RENJUNTak jak przewidywaliśmy, pizza przyjechała dwie godziny później. Przez ten czas zdążyliśmy się wykąpać i się poprzytulać. Wydawałoby się, że jest wszystko idealnie. Tak, jak pragnąłem. Jeno zmienił się nie do poznania, chyba że to tylko chwilowe i później znów wszystko wróci do przeszłości. Postarałem się wygonić jednak te myśli z głowy i skupić się na jedzeniu. Po dwóch kawałkach już miałem dość, ale Jeno wepchnął we mnie jeszcze jeden i tym właśnie sposobem zjedliśmy całą. Położyłem się na dywanie nie mogąc się ruszyć. Nade mną nagle uchylił się starszy, śmiejąc się.
- Przez Ciebie nie mogę wstać.
- Naprawdę? Zjadłeś tylko trzy kawałki.
- To i tak dosyć dużo, ona jest wielka!
- Specjalnie żebyś się najadł.
Pomógł mi się podnieść i po chwili siedziałem na jego kolanach, wtulony w klatkę piersiową i zamknąłem oczy. Chłopak wziął z kanapy koc i owinął nas nim szczelnie. Mruknąłem cicho i przykryłem się nim prawie do połowy twarzy. Jeno oparł się o kanapę.
- Wygodnie Ci tak? - spytałem.
- Wygodnie. Śpij Renjunnie, nie przejmuj się.
- Mhmm...
~~~
- Zamknij się i stąd wypierdalaj!
Usłyszałem za drzwiami. Usiadłem w tym momencie spanikowany i próbowałem uciszyć swój oddech. No nie, znów to samo. Ostatnio zdążyłem już się nabawić naprawdę wielu stresów, a teraz o co chodzi? Tradycyjnie jak zawsze, wstałem, podszedłem do drzwi i nie robiłem nic innego tylko podsłuchiwałem. No i próbowałem wyrównać swój ciężki oddech tak jak trzęsące się ciało.
Po chwili usłyszałem kroki, ale nie zdążyłem uciec. Drzwi uderzyły we mnie z naprawdę ogromną siłą, tuż w głowę. Upadłem na ziemie i jęknąłem głośno z bólu.
- A kogo my tu mamy? - usłyszałem zupełnie obcy głos.
- Nawet nie waż się do niego zbliżyć bo pożałujesz! - wykrzyknął Jeno. - Co ty mu zrobiłeś?!
- Chyba twój chłopak lubi podsłuchiwać, co?
- A to już nie twoja sprawa. Dałem ci to co chciałeś teraz wypad!
- Nie dałeś mi wszystkiego.
- Tak, a co jeszcze niby miałem?
- Jego.
Kątem oka widziałem, jak wskazuje na mnie. Nie, tylko nie to. - pomyślałem. Dlaczego zawsze mnie to musi spotykać? Modliłem się tylko o to, żeby Jeno coś z tym zrobił i oczywiście żeby nic mu się nie stało. Jestem świadomy, że takie zagrywki są strasznie niebezpieczne. Dlaczego nie może być już dobrze? Miałem ochotę się rozpłakać.
- Chyba po moim trupie.
- Oh Jeno, jesteś naprawdę naiwny. Chcesz, żebyśmy zostawili Cię w spokoju to daj nam swojego chłopaka.
- Zaraz to Ciebie może już nie być w ogóle na tym świecie jeśli tylko go tkniesz.
- Ale się boję. - powiedział sarkastycznie.
Nie zauważyłem, kiedy weszło więcej osób. Dwóch z nich złapali Jeno i go przytrzymali. Zacząłem krzyczeć i się wyrywać, żeby go zostawili. To samo on. Szarpał się, ale na nic. Potrzebował jeszcze więcej siły. Oni byli silniejsi. Przede mną tylko siedział ten obrzydliwy typ i ślinił na mój widok.
Złapał mnie za twarz i zaczął oglądać ze wszystkich stron. Siłą powstrzymywałem łzy.
- Zostaw go bo obiecuję, jak tylko będę wolny to Cię zabiję!
- No cóż, ale nie jesteś, mój kochany. Teraz Renjun jest tylko mój. A ty sobie nie poradzisz z nimi. - wskazał na facetów, którzy trzymali Jeno. - Jesteś za słaby.
- Ja za słaby?!
- Zabawny jesteś. - spojrzał teraz na mnie. - Masz ochotę się pobawić, skarbie?
Czułem, jak Jeno zaczyna wyrywać się coraz mocniej.
JENO
Świadomość, że jestem uwięziony i że nie mogę uratować Renjuna, szczerze mnie wykańczała. Nie mogłem patrzeć na to, jak go dotyka i na niego patrzy. Nie mogłem znieść tego, że jestem tak blisko niego i nie mogę mu pomóc. Co ze mnie za chłopak? Już było dobrze, naprawdę mogło być tak cały czas. Teraz tylko bałem się o życie Renjuna.
Widziałem, jak Yongnam dotyka chłopaka po twarzy, potem go obejmuje. Tego już za wiele. Nie mogłem na to patrzeć i wreszcie się wyrwałem z całej swojej siły, wpadłem na tego gnoja i zacząłem go bić z całej siły za to, że śmiał w ogóle zbliżyć się do blondyna.
- Zamiast odstawiać tą całą szopkę to możesz spojrzeć tam.
Wskazał na Renjuna. Wyglądał tak niewinnie i krucho. Łzy leciały mu po twarzy. Chciałem schować go w swoich ramionach i już nigdy w życiu nie wypuszczać, aby zawsze był bezpieczny. Zjechałem wzrokiem jeszcze niżej i to, co zobaczyłem sprawiło, że zrobiło mi się słabo.
- Renjun! - krzyknąłem przez mgłę i zacząłem biec w stronę młodszego. Miałem wrażenie, że świat zwolnił i wszystko się dzieje w zwolnionym tempie. Bałem się, że nie zdążę.
Nie, to nie może się tak skończyć.
___
Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie miałam pomysłów. Teraz dochodzimy już do końca, mam nadzieję, że wam się podobało!