Rozdział 49

4.3K 250 49
                                    

Draco


Zadowolony wszedłem do dormitorium i spokojnym krokiem rozpiąłem swoją koszulę. Odstawiłem przed chwilą całkiem niezle przedstawienie, i musiałem stwierdzić, że mógłbym zostać aktorem.

Co się tam tak właściwie stało? Otóż McLaggen najwidoczniej nie był mistrzem legilimencji, o ile wiedział w ogóle co znaczy owe słowo. Zaraz po tym jak wszedłem do dormitorium widziałem, że ci się przytulali. Oczywiście poczułem złość i nie chciałem wierzyć, że Cameron by mnie zdradziła, więc wpadłem na genialny pomysł, by wejść do głowy McLaggena i po prostu dowiedzieć się co zaszło.
Chłopak nawet nie drgnął, kiedy penetrowałem jego umysł, co mnie tylko ucieszyło.
Więc jaki był powód, że stał teraz w jej dormitorium i przytulał miłość mojego życia? Odpowiedź była bardzo prosta. Z głowy Cormaca dowiedziałem się, że rzuciła go dziewczyna i przyszedł się spytać Cameron o radę, była dla niego pomocną dłonią. Gdy już wiedziałem, że pomiędzy nimi napewno nic nie zaszło pora było to jakoś wykorzystać.
Taki ślizgoński zwyczaj.
Udawałem obrażonego i nie dałem dziewczynie dojść do głosu tylko dlatego, by mogła się poczuć jak w mojej skórze i zobaczyła jak bardzo frustrujace jest to uczucie, gdy ktoś nie chce jej wysłuchać. Nadto wszystko wiedziałem, że teraz to ona będzie chciała mi wszystko wyjaśnić, tak działa odwrotna psychologia. Kiedy mieszkacie pod dachem z taką rodziną, takie coś jest na porządku dziennym. Tak o to wykorzystałem to wszystko na swoją korzyść.

Teraz wystarczy tylko poczekać do spotkania Zakonu Feniksa, które miało się odbyć niewiadomo kiedy. Musiałem uzbroić się w cierpliwość, jednak wiedziałem, że to wszystko będzie tego warte. Tylko w taki sposób będę mógł na spokojnie z nią porozmawiać, do tego czasu wszystkie emocje opadną i oboje będziemy racjonalnie myśleć.

§

Cameron

Kolejne dni mijały, a z czasem zima całkowicie ustąpiła wiośnie. Nadeszła moja ulubiona pora roku, gdzie wszystko zaczynało na nowo budzić się do życia po długim czasie mrozu i uśpienia.

Z samego rana wstałam, żeby móc podziwiać wstające słońce, niebo było wtedy w przepięknym kolorze moreli. Poranki nadal były mroźne, a na trawie była widoczna szadź, jednak opatulona ciepłymi ubraniami mogłam bez odczucia zimna obserwować najpiękniejszy widok na świecie.

Nigdyś bardzo często budziłam się z samego rana przed śniadaniem i szłam obserwować wschodzące słońce. Był to mój czas resetu i namysłu, mogłam odetchnąć i przygotować się na cały dzień.

Niestety dzisiaj w mojej głowie nadal krążyły myśli dotyczące pewnego blondyna, który nieodwracalnie skradł moje serce. Przez te ostatnie dwa tygodnie wiele razy myślałam o tym, by odpuścić i ruszyć dalej, jednak nie byłam w stanie. Malfoy postanowił mnie unikać, tak jak ja unikałam jego. Nie dawał mi nawet do siebie podejść, bowiem niemalże cały czas był otoczony swoją paczką ze Slitherinu, a kiedy jakimś cudem był sam, to skutecznie mnie unikał. Po części zrozumiałam swój pierwszy błąd, kiedy to ja go unikałam. Teraz dosłownie zamieniliśmy się rolami, jednak mi to wychodziło o wiele gorzej.

§

Grzebałam łyżką w swoich przesiąkniętych od mleka płatkach śniadaniowych.  Zapewne gdyby nie bacznie obserwujący mnie przyjaciele po każdej mojej stronie, na pewno nie zawracałabym sobie głowy czymś tak błahym jak śniadanie.
Można powiedzieć, że wszystko powróciło do normy sprzed paru ładnych miesięcy. Ron zerwał z Lavender po wypadku z trucizną, przez co Hermionie nie schodził uśmiech z twarzy.
Harry i Ginny również się pogodzili stwierdzając, że młoda Weasley chciała dobrze nie mówiąc mu o moim związku z Malfoy'em. Inaczej mówiąc, wszystko było tak jak dawniej, przez co byłam bardzo zadowolona, bo brakowało mi naszej całej piątki w komplecie.
W pewnym momencie do Wielkiej Sali wleciały sowy z pocztą, na naszym stole wylądowało pięć małych listów i trzy egzemplarze Proroka Codziennego. Okazało się, że każdy list był do jednego z nas, tak jak myślałam była to informacja o dzisiejszym spotkaniu Zakonu Feniksa.

— Dzisiaj, dwudziesta — powiedziała Gin. Przeczytałam list i schowałam go do kieszeni jeansów.

— Dziwne, że napisali „obecność obowiązkowa" — zmarszczyła brwi Hermiona.

— Może mają coś ważnego do powiedzenia i chcą wię upewnić, że każdy będzie — wzruszył ramionami Potter.
W tym samym momencie do stołu Slytherinu zasiadł Draco i zaczął czytać prasę. Blaise podsunął mu pod nos jego dzisiejszą pocztę, a chłopak ledwo spojrzał na małą kopertę i schował ją do kieszeni.

Obserwując chłopaka poczułam ukłucie w klatce piersiowej, będąc z dala od niego dosłownie męczyłam się psychicznie.

— Jak się trzymasz? — spytała Ginny, patrząc na mnie troskliwym wzrokiem.

— Trochę kiepsko — westchnęłam. — To znaczy cieszę się, że jesteśmy znowu w komplecie, ale...

— Ale ci go brakuje — dokończyła za mnie Ginny.

— Tak jakby — posłałam jej smutny uśmiech.

— Nie przejmuj się kochana — dodała ruda i przytuliła mnie.

— Myślę, że jeszcze wam się ułoży — stwierdził Potter, a Hermiona i Ron spojrzeli na niego marszcząc brwi.

— Mówi to Harry Potter? Wróg numer jeden Malfoy'a? — prychnęła Granger.

— To nie ma nic do rzeczy — powiedział na swoją obronę — Może byłem zły, wszyscy byliśmy — wzruszył ramionami — Ale też widzieliśmy jak mu na tobie zależy.

— To nie usprawiedliwia jego zachowania. — syknęłam.

— Powinnaś go bardziej zrozumieć. — oznajmił Potter.

— Zrozumieć? — warknęłam. — Czy ty go bronisz? — spojrzałam na chłopaka złowrogo.

— Nie, ale..

— Nie ma żadnego ale. — zdenerwowałam się na tyle, że pare osób ze stołu spojrzała się w moją stronę.

— Harry, dlaczego trzymasz stronę Malfoy'a? — zdziwił się Ron.

— Ja... Nie ważne — rzucił Potter — Pogadamy na spotkaniu, muszę iść do Dumbledore'a.  — dodał i szybko wstał od stołu rozlewając przy tym sok dyniowy.

— Harry! — pisnęła wściekła Hermiona.

— Wybacz — rzucił i wyszedł z Wielkiej Sali. Wyjęłam różdżkę i wycelowałam w stół.

Chłoczyść — mruknęłam. W jednej chwili rozlany sok zniknął.

— Dzięki, Cam — uśmiechnęła się szatynka.

— Nie ma sprawy — uśmiechnęłam się lekko.

— Cam, powinnyśmy już iść. Muszę jeszcze zajść do dormitorium po esej — oznajmiła ruda. Kiwnęłam głową i zwróciłam się do Rona i Hermiony.

— Do później — rzuciłam i razem z Ginny wstałyśmy od stołu.

Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, wiec podniosłam wzrok na stolik naprzeciwko.
Nie kto inny jak Draco Malfoy patrzył się na mnie z lekkim uśmiechem, nie był to złośliwy uśmiech, tylko z ten z sekcji moich ulubionych. A to oznaczało tylko jedno — coś było na rzeczy.

§    §    §

Nie zapomnij o mnie • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz