[39,0] - Na krawędzi

560 38 167
                                    

- Tęskniliście?

- Jak nigdy, Jung - warknął Jeon, zaciskając dłonie w pięści. - Nos już trochę ci się zagoił? Mam poprawić?

Grizzly uśmiechnął się kącikiem ust, patrząc na drugiego boksera z czystym politowaniem. Sam siedział na podłodze pod stosem równo ułożonych cegieł, z rękami za plecami i z nogami ugiętymi w kolanach. Oczami wyobraźni widziałem, jak mężczyzna w jednej chwili odpycha się od ziemi, a zza pleców wyciąga jakąś broń, którą sięga gardła jednego z nas. Hoseok siedział jednak niezmiennie w tej samej pozycji, jakby czekał, aż sami do niego podejdziemy, by dać się złapać w jego pułapkę.

- Nie będzie takiej potrzeby, Jeon. Powinieneś zachować siły na walkę z kimś innym - powiedział Grizzly, z powrotem przybierając swój poważny, wyprany z emocji wyraz twarzy.

- Tchórzysz, co? Myślisz, że tym razem też puszczę cię żywo, żebyś potem mógł powlec się za nami i wbić mi nóż w plecy? Nie jestem idiotą - warknął Jungkook, pewniej chwytając swoją maczetę.

- "Powlec" to bardzo odpowiednie określenie - burknął z przekąsem Grizzly. Zanim którykolwiek z nas zdążył spytać, co miał na myśli, mężczyzna wyprostował jedną z nóg, ukazując nam zakrwawiony materiał spodni i brzydką ranę postrzałową w górnej części uda.

Otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć, że Grizzly dał się komuś postrzelić. Zresztą, kto mógłby to zrobić? Jeśli ktokolwiek był jeszcze w budynku, to tylko strażnicy, zarażeni i sam Rais, którego Hoseok był przecież prawą ręką.

- Co ci się stało? - wyrwało mi się, na co Grizzly parsknął krótkim śmiechem.

- Mózg mi się stał - sarknął mężczyzna.

- Polemizowałbym - odpyskował szybko Jeon. Trzepnąłem go w ramię, zaraz ruszając w stronę Hoseoka, żeby przyjrzeć się wciąż krwawiącej ranie. Nie zaszedłem jednak za daleko, bo Jungkook zdążył złapać mnie za nadgarstek. - Co ty robisz?

- Chcę zobaczyć ranę z bliska i dowiedzieć się trochę więcej? A co mogę robić? - burknąłem, próbując się wyszarpnąć.

- Mógłbyś mnie też przy okazji rozwiązać, byłoby mi całkiem miło - wtrącił Hoseok, przekręcając się lekko w bok, żeby pokazać nam, że nie trzymał rąk za plecami z własnej woli. Dość gruby sznur oplatający jego nadgarstki skutecznie je unieruchamiał, a w połączeniu z ranną nogą dawało to mężczyźnie bardzo małe szanse na ucieczkę czy przeżycie.

Nie zwracając uwagi na protesty Jeona, podszedłem do Hoseoka i dość niezdarnie rozciąłem węzeł, żeby ranny bokser mógł rozprostować ręce.

- Kto cię postrzelił? - dopytałem, mając nadzieję, że tym razem uzyskam bardziej konkretną odpowiedź.

- Rais - powiedział beznamiętnie Grizzly. - Na swoje nieszczęście nie jestem skończonym debilem i zauważyłem, że coś kombinuje.

- Czemu cię po prostu nie zabił? - spytał poirytowany Jungkook.

- Chyba jeszcze się złościł o to, że skopałeś mi dupę, dlatego kazał mi zdychać powoli - przyznał Hoseok.

- Idziemy najpierw zajebać jego, twoje cierpienia ukrócimy, jak już będziemy wracać - zarządził Jeon, już mając skierować się w stronę kolejnych schodów.

- Nie tędy - powiedział szybko Jung. - Dwa piętra nad nami zostały doszczętnie zaminowane. Zresztą, Raisa nawet tu nie ma.

- O czym ty...

- Nie jest głupi. Wie, że jeśli do niego dotrzecie, to możecie zaszkodzić jego planom chaosu - mężczyzna wywrócił oczami przy dwóch ostatnich słowach. - Cała ta gadka z wieżą miała was sprowokować do wejścia na najwyższy budynek i wysadzenia się samemu. Kilka pięter by się zapadło, ale budynek by nie runął, nie zagrażając innym wokół - Hoseok spojrzał sugestywnie na niższy budynek po naszej prawej. - Stamtąd też mógł was wygodnie obserwować.

Dying Light | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz