Rozdział 84

2.8K 210 31
                                    

Cameron

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po długim, ciemnym i opustoszałym korytarzu z białymi ścianami. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, ani jakim cudem się tu znalazłam. Na końcu korytarza po lewej stronie dostrzegłam drzwi, z których padało jedyne źródło światła, niepewnym krokiem postanowiłam pójść w tamtą stronę.
Wchodząc do środka zauważyłam, że jestem w pokoju szpitalnym. Miałam jednak wrażenie, że kiedyś już tu byłam. Co chwila kardiomonitor wydawał z siebie monotonny dźwięk. Spojrzałam w stronę łóżka postawionego na lewej ścianie i powoli do niego podeszłam widząc, że ktoś na nim leży.
Dobrze znany mi mężczyzna, patrzył na mnie zmęczonym wzrokiem.

— Tata? — spytałam z radością w głosie.

— Cami, słońce — szepnął spokojnym głosem i złapał mnie za rękę i lekko pociągnął w swoją stronę. — Tak bardzo cię przepraszam — powiedział, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.

— Nie masz za co przepraszać, tato — zapewniłam z uśmiechem.

— Ależ mam... Byłem naiwny i nieostrożny.. Jak mogłem tak łatwo wpaść w pułapkę Lucjusza? To niedorzeczne...

— To nie twoja wina — zapewniłam, czując ukłucie w sercu.
Ojciec nieco bardziej się rozbudził i nerwowo spojrzał na mnie.

— Uciekaj stąd — wydusił z siebie. — Ona tu jest. Przyszła po mnie — dodał, patrząc na mnie ze strachem.

— O czym ty mówisz tato? Kto przyszedł? — zmarszczyłam brwi i spojrzałam w stronę drzwi nasłuchując, czy rzeczywiście byliśmy tu sami.

Śmierć — odrzekł z poważną miną.

— Jesteśmy tu sami, spokojnie. Jesteś bezpieczny — zapewniłam, gładząc jego rękę.

W pewnym momencie poczułam jak z moim ciałem staje się coś nadzwyczaj dziwnego. Czułam jakby ktoś przejął nade mną kontrolę. Odskoczyłam od ojca myśląc, że to przez jego dotyk, jednak uczucie nie ustawało. Czułam się jakbym siebie nie kontrolowała.

— Zabij go — usłyszałam szept w mojej głowie, który rozszedł się echem.
Zaczęłam się szarpać jednak nie mogłam się ruszyć, spojrzałam po sobie, upewniając się, że nic mnie nie trzyma ale nic takiego się nie działo. Nie wiedziałam co się dzieje.
Zaciskając pięść poczułam jak moja ręka zaciska się na czymś. Był to długi ostry nóż.

— Wiesz, co masz zrobić — usłyszałam znowu nieprzyjemny szept.

— Przestań — syknęłam, próbując rozluźnić uścisk by wypuścić nóż, ale moja dłoń odmówiła mi posłuszeństwa.

— Córeczko, czy wszystko w porządku? — odezwał się mój ojciec.

Wbrew mojej woli podeszłam bliżej ojca i podniosłam nóż ku górze.

— Nie — wyjąkałam, wiedząc co zaraz zrobię. — Nie panuję nad sobą... Przepraszam tato. — dodałam, a następnie poczułam jak moja ręka trzymająca nóż spadła na jego klatkę piersiową.
Tata zawył z bólu, a z miejsca, gdzie go ugodziło tryskała krew. Zaczęłam płakać, widząc jak dźgam swojego ojca raz po razie. Jego krew była teraz wszędzie. Na pościeli, podłodze, ścianach oraz na mojej twarzy, bowiem ledwo co widziałam. Ojciec posłał mi ostatnie spojrzenie, a następnie jego oczy stały się nieobecne.
Nastała cisza, a urządzenie pokazujące parametry życiowe wydawało z siebie przeciągły dźwięk.

Nie zapomnij o mnie • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz