Świadomość wróciła mi, kiedy ktoś mocno uderzył mnie w policzek. Otworzyłem oczy, przez chwilę nie wiedząc, co się działo. Niemal zgiąłem się wpół z bólu, kiedy ktoś nagle kopnął mnie w bok. Uniosłem się gwałtownie na łokciach, żeby spróbować się obronić, ale nie było to potrzebne - mężczyzna, który mnie bił, odsunął się, gdy tylko zauważył, że odzyskałem pełną przytomność.
Wokół było strasznie głośno albo to mnie szumiało w uszach. Wszystko mazało mi się przed oczami, a zanim udało mi się dojrzeć pośród niepokojących kształtów sylwetki Raisa i Taehyunga, minęło zdecydowanie zbyt dużo czasu.
-... w mieście pełnym kłamstw, jesteś najgorszym kłamcą ze wszystkich! - mówił podniesionym głosem Rais, uśmiechając się z politowaniem do Tae. Czterech strażników otaczających Turka wciąż trzymało karabiny wymierzone w blondyna, ale sam Kim zdawał się zupełnie nie zwracać na nich uwagi.
Zerknąłem kątem oka na jednego faceta, który stał tuż obok mnie, również celując do mnie z broni. Za nim zauważyłem otwarty kontener magazynowy i beczkę z palącą się zawartością. Zaciekawiony zacząłem rozglądać się dalej, bo prawdopodobnie to właśnie była arena, o której wcześniej wspominał Rais.
Nijakie ściany budynków odgradzały fragment nagiego, betonowego pola, na którym poustawiano kilka kontenerów. Zamknięta przestrzeń była brudna i zagracona, wyglądając przy tym jak piwnica, plac budowy i wejście do kanałów w jednym. Kiedy spojrzałem w górę, zauważyłem trzy, ogromne żurawie i jeszcze więcej kontenerów, ułożonych jeden na drugim na dachach budynków. Pomiędzy nimi widziałem jakieś ruchy i dopiero wtedy zrozumiałem, że to musieli być ludzie Raisa. Wrzeszczeli coś i wymachiwali swoimi broniami, jakby zagrzewali nas, tudzież naszych potencjalnym wrogów, do walki.
No, tak - pomyślałem. - Walka na arenie powinna mieć widownię.
- O co ci chodzi, co? - warknął nagle Taehyung, wytrącając mnie z zamyślenia, a wraz z kolejnymi słowami, z jego ust wypłynęła strużka krwi. - Odpowiedz, skurwielu!
- Tak, trać kontrolę! Chyba w tym jesteś dobry, prawda?
Rais uśmiechnął się, odchodząc od Taehyunga w stronę ściany, do której przymocowana została ruchoma platforma. To właśnie na niej stał doktor Zere, dzięki czemu nieco mi ulżyło, ale zaraz z powrotem podskoczyło mi ciśnienie, gdy zdałem sobie sprawę, że kolejny ze strażników przystawiał naukowcowi nóż do gardła.
Reszta mężczyzn również udała się na platformę, pozostawiając mnie i Tae na arenie. Wciąż jednak mierzyli do nas, upewniając się, że nie ruszymy się, dopóki ich szef tego nie zapragnie.
- Niech zacznie się show! - powiedział głośno Turek, gdy wejście na platformę zostało zamknięte, a całość podjechała do góry. Mężczyźni, siedzący tłumnie przy kontenerach ponad naszymi głowami, zawtórowali mu salwą krzyków.
Odwróciłem głowę w stronę, z której doszedł mnie głośny zgrzyt. Z przerażeniem dostrzegłem, że jedna ze śluz, które otaczały arenę, została otwarta, a zza krat wybiegli wirale.
Prosto na nas.
Wstałem na równe nogi, instynktownie ruszając w stronę Taehyunga. Ani on, ani ja, nie mieliśmy żadnej broni, co absolutnie nie przemawiało na naszą korzyść. Kiedy tylko złapaliśmy kontakt wzrokowy, Kim wskazał mi najbliższy z kontenerów.
- Wskakuj na górę! - krzyknął do mnie, w biegu łapiąc kawał jakiejś deski, która mogłaby mu posłużyć za broń. Wiral, który był najbliżej niego, oberwał na próbę, a kiedy deska nie rozleciała się, Tae uśmiechnął się pod nosem.
CZYTASZ
Dying Light | Jikook
Fanfiction"Oczy całego świata są zwrócone na miasto Harran, gdzie dwa miesiące temu wybuchła epidemia nieznanej dotąd choroby. Wciąż nie jest jasne, co spowodowało ten wybuch. Miejscowe Ministerstwo Obrony wzniosło wokół miasta mur, mający zapobiec rozprzestr...