- Renjun? - usłyszałem tak jakby przez mgłę. - Renjun, słyszysz mnie? .Jęknąłem tylko. Nie mogłem rozpoznać głosu. Było mi jednak bardzo wygodnie i ciepło. Czułem też, że jestem czymś miękkim przykryty. Możliwe, że kocem. Czułem lekki powiew ciepłego wiatru. Wyczułem też, że w pomieszczeniu było ciemno. Próbowałem otworzyć oczy, ale zmieniłem zdanie, gdy usłyszałem jeszcze jakiś głos w pokoju. Poruszyłem tylko powiekami, nie mogąc tego zrobić.
- Ej Jeno! - usłyszałem obok siebie i od razu wiedziałem do kogo ten głos należy. - Chyba się budzi!
Zacząłem sobie wszystko przypominać. Ostatnie co pamiętam, to mój chłopak strzelający do jakiegoś innego, upadające ciało, pełno krwi i ciemność. Nadal byłem przerażony tym co zobaczyłem. Nie wiedziałem co czuć teraz względem Jeno. Bałem się okropnie. Wyglądał w tamtej chwili naprawdę przerażająco tak jak ta scena i domyślam się, że ten widok na długo nie zejdzie mi z oczu.
- Dzięki Hyuck, że z nim chwile posiedziałeś. Możesz już iść.
Słyszałem wychodzące kroki i zamknięcie drzwi w pokoju. Gdy otworzyłem lekko oczy, zobaczyłem Lee. Zamykał właśnie drzwi w pokoju i podchodził do łóżka, na którym się znajdowałem. Usiadł obok.
- Renjun...
- Tak tak wiem, co chcesz mi powiedzieć. - przerwałem mu i usiadłem trochę za szybko, więc zakręciło mi się w głowie. - Że znowu naraziłem się na niebezpieczeństwo i że zrobiłem źle znowu podsłuchując. - dałem nacisk na słowo „znowu". - Ale to nic w porównaniu z tym, co ty zrobiłeś.
- Wiem, nie chciałem żebyś na to patrzył.
Przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło. - Ale pewnie wiesz też o tym, że jestem na Ciebie strasznie zły, że mnie nie posłuchałeś. Mogło Ci się coś stać. - mówił spokojnie.
- Wyszedłeś na cały dzień, co miałem sobie pomyśleć? Co z tego, że to Donghyuck wpadł na ten pomysł. Sam bym poszedł sprawdzić. A ty sobie wychodzisz nie dając znaku życia, więc na twoim miejscu nie byłbym zdziwiony.
- Renjun...
- Nie tłumacz się!
- Ale Renjun, my się chyba nie zrozumieliśmy. - warknął. - Jak mówię, że masz się nie pakować w kłopoty i nie wtrącać w to to ty jak zwykle musisz robić swoje!
Przestraszyłem się trochę.
- No i co mi teraz zrobisz, co? - odpyskowałem. - Też mnie zabijesz?
Zamurowało go. Jego mięśnie na rękach widoczne przez czarny podkoszulek napięły się, a twarz wykrzywiła w jakimś dziwnym wyrazie. Cofnąłem się trochę, bojąc się jego reakcji. Tak, miałem świadomość, że go wkurzyłem. Czego on się spodziewał? Że będę akceptować w naszym związku takie coś? To on mnie chyba nie zrozumiał.
- Słuchaj, mały. - złapał mnie za koszulkę i przyciągnął z całej siły do siebie. - Chciałem być dla Ciebie miły, ale widzę, że nie idzie.
Pisnąłem ze strachu i chciałem się mu wyrwać, ale jego mięśnie w porównaniu do moich, których wcale tam nie było, to jest wielka różnica. Nie miałem z nim szans szczególnie wtedy, gdy się na mnie wkurzy. Na przykład teraz. Strasznie się bałem, co mi zrobi. Łzy podeszły mi do oczu, ale nie chciałem dać im spłynąć. Chciałem pokazać mu, jaki jestem silny i że w ten sposób mnie nie złamie. Zastanawiałem się tylko ile wytrzymam.
- Słuchaj mnie. Wiesz ile niebezpiecznych ludzi było naokoło? Nawet z mojej grupy. Nie wszyscy Cię znają, więc mogli Cię wziąć za intruza i co wtedy? Sekundę by im zajęło pozbycie się świadka. Jak inaczej do kurwy nędzy mam Ci wytłumaczyć, że nie możesz pakować się w takie coś?!
Wkurzał mnie coraz bardziej. Oczywiście wszystko poszło na mnie.
- Lepiej powiedz to swojemu przyjacielowi. - warknąłem. - To on mnie na to namówił.
- A ty co, języka nie masz żeby odmówić? Ty to w ogóle umiesz robić? Nie wydaje mi się, żeby tak było.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- Kurwa Jeno przeginasz! - krzyknąłem.
- Ja przeginam? - zaśmiał się. - Spójrz lepiej na siebie. Czy ty kiedykolwiek mógłbyś się mnie posłuchać?!
- A co ty moją matką jesteś, że mam Cię słuchać?
Starszy wziął mnie za nadgarstek z całej siły i podniósł, a ja jęknąłem z bólu. Miałem wrażenie, że zaraz mi ją złamie. Łzy już powoli zaczynały spływać z moich policzków. Byłem jednocześnie przerażony, smutny i wściekły. Wykorzystałem moment, gdy mnie puścił i chciałem uciec, jednak zostałem brutalnie przyciśnięty do ściany.
- Miałem rację. Po dobroci z tobą się nie da.
I mnie uderzył.
{}{}{}
🤔