejście świtu.

Kiedy zegarek na nadgarstku Jeona zaczął pikać gdzieś za moimi plecami, oznajmiając, iż wybiła szósta trzydzieści, czułem się kompletnie wyzuty z jakichkolwiek sił witalnych. Najchętniej położyłbym się na wznak i zaczekał, aż bokser postanowi przełożyć mnie do jakiejś naprędce skombinowanej trumny i pozwoli odpocząć od ciągłego pośpiechu, który był niezbędny, jeśli faktycznie chciało się przetrwać w Harranie. Cóż, musiałem przyznać, że biegacze nazwali się bardzo prosto, ale trafnie.

Wyszliśmy z klitki nad warzywniakiem kilka minut później. Musieliśmy wracać do Wieży z lekami, które udało nam się zdobyć u Gaziego, więc nie było sensu zwlekać. Poranne słońce raziło nas prosto w oczy, gdy ruszyliśmy w odpowiednim kierunku, ale poza tym było bardzo cicho i spokojnie. Zarażeni nie kręcili się jeszcze po ulicach w dużej ilości, a przemieńcy już dawno schowali się w swoich gniazdach, uciekając przed światłem słonecznym. Chłód poranka przyjemnie smagał moją twarz, nieco mnie rozbudzając i skupiając moje rozbiegane myśli.

Z uwagi na pustki wokół nas pozwoliłem sobie zabrać głos, mając szczerą nadzieję, że Jeon w końcu się do mnie odezwie. Mimo że cisza wokół napawała mnie swojego rodzaju spokojem, to ta między nami zdecydowanie mnie irytowała.

- Nie mówiłeś, że jesteś bokserem - zacząłem trochę niezręcznie, kątem oka śledząc reakcję bruneta.

Chłopak zmarszczył brwi, obracając głowę w moją stronę.

- Skąd wiesz? - spytał lekko pretensjonalnym tonem. Widocznie wybrałem drażliwy temat. - Taehyung ci powiedział?

- Widziałem plakat w wypożyczalni - wyjaśniłem szybko, unosząc ręce w obronnym geście. - To chyba nic złego, co? Nie jesteś przestępcą tylko sportowcem.

- Byłem - burknął, poprawiając mnie. - Teraz jestem biegaczem i mocno wątpię, żeby udało mi się wrócić do sportu. Szanse na to, że w ogóle ktoś przeżyje epidemię są znikome, nie oszukujmy się. GRE ma nas serdecznie w dupie, a sami sobie z tym nie poradzimy od wewnątrz.

- Wow, miałem cię za wiecznego entuzjastę tego, że musimy sobie pomagać i jakoś nam się uda. Kim jesteś i co zrobiłeś z irytującym Jeonem? - zażartowałem, żeby trochę rozluźnić atmosferę.

Jungkook parsknął cicho, kręcąc głową na boki, a na jego usta wkradł się nikły uśmiech. Sam również się uśmiechnąłem, zbliżając do chłopaka, by szturchnąć go łokciem w żebra.

- Nie pozwalaj sobie, księżniczko - mruknął rozbawiony, łapiąc mnie za rękę i odciągając ją od swojego boku. - Po prostu nie lubię o tym wspominać. Nie miałem jakiejś wielkiej kariery, ale lubiłem to, co robiłem. Boks mnie ukształtował, a przynajmniej wydaje mi się, że można tak powiedzieć. Gdyby nie treningi i zawody, nie poznałbym Yoongiego i Seokjina.

- Też byli bokserami? - zdziwiłem się.

- Yoongi kiedyś był jednym z najlepszych koreańskich bokserów, ale szybko zrezygnował na rzecz zostania trenerem. Tak na niego trafiłem. Seokjin był jego kumplem z liceum, czy coś, więc Yoongi skombinował go jako mojego lekarza, fizjoterapeutę i psychologa jednocześnie. Zawsze jeździł z nami na gale, dlatego też w trójkę znaleźliśmy się tutaj - wyjaśnił Jeon wzdychając cicho.

Dying Light | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz