Rozdział 27

242 12 0
                                    

Gdy tak się dotykali, raz łagodnie, innym razem gorąco i namiętnie, Sam stracił poczucie czasu. Kiedy doszedł po raz trzeci – a może to był czwarty? – tylko dzięki ręce Gabriela na swoim członku, Sam padł obok niego na łóżko i luźno oplótł go ramionami. Leżeli tak przez chwilę, słuchając nawzajem swoich oddechów i ciesząc się ciszą. Niczego nie trzeba było mówić.

Wiedzieli, jak bardzo się nawzajem kochali i oto wreszcie coś z tym zrobili – po trzech długich latach. W tej właśnie chwili Sam prawdopodobnie nie mógłby być szczęśliwszy. Odwrócił głowę i popatrzył na Gabriela, który zdawał się być równie przyjemnie wyczerpany, co Sam, i uśmiechnął się leniwie do niego. Nie zauważył, kiedy zasnął, ale kiedy następnym razem otwarł oczy, na zewnątrz było ciemno, a zegar pokazywał 2 rano. Dopiero po kilku chwilach Sam zdał sobie sprawę z tego, gdzie był i czyje ramiona i nogi oplatały go tak ciasno. Uśmiechnął się i przysunął bliżej do Gabriela. Ukrył twarz w jego szyi, po czym zasnął, ponownie wdychając jego zapach.


- Zabiję go! - Dean odłożył telefon i odepchnął krzesło tak silnie, że mebel padł na kuchenną podłogę. Cas wyglądał na zmartwionego i również wstał, unosząc ramiona w bezskutecznej próbie uspokojenia męża. - U Jess, cholera! Jezu kurwa Chryste, zamorduję go!

To nie tak, że Dean planował szpiegować brata. To nie w jego stylu i nigdy nie było. Ale kiedy mama Jess zadzwoniła pół godziny temu dając Deanowi znać, że Sam zapomniał swoich szkolnych rzeczy, zanim wyszedł, Dean dostał świra. Po zaledwie kilku minutach Jess wyznała z wyraźnie słyszalnym poczuciem winy w głosie, że Sam powiedział jej, iż wybiera się w odwiedziny do przyjaciela w LA i że Jess nie powinna nikomu o tym mówić.

W ciągu kolejnych 10 minut Dean zostawił bratu 18 wiadomości głosowych i nie zamierzał przestać dzwonić, dopóki ten nie odbierze.


Gabriel z westchnieniem obudził się około 8 rano. Zamrugał odganiając sen z oczu i odwrócił głowę, by popatrzeć na chłopaka aktualnie zajętego pochrapywaniem mu w ramię. Zachichotał i odgarnął Samowi włosy z oczu, wzdychając, gdy chłopak mruknął z zadowoleniem i przytulił się bardziej.


Zupełnie, jakby całe życie na to czekał... by poczuć się tak kompletnym tylko dzięki oglądaniu, jak ktoś śpi. Była to jedna z najdziwniejszych rzeczy na świecie, gdy przedstawiono ją w książce o wampirze obserwującym nastoletnią dziewczynę w trakcie snu bez jej wiedzy... ale obserwując Sama teraz, śpiącego w jego łóżku, w jego ramionach, Gabriel mógł to niemal zrozumieć. Na twarzy Sama widniał teraz spokój, jaki nie gościł na niej za dnia. Cały stres zdawał się ulotnić i Gabriel przysięgał, że Sam wyglądał wręcz anielsko w swoim pięknie, z opaloną skórą, miękkimi ustami i długimi ciemnymi rzęsami, które na policzkach wyglądały jak czarne cienie. Gabriel zamknął oczy i pocałował chłopaka w czoło pragnąc, aby czas płynął wolniej... nawet, jeśli wiedział, że za parę godzin będzie się musiał zbierać na otwarcie klubu... co prawdo to miało dopiero wystartować o 20.00, ale miał jeszcze dużo do przygotowania. Liczył, że Sam to zrozumie. Bo Gabriel wiedział, że Azazel wyrozumiały by nie był.


Cas westchnął i objął Deana, całym ciałem zmuszając go, by przestał krążyć po salonie.

- Dean, uspokój się... prawdopodobnie ma wyłączony lub wyciszony telefon... ja... myślę, że wiem, gdzie on jest - Dean wykręcił się z objęć Castiela i zwrócił na niego wściekłe spojrzenie, przed którym Cas się mimowolnie uchylił. - Uspokój się... nic mu nie jest... on... prawdopodobnie jest w LA razem z Gabrielem... Gabe przyleciał tu dwie noce temu, dziś ma w mieście otwarcie kolejnego klubu. Wysłał mi maila i sądzę, że Sam mógł go przeczytać... przypadkowo zostawiłem wiadomość na ekranie - Cas wyglądał niepewnie, jakby to raczej była jego wina, że zostawił wiadomość na widoku, niż wścibstwa Sama. - Możemy zadzwonić do Gabriela, ma komórkę, której nigdy nie wyłącza.

Dzień dobry, psorzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz