... 87...

348 20 6
                                    

Okres świąt wpływał pozytywnie na każdego domownika. Jin z uśmiechem wszędzie wieszał kolorowe lampki czy stawiał misy z pierniczkami. Cały dorm pachniał przyprawami korzennymi a nawet grzanym winem z goździkami i pomarańczą. Nawet YoonGi chodził jakiś szczęśliwszy. Może to za sprawą pogodzenia z Sophie? Z resztą... Kto by za tą dwójką nadążył...

Kira właśnie pomagała w kuchni z dekoracją jednego z ciast, które osobiście upiekła. Była z siebie naprawdę zadowolona, bo mimo iż do kuchni często nie zaglądała, tak potrafiła się w niej jeszcze odnaleźć. Wiedziała jednak, że gdyby nie pomoc Jina, to z sernika byłyby nici. Kto jak kto, ale najstarszy był mistrzem w tej dziedzinie. Chyba nikt nie byłby zaskoczony, gdyby po ukończeniu kariery ten otworzył własną restaurację. Cóż, fanki z pewnością dały by wiele by chociażby tam wtedy usiąść, a co dopiero zjeść coś co przygotował ich idol.

-Czekolada! - zawołał TaeHyung patrząc na tabliczkę, którą na wiórki tarła dziewczyna. Posłał młodszej spojrzenie niczym kota ze Shreka, mając nadzieję na wyłudzenie choć paska słodyczy.

-Jak skończę, to dam Ci co zostanie... - obiecała śmiejąc cicho na dziecinne zachowanie chłopaka. Czasami zastanawiała się czy on na pewno jest starszy od jej faceta. Obaj często mieli szalone pomysły, jednak te Kima przebijały wszystkie inne. Tak jak w Polsce, gdy ten chciał rozsławić drzewo...

-Jesteś cudowna! - zawołał przytulając ją od tyłu by nie przeszkadzać w pracy.

Po kilku ostatnich rozmowach postanowił zachowywać się inaczej względem dziewczyny. Była narzeczoną jego przyjaciela, jego przyjaciółką... Nie chciał stracić obojga przez zwykłą zazdrość. Dlatego był pomocny, często nawet czuły i troskliwy. W końcu Kook zaproponował mu bycie chrzestnym dla ich MinHo, musiał udowodnić, że nie był to zły pomysł.

Park jedynie cicho się zaśmiała kończąc swoją pracę.

Naprawdę podobało jej się jak wszyscy o nią dbali. Aktualnie była jedyną kobietą w dormie, bo Sophie nareszcie zgodziła się pojechać do szpitala. Tam na spokojnie czekała ostatnie dni, a może i nawet godziny do porodu. Nieodłącznym elementem były więc ciągłe latania Hobiego to z dormu do szpitala i spowrotem. Chciał być przy porodzie, ale na położniczym były ustalone godziny odwiedzin co strasznie go ograniczało. Nie mógł spędzić dnia ze swoją dziewczyną, bo wpuszczano go jedynie rano, po obiedzie i wieczorem gdy na recepcji siedziała taka miła starsza pani.

Ale wracając...

JungGuk wchodząc do salonu zaglądał za swoją narzeczoną. Chciał by oboje razem pojechali jeszcze po prezenty na swięta. Z tego co wiedział każdy już zrobił świąteczne podboje sklepowe, a oni byli ostatni. Musieli kupić po dwa prezenty dla każdego, bo w tym roku wspólnie podjęto decyzję o robieniu prezentów wszyscy dla wszystkich.

Patrząc do kuchni uśmiechnął się lekko i podszedł, samemu przytulając się do pleców Tae. Nie widział w tym nic złego. Byli ze sobą blisko, byli niemal braćmi więc taka prosta rzecz jak przytulanie nie była im obca. Kurcze, patrząc na to co czasami wyczyniali przed kamerą, to było to nic.

-Kończycie? - zapytał kładąc brodę na ramieniu przyjaciela.

-Jeszcze minutka i kończę...

-Jeszcze minutka i ją w takim razie puszczę. - uśmiechnął się Kim i oblizał usta czekając cierpliwie na tabliczkę czekolady.

-Jesteście niemożliwi... - usłyszeli najstarszego w zespole i spojrzeli na niego wszyscy troje.

Jin stał w wejściu do kuchni robiąc im zdjęcie swoim telefonem. Nie mógł się powstrzymać przed uchwyceniem tak uroczej sceny.

But... She's my sister!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz