...85...

328 21 0
                                    

-I pamiętajcie wpaść z MinHo na święta, albo chociaż zadzwońcie przez internet jeśli będziecie akurat w szpitalu. - upomniała kobieta gdy przytulała czule dzieciaki na pożegnanie.

Kira razmem z Ggukiem spędzili u nich równo tydzień, co oznaczało że muszą już wracać do Seulu. Praca w końcu nie mogła czekać wiecznie. Oboje byli dorośli i zdawali sobie sprawę, że nie mogą jedynie jeździć tam gdzie im się podoba. Kook musiał zająć się treningami z chłopakami, nadgonieniem tego co stracił przez ten tydzień. Czekał go naprawdę trudny okres, ale musiał podołać. Chciał szybko wszystko uporządkować i przygotować w pełni na przyjście na świat syna. Jego syna...

Gdyby jeszcze rok temu ktoś powiedział mu, że w okresie świąt Bożego Narodzenia zostanie ojcem to by tą osobę wyśmiał. On i bycie ojcem? Nie myślał nigdy, że spotka tak szybko dziewczynę swoich marzeń. Ta okręciła go sobie wokół palca, wiedząc że może zrobić z nim wszystko. Gdy chciała by gdzieś wyszli, rzucał cokolwiek miał w dłoniach by spełnić jej zachciankę. Chciał utrzymać ją przy sobie jak najdłużej. Po tylu kłótniach jakie przeszli, po tych wszystkich przepłakanych nocach gdy byli osobno...

Kurcze, wpadł po uszy. Zakochał się w tym uśmiechu, w uroczym nosku i oczach które patrzyły na niego z czystą miłością.

-Nie musicie się tym martwić, będziemy... - zapewnił rodziców i ostatni raz przytulił oboje, zaraz pomagając wsiąść do auta młodej Park.

-Naprawdę przyjedziemy na święta? - zapytała z iskierkami szczęścia w oczach gdy wyjeżdżali z podjazdu. Nie dało się ukryć, że naprawdę polubiła swoich przyszłych teściów. Traktowali ją jak rodzinę, jak córkę mimo to że jeszcze nią nie była.

-Oczywiście skarbie. Nie wiem jak wyjdzie z porodem, ale postaramy się wpaść na parę dni do Busan. - uśmiechnął się i skupił na drodze, chcąc bezpiecznie dowieźć ich do domu.

-Dziękuję... Nie wiesz jak bardzo się cieszę, że znowu zobaczę twoich rodziców.

-Dopiero co się z nimi żegnałaś. - zaśmiał się i zatrzymał na czerwonym świetle. Mógł śmiało spojrzeć na dziewczynę i jej ogromne wypieki na policzkach. Urocza... - pomyślał mimowolnie.

-Ale... Podoba mi się ta rodzinna atmosfera. To jaki masz kontakt z rodzicami jest naprawdę piękne. Jesteście tak podobni charakterami... - mruknęła przypominając sobie jak mama chłopaka jednego wieczoru siedziała z nią tak po prostu luźno rozmawiając. Kira nigdy nie miała takich chwil ze swoją mamą, dlatego naprawdę ceniła sobie tych parę godzin. Poza tym... Chyba jeszcze nigdy mama nie przytulała jej na pożegnanie, zapraszając szybko spowrotem. To wszystko było tak bardzo inne od tego, do czego przywykła.

-Poczekaj do świąt. Tata zawsze dekoruje dom masą kolorowych światełek a mama piecze pierniki, których zapach roznosi się chyba po całym osiedlu... - zaśmiał się cicho.
-Poznasz przy okazji mojego brata z jego żoną, ciotkę która zawsze przywozi grzane wino i dziadka, który zawsze daje wszystkim takie same skarpetki.

-Chętnie... - powiedziała szczerze i spojrzała na zielone światło gdy ruszali.

Nagle wszystko działo się aż nazbyt szybko. Nagłe chamowanie, zbyt jasne światło od jej strony, głośny pisk opon i okropny trzask.

Kirą rzuciło w bok, całe szczęście na Jeona, który instynktownie złapał ją w pasie. Tylko on miał pas bezpieczeństwa, dlatego musiał z całych sił pilnować swoich dwóch skarbów. Ciemnowłosa uderzyła lekko głową o dach, jednak nie na tyle mocno by coś jej się stało. Zbyt wiele się działo...

Gdy Park otworzyła oczy, zobaczyła że od jej strony drzwi auta są wgniecione mocno do środka i nadal stoi przy nich spory czerwony samochód, którego maska była jakby złożona w pół. W jednej chwili odwróciła się twarzą do JungGuka, sprawdzając co z nim. Jej nic nie bolało, więc od razu martwiła się jedynie o narzeczonego.

-Kookie, słonko... Wszystko dobrze? - zapytała oddychając szybko przez stres i adrenalinę.

-Tak, wszystko w najlepszym porządku. Powiedz lepiej co z Tobą... - przejął się, od razu trzęsącymi dłońmi jeżdżąc po jej ciele by upewnić się, że tej nie stała się krzywda.

-Dobrze wiesz, że w Twoich ramionach nic mi nie grozi... - uśmiechnęła się słabo. Była jednak nad wyraz szczęśliwa, że oboje są cali. Wolała nie myśleć co by się stało, gdyby drugie auto jechało szybciej...

°°°°

W domu byli dość późno. Sama podróż jak i sprawy związane z wypadkiem zajęły masę czasu, przez co oboje zmęczeni, jak najciszej się dało wchodzili do dormu w trakcie nocy.

Była druga, więc z pewnością wszyscy już spali. Nie na rękę było budzić ich parze, zwłaszcza że sami marzyli jedynie o położeniu się do łóżka.

-Idź do pokoju, ja jeszcze... - nie skończył, gdy nagle oboje zostali porwani w ramiona rodziców zespołu.

Jin razem z Namem nie mogli być bardziej szczęśliwi. Gdy do lidera zadzwonił menadżer mówiąc o wypadku, ten miał ochotę od razu jechać by zabrać młodszych do domu. Wiedział jednak, że Kook jest dorosły i sam sobie świetnie poradzi.

Kamień spadł mu jednak z serca gdy zobaczył Kooka i Kirę całych i zdrowych w progu.

-Nic wam nie jest? - zapytał Jin. Dla pewności zaczął sunąć dłońmi po ramionach dziewczyny, starając być delikatnym, by w razie czego nie zrobić jej krzywdy.

-Nie... Znaczy uderzyłam się o kierownicę łokciem, ale poza tym nic... - zapewniła z lekkim uśmiechem. Wolała nie wspominać o wszystkich stłuczeniach... Cieszyła się, że chłopaki tak się martwią. Specjalnie by sprawdzić ich stan czekali do godziny drugiej w nocy.

-A Ty? - zabrał głos tym razem NamJoon, patrząc z troską na maknae. Nie widział by jego twarz wykrzywiona była w bólu, dlatego miał nadzieję, że i on nie ucierpiał.

-Możliwe, że mam lekko odciśnięty pas na klatce, ale nic więcej. - utwierdził Kimów w pozytywnej myśli i odstawił na bok jedną z toreb, którą cały czas trzymał.

-Nie poruszajmy już dzisiaj tego tematu. .. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i zasługujemy na sen. - zarządziła Kira. Była zmęczona, bo jak na ostatnie kilkanaście godzin, to działo się zdecydowanie zbyt wiele. Miała ochotę jedynie ułożyć się w łóżku i wtulona w Kookiego iść spać.

-Oczywiście. Lećcie do siebie. - przyznał jej rację najstarszy i pociągnął za sobą lidera, dając parze w spokoju zostać samym.

-Spać? - zapytał z głupkowatym uśmieszkiem Jeon i złapał zaraz za ramię, w które uderzyła go narzeczona.

-Jeszcze głupio pytasz. Ty, ja, łóżko... O niczym innym nie marzę. - zaśmiała się i stanęła na palcach, muskając zaraz jego usta.

Oboje nie odrywając się od siebie dotarli do sypialni. I mimo, że oboje mieli ochotę na czułości, tak przegrały ono ze zmęczeniem. Nim przyszli rodzice zdążyli zauważyć, oboje smacznie pochrapywali śpiąc wtuleni w siebie...

But... She's my sister!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz