Rozdział 24

255 16 10
                                    

CZĘŚĆ DRUGA SABRIEL


Sam cieszył się ich szczęściem. Jezu Chryste, jego zdaniem, po wszystkich tych miesiącach bólu i braku zaufania, niepokoju i niepewności zasługiwali na jakąś pierdoloną nagrodę czy coś. Kiedy tego dnia odebrali go ze szkoły, Sam na pełną minutę zaniemówił, po czym najpierw mocno uściskał swego brata, a potem Casa. Przytulił Casa na nieco dłużej i wymamrotał „Złam mu serce jeszcze raz, a cię wykończę", ale szybko klepnął go po plecach dając znać, że tylko żartował.

Dobra, może częściowo. Cieszył się, że Cas wrócił, że on i Dean wszystko sobie wyjaśnili. Pewnie, że Cas rezygnujący z pracy byłby utrudnieniem, ale nie takim, by sobie z nim nie poradzili. Technicznie rzecz biorąc nie było dowodu, że molestował czy dotykał Deana przed tamtym dniem, a do tego już odszedł z pracy, więc nie było mowy, aby ktoś mógł wnieść pozew. Wieczorem zjedli w domu, ale Sam zabrał się szybko – musiał wytrzymać całą kolację z dwoma gołąbkami trzymającymi się za ręce i patrzącymi na siebie tak, jakby niewiele brakowało im do rzucenia się na siebie tu i teraz. Był niemal pewien, że w chwili, gdy zamknął drzwi, dokładnie to zrobili, ale nie czekał, aby się o tym przekonać. Na noc został u przyjaciela i ujrzał Deana dopiero następnego dnia po szkole, gdy ten przyjechał go odebrać. Widok brata uśmiechniętego, wręcz lśniącego szczęściem i zadowoleniem sprawił, że Sam zadławił się rozczuleniem. Oczywiście, była jeszcze zazdrość. Teraz, gdy jego brat wraz z narzeczonym byli szczęśliwi, Sam nic nie mógł poradzić na szaloną zazdrość o to, co ich łączyło. Wciąż miał 14 lat, teraz już niemal 15, a Gabriela nie było, wyniósł się do LA, znalazł się poza zasięgiem, zaś Sam miał ochotę wrzeszczeć i walnąć komuś za niesprawiedliwość, jaką było jego życie.

Dwa dni po tym, jak Dean i Cas zeszli się ponownie, Sam napisał do Gabriela. Miał dość ukrywania, tłumienia tego, co czuł, więc zamiast tego otwiorzył swoje serce.


Gabe,

prawdopodobnie już słyszałeś o tym od Casa – znowu są razem! Rany, nie sądziłem, że Dean mu kiedykolwiek wybaczy, ale cieszę się, że to zrobił. Jasne, że muszą przezwyciężyć pewne problemy, ale teraz, jak sądzę, są kurewsko szczęśliwi.

Wiem, czemu zrobiłeś to, co zrobiłeś. Powtarzam sobie każdego dnia, że to rozumiem. Ale nic nie mogę poradzić na to, Gabe, jak bardzo za tobą tęsknię. Wiem, że to, co zrobiliśmy, było błędem, ale tęsknię za tobą, chcę cię zobaczyć i nienawidzę tego, że musiałeś z tego powodu, przeze mnie, wyjechać.

Gabe, chcę cię zobaczyć.


MIESIĄC PÓŹNIEJ

Gabriel spędził dwa miesiące bytności w LA przyzwyczajając się do nowego życia. Postanowił nie wynajmować mieszkania w centrum, choć było mu stamtąd bliżej do pracy, i znalazł ładne miejsce w słonecznej Południowej Pasadenie, mały, ale dobrze utrzymany piętrowy dom. Dla niego jednego był za wielki, więc znalazł sobie współlokatora o imieniu Luke. Gościu był wystarczająco miły, nawet radosny, i na szczęście zdawało mu nie przeszkadzać to, że Gabriel jako promotor klubowy pracował w dziwnych godzinach; czasami Gabriel wracał do domu dopiero o 6 rano, akurat wtedy, gdy Luke się budził i szedł na swoją zmianę w szpitalu.

Wszystko działało sprawnie. Trzymali się od siebie z daleka i na szczęście obeszło się bez seksualnego napięcia, bo Luke był hetero, a Gabriel wciąż po uszy zakochany w Samie.

Sam. Chłopiec, który był za wysoki, za piękny, za mądry i zbyt doskonały, jak na swoje 14 lat. Z tego powodu Gabriel czuł się jak pierdolony zbok, dotykając się w nocy i wspominając ich wspólny, gorączkowy pocałunek, ale nic innego mu nie pomagało.

Próbował randkować, do diabła, nawet przyprowadził do domu kilka jednonocnych podrywek. Seks w najlepszym razie był żałosny, a kiedy odchodzili rano, czuł się jeszcze pustszy w środku. Jego łóżko w rozmiarze King Size kpiło sobie z niego, więc się go pozbył najszybciej, jak mógł. Sprzedał je i kupił mniejsze podwójne. Nowe łóżko było wystarczająco duże dla niego i dla bezpańskiego psa, którego adoptował i który przypominał mu Sammy'ego swoimi dużymi, złotobrązowymi oczami oraz wiszącymi kręconymi włosami i kudłatymi uszami. Nazwał go Rufus i każdego dnia wieczorem przed pracą chodził z nim po okolicy na spacery.

Dzień dobry, psorzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz