- Tęskniliście?
- Jak nigdy, Jung - warknął Jeon, zaciskając dłonie w pięści. - Nos już trochę ci się zagoił? Mam poprawić?
Grizzly uśmiechnął się kącikiem ust, patrząc na drugiego boksera z czystym politowaniem. Sam siedział na podłodze pod stosem równo ułożonych cegieł, z rękami za plecami i z nogami ugiętymi w kolanach. Oczami wyobraźni widziałem, jak mężczyzna w jednej chwili odpycha się od ziemi, a zza pleców wyciąga jakąś broń, którą sięga gardła jednego z nas. Hoseok siedział jednak niezmiennie w tej samej pozycji, jakby czekał, aż sami do niego podejdziemy, by dać się złapać w jego pułapkę.
- Nie będzie takiej potrzeby, Jeon. Powinieneś zachować siły na walkę z kimś innym - powiedział Grizzly, z powrotem przybierając swój poważny, wyprany z emocji wyraz twarzy.
- Tchórzysz, co? Myślisz, że tym razem też puszczę cię żywo, żebyś potem mógł powlec się za nami i wbić mi nóż w plecy? Nie jestem idiotą - warknął Jungkook, pewniej chwytając swoją maczetę.
- "Powlec" to bardzo odpowiednie określenie - burknął z przekąsem Grizzly. Zanim którykolwiek z nas zdążył spytać, co miał na myśli, mężczyzna wyprostował jedną z nóg, ukazując nam zakrwawiony materiał spodni i brzydką ranę postrzałową w górnej części uda.
Otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć, że Grizzly dał się komuś postrzelić. Zresztą, kto mógłby to zrobić? Jeśli ktokolwiek był jeszcze w budynku, to tylko strażnicy, zarażeni i sam Rais, którego Hoseok był przecież prawą ręką.
- Co ci się stało? - wyrwało mi się, na co Grizzly parsknął krótkim śmiechem.
- Mózg mi się stał - sarknął mężczyzna.
- Polemizowałbym - odpyskował szybko Jeon. Trzepnąłem go w ramię, zaraz ruszając w stronę Hoseoka, żeby przyjrzeć się wciąż krwawiącej ranie. Nie zaszedłem jednak za daleko, bo Jungkook zdążył złapać mnie za nadgarstek. - Co ty robisz?
- Chcę zobaczyć ranę z bliska i dowiedzieć się trochę więcej? A co mogę robić? - burknąłem, próbując się wyszarpnąć.
- Mógłbyś mnie też przy okazji rozwiązać, byłoby mi całkiem miło - wtrącił Hoseok, przekręcając się lekko w bok, żeby pokazać nam, że nie trzymał rąk za plecami z własnej woli. Dość gruby sznur oplatający jego nadgarstki skutecznie je unieruchamiał, a w połączeniu z ranną nogą dawało to mężczyźnie bardzo małe szanse na ucieczkę czy przeżycie.
Nie zwracając uwagi na protesty Jeona, podszedłem do Hoseoka i dość niezdarnie rozciąłem węzeł, żeby ranny bokser mógł rozprostować ręce.
- Kto cię postrzelił? - dopytałem, mając nadzieję, że tym razem uzyskam bardziej konkretną odpowiedź.
- Rais - powiedział beznamiętnie Grizzly. - Na swoje nieszczęście nie jestem skończonym debilem i zauważyłem, że coś kombinuje.
- Czemu cię po prostu nie zabił? - spytał poirytowany Jungkook.
- Chyba jeszcze się złościł o to, że skopałeś mi dupę, dlatego kazał mi zdychać powoli - przyznał Hoseok.
- Idziemy najpierw zajebać jego, twoje cierpienia ukrócimy, jak już będziemy wracać - zarządził Jeon, już mając skierować się w stronę kolejnych schodów.
- Nie tędy - powiedział szybko Jung. - Dwa piętra nad nami zostały doszczętnie zaminowane. Zresztą, Raisa nawet tu nie ma.
- O czym ty...
- Nie jest głupi. Wie, że jeśli do niego dotrzecie, to możecie zaszkodzić jego planom chaosu - mężczyzna wywrócił oczami przy dwóch ostatnich słowach. - Cała ta gadka z wieżą miała was sprowokować do wejścia na najwyższy budynek i wysadzenia się samemu. Kilka pięter by się zapadło, ale budynek by nie runął, nie zagrażając innym wokół - Hoseok spojrzał sugestywnie na niższy budynek po naszej prawej. - Stamtąd też mógł was wygodnie obserwować.
CZYTASZ
Dying Light | Jikook
Fanfiction"Oczy całego świata są zwrócone na miasto Harran, gdzie dwa miesiące temu wybuchła epidemia nieznanej dotąd choroby. Wciąż nie jest jasne, co spowodowało ten wybuch. Miejscowe Ministerstwo Obrony wzniosło wokół miasta mur, mający zapobiec rozprzestr...