01

379 12 3
                                    

-Hej Mel, wszystko w porządku? - poczułam jak moja przyjaciółka kładzie mi swoją ciepła dłoń na ramieniu. Niestety spóźniłyśmy się razem z Larą na autobus, przez co musiałyśmy wrócić do domu pieszo.

-Tak, po prostu trochę zakręciło mi się w głowie. - już za miesiąc są moje osiemnaste urodziny, a ja z dnia na dzień jestem coraz słabsza.

-Musimy popracować nad twoją kondycją. - zaśmiała się. - Za miesiąc masz urodziny dziewczyno! Jak mamy przetańczyć całą noc skoro ty dostajesz zadyszki po dwudziestominutowym spacerku?

-Mówiłam ci już, że nie chce żadnej imprezy. - przewróciłam oczami i poprawiłam torbę na ramieniu. Dziewczyna wyrzuciła ręce w górę i już nic nie powiedziała. Wiem, że zależy jej na tej imprezie, ale niestety nie mogę jej odpuścić w tym temacie. Spojrzałam na nią kątem oka i poczułam ukłucie w sercu. Będę za nią tęsknić.

Dzięki Bogu po paru minutach stałyśmy już pod moim domem. Pożegnałam się szybko z dziewczyną, która mieszkała kilka domów dalej i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy byłam już w środku uderzył mnie metaliczny zapach wydobywający się z kuchni. Od razu poczułam ucisk w brzuchu, więc udałam się w kierunku tego znienawidzonego przeze mnie zapachu.

-Już myślałam, że coś ci się stało. - usłyszałam głos mamy, przez który mimowolnie lekko się uśmiechnęłam. Racja, dziś czwartek, a ja spóźniłam się jakieś pół godziny nie dając znać mojej rodzicielce o moim przymusowym spacerze.

-Autobus mi uciekł. - nie miałam siły na rozmowę. Na szczęście kobieta to zauważyła, więc pokiwała tylko głową na znak, że rozumie i odwróciła się, by wyjąc z szafki kieliszek. Postawiła go przede mną na wyspie, a z dolnej szuflady lodówki wyjęła czarną, metalową butelkę. Zamknęłam oczy czując coraz mocniejszy metaliczny zapach. Mama odkręciła butelkę, po czym ją przechyliła i już po chwili kieliszek wypełniony był szkarłatną cieczą.

Raz dwa i po krzyku Melanie.

Drżącą ręką chwyciłam kieliszek, zbliżyłam go do ust i jak najszybciej przechyliłam pozwalając temu obrzydlistwu dostać się do mojego organizmu. Odstawiłam kieliszek i niemal od razu poczułam siłę, która do mnie wraca, niestety nie w stu procentach. Otworzyłam oczy, a przede mną stała już szklanka z sokiem pomarańczowym oraz moja mama z pocieszającym uśmiechem na twarzy.

-Jesteś coraz słabsza Melanie. Będziesz musiała zwiększyć dawkę. 

-Jeszcze tylko miesiąc mamo. Dam radę. - założyłam kosmyk moich długich, ciemnych włosów za ucho. - Pójdę do siebie. - moja rodzicielka po raz kolejny pokiwała głowa na znak, że się zgadza i zabrała się za sprzątanie.

Weszłam do swojego pokoju rzucając torbę z książkami na fotel, a siebie na moje miękkie, podwójne łóżko. Wbiłam swoje spojrzenie w sufit, a moje myśli zaczęły przewijać się jedna po drugiej.

Za miesiąc, a dokładnie za miesiąc i sześć dni stanę się pełnoletnia co oznacza, że będę musiała podjąć decyzje, którą już tak naprawdę podjęłam. Co to za decyzja? W dniu osiemnastych urodzin, każdy wampir zrodzony z miłości musi podjąć decyzje o tym, czy zabije by „żyć", czy odda życie za czystość swojej duszy. Wampiry zrodzone z miłości są rzadkie, właściwie już nie występują.

Jak to możliwe?

Mało jest informacji dotyczących przypadków takich jak ja. Niestety moja rodzina straciła wiele cennego czasu na szukanie jakichkolwiek informacji czy pomocy. To co udało nam się znaleźć i potwierdzić na mój temat to to, że dopiero po przemianie będę mogła nazwać się pełnoprawnym wampirem. Wampiry mają wiele nadprzyrodzonych zdolności, które póki co u mnie są głęboko ukryte. Jednak mimo to potrzebuje do życia tego, czego każdy wampir potrzebuje, a mianowicie krwi. Co dwa tygodnie przyjmuje jeden kieliszek krwi, którą organizuje moja mama. Niestety ta dawka przestaje być wystarczająca gdyż dzień mojej diecezji zbliża się coraz szybciej. Z każdym dniem robię się coraz bardziej rozdrażniona, tracę siły i energię, jedyne co może mi pomóc to większa dawka krwi.

Krwi, której tak bardzo nienawidzę.

ChoicesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz