- Tak mamo po za tym wszystko jest w porządku - Ross uspokoiła matkę po raz setny, a przynajmniej spróbowała. - Tak ja też cię kocham. Pa.
Dziewczyna rozłączyła się i zaczęła wpatrywać się w swoje buty. Po tym jak powiedziała Lloyd'owi że idzie na zakupy udała się do parku a chwilę później zadzwoniła Ellen z awanturą co oznaczało że ojciec wszystko jej opowiedział. Teraz jedynie chciała odpocząć. Minęła już prawie godziną od kąd tutaj przyszła. Z całego tego zamyślenia wyrwała ją czyjąś ręka na jej ramieniu. Odwróciła się
- Hej Chris - powiedziała wracając wzrokiem do swoich butów.
- Mogę się dosiąść? - zapytał na co dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Chłopak usiadł obok niej po czym zadał kolejne pytanie - Coś się stało?
- Dlaczego tak uważasz? -
- Nic nie mówisz i wpatrujesz się w ziemię...-
- W buty - przerwała mu.
- Wpatrujesz się w buty i ogólnie jesteś jakaś taka nijaka dzisiaj - wzruszył ramionami.
- Mam się obrazić? - Zapytała Ross unosząc głowę.
- Co? Nie, w życiu. Nie zamierzałem cię obrazić. Poprostu stwierdzam fakt. -
- Dobra. Masz rację coś mi jest. - zaczęła prostując się. - W wyścigu wczoraj zajęłam drugie miejsce co w miejscu którym mieszkałam poprzednio nie zdarzało mi się. Zawsze byłam pierwsza. W dodatku jak jakiś żółtodziób dałam się wczoraj złapać glinom przez co prawdopodobnie już nigdy nie odzyskam zaufania mamy. -
Po tym jak wspomniała matkę zamilkła. Była zaskoczona sobą a dokładnie tym że wyżala się osobie którą zna zaledwie kilka dni. A jeszcze większy szok pojawił się w momencie kiedy Christopher zupełnie bez uprzedzenia ją przytulił.
- Przyznaj się zrobiłeś to bo nie masz pojęcia co powiedzieć. - zaśmiała się cicho sama nie mogąc znaleźć innych słów.
- Możliwe. Odprowadzić cię do domu? -
- Nie. Trafię sama - pożegnała się z Chrisem ale zamiast udać się do domu poszła w kompletnie inną stronę.
Trafiła do jakiejś dzielnicy pełnej barów, restauracji i tym podobnych.
- Jeszcze tego brakuje żebym ojca spotkała-
I chyba bardziej trafić nie mogła. Z jednego z barów dosłownie wyleciało dwóch bijących się mężczyzn. Jednym z nich był właśnie Raitch. Po tej jakże uroczej dwójce z tego samego baru wyszedł nie kto inny jak Leon.
Dziewczyna pospiesznie odwróciła się mając nadzieję na to że uniknie spotkania z którymkolwiek z nich. Jednak Leon ją zauważył i bardzo szybko ją dogonił.
- A więc znowu się widzimy - powiedział wkładając dłonie do kieszeni.
- Pobiegłeś za mną tylko po to żeby to powiedzieć czy czegoś chcesz? -
- To ta druga opcja. Wczoraj nazwałem cię godnym przeciwnikiem i nadal tak uważam. Gdyby samochód nie zwolnił ci przed metą mogłabyś ze mną zremisować a może nawet wygrać. -
W tym momencie ją zatkało. Wyszło na to że miała rację.
- Co powiedziałeś o samochodzie? - Niech się Lloyd lepiej trzyma z dala ode mnie bo mu nogi z dupy powyrywam.
- Nie wiedziałaś - szatyn zaśmiał się
- Nie ważne. To czego chcesz? - skrzyżowała ręce.
- Chcę żebyś poszła ze mną na kolację. A że jesteśmy już praktycznie na miejscu to teraz więc nie na kolację a raczej obiad. -
Dziewczyna westchnęła. Nagle do jej głowy wpadł pewien pomysł.
- W porządku chodźmy. - powiedziała opuszczając ręce.
- Świetnie - Leon wyglądał na mile zaskoczonego.
Idę odpocząć. Nadal mam wene ale narazie idę sobie zrobić przerwę.

CZYTASZ
Ninjago: Death Race✅
FanfictionRosita Rodriguez młoda dziewczyna parająca się nie do końca legalnym życiem, mówimy tu o wyścigach ulicznych które są wręcz jej pasją. W pewnym momencie o wszystkim dowiaduje się jej matka i mając już dość odsyła dziewczynę do ojca, a tam poznaje on...