30. Wyjście

71 15 7
                                    


Byłem nadal wściekły na Jeno za to, że wziął mój telefon bez mojej zgody, albo chociażby poinformowania mnie. Nie, prędzej to drugie. Wiadomo, że nie dałbym mu go tak po prostu. Może niektórzy mogliby pomyśleć, że przesadzam, jednak mam tam wiele prywatnych rzeczy o których nie chcę, aby ktokolwiek się dowiedział. Nawet ktoś, kto jest moim chłopakiem i jesteśmy niesamowicie blisko. Każdy ma jakieś swoje sprawy i sekrety a to jest normalne. Jak najbardziej normalne.

- Renjun no, ile razy mam Cię przepraszać? - jęknął już zniecierpliwiony Jeno. - Spałeś, a twoja mama się o Ciebie martwiła.

- Miałem wyciszony telefon. Równie dobrze mogłeś tego nie zauważyć.

- Renjunnie... - podszedł do mnie i objął mnie w pasie, gdy stałem przy oknie w jego kuchni ubrany w szlafrok po kąpieli. - Wybaczysz mi?

Jego oddech przy moim uchu przyprawił mnie o dreszcze. Oparłem się mimowolnie o jego klatkę piersiową.

- J-jeno... - jęknąłem, gdy zaczął rozwiązywać jego szlafrok, który miałem na sobie.

- Nadal nie otrzymałem odpowiedzi, skarbie.

Cały czas jego usta muskały moją skórę. Odwiązał go w końcu, a ja się wyrwałem i znów go zawiązałem.

- Dobra wybaczam Ci. Zadowolony? - powiedziałem sarkastycznie i wyszedłem z pomieszczenia.

Skierowałem się do łazienki, gdzie ubrałem się w moje wczorajsze ciuchy. Starszy chciał mi zaproponować swoje, ale za dużo już mi pożyczał a ja nie chciałem go do niczego wykorzystywać ani być ciężarem, więc zostałem przy swoich. I tak będę w końcu musiał wrócić do domu. Nie ważne jak bardzo się bałem tej całej „mafii".

Gdy się ubrałem, zamiast wyjść z łazienki to podszedłem do okna. Miałem widok na jedną z największych galerii w Seulu, parku oraz wielu innych ogromnych budynków wokół. Były też drogi, na których przejeżdżało miliony samochodów. Mieszkam tutaj mniej niż miesiąc, ale takie widoki mnie nadal fascynują i są dla mnie czymś nowym. Dla osoby, która nigdy nie widziała nawet trochę mniejszego miasta niż takie na żywo, to na pewno było czymś nowym.

Wpatrywałem się również w chodnik na dole i ujrzałem Marka Lee wraz ze swoim chłopakiem Donghyuckiem. Kierowali się w stronę tego budynku i drzwi wejściowych. Szli za rękę i wyglądali na całkiem szczęśliwych. Czyżby wymyślili jakiś plan...?

Usłyszałem również dźwięk domofonu sygnalizujący o tym, że wpisali kod i za chwilę tu będą.

- Renjun, chodź tutaj. - starszy zapukał w drzwi łazienki.

Wyszedłem.

- Donghyuck i Mark idą. - powiedziałem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Mają dla nas jakieś wieści. - przytulił mnie. - Na pewno nie jesteś zły?

- Może jestem, może nie. - pokazałem mu język.

- Jesteś strasznie zmienny. - stwierdził.

Chciałem coś odpowiedzieć, ale drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy w nich dwóch chłopaków, których kilkanaście minut temu widziałem na chodniku na dole.

- Hej chłopaki. Mamy dobrą wiadomość.

Przybiliśmy sobie wszyscy piątki.

- Gadaj a nie. - powiedział zniecierpliwiony Jeno, cały czas mnie obejmując.

- Mam plan jak wsadzić ich do pudła.

Starszy się zaśmiał tylko.

- Do pudła, naprawdę? Nie mogłeś niczego lepszego wymyślić? Przecież mogą stamtąd uciec lub w ogóle nie pójść, sam wiesz. I to ma nas niby uspokoić?

- Eh Jeno nie wiesz o co mi chodzi. Możemy ich wrobić w morderstwo.

- Jak do cholery wrobić w morderstwo?
Co ty kminisz? To brzmi absurdalnie.

Dobra, to o czym gadali tak właśnie brzmiało. Mogłem się zgodzić z młodszym Lee. Przecież ten pomysł nie ma sensu, przynajmniej moim zdaniem. Ale jeśli to ma sprawić, że nie będę musiał bać się wyjścia z domu to jestem za. Byleby Jeno się nic nie stało.

- Kurwa Jeno mógłbyś być chociaż raz dla mnie milszy. - warknął najstarszy z nas.

- Dobra mniejsza. Gadaj od razu jak a nie przeciągasz w nieskończoność. I kogo do cholery chcesz zabić?!

W tej chwili Mark odebrał telefon. Powiedział tylko szybkie „okej" i się rozłączył. Skierował wzrok na mojego chłopaka.

- Musimy teraz iść. - powiedział szybko Mark. - Donghyuck, zostaniesz tutaj z Renjunem. My musimy coś załatwić dobrze? - przytulił swojego chłopaka, a ten się zgodził.

Jeno spojrzał na mnie wyczekująco, jakby oczekując odpowiedzi.

- Tak tak, idźcie. My zostaniemy.

Modliłem się, aby nie usłyszeli krzty sarkazmu. Nie podobał mi się pomysł zostania sam na sam w nieswoim domu z obcym chłopakiem, którego widziałem kilka razy w szkole i z którym rozmawiałem tylko raz, i to jeszcze wczoraj. Z drugiej strony uratował mnie, więc może nie będzie aż taki zły?

Jeno przytulił mnie na pożegnanie bardzo mocno i wyszeptał do ucha;

- Niedługo wrócę.

[][][]

Powoli zbliżamy się do końca ~

Obsession • noren •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz