Rozdział 52

4.9K 252 35
                                    


Siedziałam w swoim dormitorium wraz z Draco, który towarzyszył mi kiedy odrabiałam pracę domową z eliksirów, której ostatnio było aż nadto. Nie byłam jedyną osobą, która zauważyła, że profesor Slughorn stał się bardzo wymagający, nikt nie miał pojęcia, czemu Horacy chodzi jak na szpilkach i jest cały czas nerwowy.

Odsunęłam od siebie sytuację z nadwrażliwym profesorem na bok i skupiłam się na pozytywach.

Parę godzin temu oficjalnie moja głowa była w pełni sprawdzona przed wejściem z zewnątrz, można by powiedzieć, że Draco miał już w tej dziedzinie nową konkurencję. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że wszystkiego się dowiedziałam.

Powiedział mi wszystko od deski do deski, między innymi jak przebiegały jego misje i jak to się stało, że trafił do zakonu. Ku mojemu zdziwieniu i jednocześnie zadowoleniu, to ja byłam głównym powodem jego ważnej decyzji.
Czułam wielką ulgę, jednak towarzyszyła mi świadomość, że nie mogę go zawieźć. Miałam wrażenie, że przez ostatnie wydarzenia zmieniło się tak wiele.. Oczywiście na lepsze. Przez gest ślizgona wiedziałam, że jego intencje są szczere i bierze ten związek na poważnie, jednak tak bardzo się o niego bałam. Co jeśli coś pójdzie nie tak i coś, albo ktoś go zdradzi? Może być to chociażby jakaś osoba z zakonu, która pragnie jego zniknięcia, lub nawet głupie niedopowiedzenie, które sprawiłoby, że w oczach Czarnego Pana będzie już tylko zwykłym zdrajcą, którego trzeba się pozbyć jednym prostym zaklęciem. Przeszły mnie nieprzyjemnie ciarki na samą myśl o takie ewentualności.

Draco miał taki charakter jaki miał, jednak trzeba było mu przyznać jedno, przewidywał wszystko na dziesięć ruchów do przodu i wiedział jakie będą konsekwencję jeśli coś pójdzie nie tak. Był bardzo inteligentny i sprytny, czego potrzebowaliśmy w Zakonie.
Nigdy nie przypuszczałabym, że Malfoy mógłby się dla kogoś tak poświęcić z miłości. Kiedyś było to dla mnie abstrakcyjne, bo przecież Malfoy to Malfoy, on się nie zmieniał, był arogancki, cyniczny i to było niezmienne. Jednak coś w nim się jednak zmieniło, albo zawsze było, jednak bardzo, bardzo głęboko.

Blondyn niegdyś zawsze uciekał przed jakimikolwiek emocjami jak od ognia, miał to wpojone od dzieciństwa i było to dla niego czymś obcym. W głębi duszy wiem, że jedyną osobą, która starała się by był w miarę rozwinięty emocjonalnie była Narcyza, bowiem rodzice wiele mi o niej opowiadali. Zawsze miała swoje wyobrażenie o idealnym związku, jednak rodzice wybrali jej Lucjusza ze względu na jego status krwi. Sam fakt, że ludzie wiązali się ze sobą tylko po to, by podtrzymać czystość krwi było dla mnie czymś abstrakcyjnym i niedorzecznym. Matka Malfoy'a z tego względu, że nie chciała, by rodzice się na niej zawiedli to posłusznie bez zająknięcia poślubia Lucjusza Malfoy'a.

Spojrzałam na chłopaka, który siedział naprzeciwko mnie przy biurku i przeglądał najnowszego Proroka Codziennego. Moje serce za każdym razem kiedy go widziałam, dosłownie zaczynało się rozmiękać.

— Draco — rzuciłam przerywając długą ciszę.

—Hm? — mruknął chłopak, nadal przeglądając gazetę.

— Co by było.. Gdyby oczywiście czysto teoretycznie... Twoi rodzice... No wiesz, się o nas dowiedzieli. — wydukałam, szukając odpowiednich słów.

— Cam, czemu zakrzątasz sobie takimi rzeczami głowę? — spytał, patrząc na mnie z troską.

— No bo w normalnym związku poznaje się rodziców i ...

— Masz racje, Cam. — przerwał mi w połowie. — W normalnym związku — dodał nieco oschle.

— Czyli chcesz powiedzieć, że jesteśmy nienormalni? Ja nie mam żółtych papierów, nie wiem jak ty — zaśmiałam się krótko, chcąc rozładować atmosferę.

Nie zapomnij o mnie • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz