Rozdział 46

4.4K 240 55
                                    

Draco

Wyszedłem z jej dormitorium bez jakiegokolwiek słowa. To nie tak, że nie chciałem o nią walczyć, bo w końcu była najważniejszą osobą w moim życiu. Chciałem dać jej przestrzeń, by wszystko przemyślała i podjęła decyzję nie będąc pod wpływem emocji.

Do końca starałem się zachować spokój, jednak złość rozrywała mnie od środka.

— Malfoy? — odezwał się, znienawidzony przeze mnie głos.

— Potter — mruknąłem. Jeszcze tego śmiecia tu brakowało.

— Pokłóciliście się? — uniósł brew.

— Nie twój interes — warknąłem.

— Możemy porozmawiać? — spytał.

— Spierdalaj — rzuciłem i ruszyłem korytarzem w przeciwnym kierunku.

Świetnie. Teraz każdy będzie wiedzieć. Dopiero teraz poczułem jak złość we mnie buzuje. Rozpiąłem dwa guziki mojej koszuli, czując jak robi mi się gorąco. Musiałem się udać do miejsca, gdzie mogłem ochłonąć. Było tylko jedno takie - Wieża Astronomiczna. Po drodze o mało jakiś piątoklasista na mnie nie wpadł, popchnąłem chłopaka i zwyzywałem, a następnie ruszyłem dalej po schodach. Oparłem się o barierki i popatrzyłem na widok z wieży, który za każdym razem był niesamowity. Wziąłem parę głębszych wdechów.

Pamiętam czas, gdy tu zastałem. Siedziała otoczona swoimi książkami w półmroku. Była taka piękna, jednak wtedy prędzej bym dał się pokroić niż miałbym się przyznać, że gryfonka mi się podobała. Na samo wspomnienie tego, co się przed chwilą wydarzyło miałem ochotę się rzucić z Wieży.

To była moja wina. Na początku obiecałem Cam, że się z nią spotkam, plany pokrzyżowało mi spotkanie z Nottem, Blaise i jeszcze dwoma chłopakami, którzy również służyli Czarnemu Panu. Kiedy już skończyliśmy Nott i ja zostaliśmy chwilę dłużej. Teraz plułem sobie brodę, że też musieliśmy prowadzić tą konwersację na korytarzu, gdzie każdy mógłby nas usłyszeć. Na moje nieszczęście, usłyszała to Cam, która praktycznie nigdy tam nie przychodziła.

Jak miałem jej wytłumaczyć taką sytuację? Wcale jej się nie dziwiłem, że tak zareagowała. Skrzywdziłem ją jak nikt inny i nie wiedziałem, w jaki sposób mogę to naprawić. Cameron naprawdę nie wiedziała ile dla mnie znaczy, bo była wszystkim. Dosłownie wszystkim, a ja miałem wyjątkowe szczęście, by to wszystko popsuć w dosłownie jedną minutę.

Kompletnie nie wiedziałem co teraz robić. Czy udawać, że nic się nie stało? Posyłać jej pocieszający uśmiech na korytarzu? Unikać? Błagać o przebaczenie?

Z bezsilności po policzku popłynęła mi pojedyncza łza. Tak bardzo żałowałem, że musiała tego słuchać. Nie potrafiłem sobie wyobrazić co czuła. Doskonale wiedziałem, że złamałem jej serce.

— Kurwa — zakląłem pod nosem czując straszny ból na lewym przedramieniu, który niemalże palił ogniem. To nie był taki sam ból, którego doświadczałem w sytuacjach, gdy Voldemort wzywał na spotkania. To było coś innego.

— Nie... — szepnąłem, kręcąc głową. — Nie teraz — warknąłem.

To oznaczało jedno. Śmierrciożercy są w szkole.

§

Cameron

Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Czego on znowu chciał. Czy nie kazałam mu się wynosić?!

— Mówiłam ci, że masz się stąd wynosić! — wrzasnęłam, ocierając łzy i agresywnie otworzyłam drzwi. Potter cofnął się od drzwi jak oparzony i spojrzał na mnie z zatroskaną miną.

Nie zapomnij o mnie • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz