4. Pierwsze spokojne dni Tom I

33 1 0
                                    

Harry wraz z Granger spędził czas w bibliotece aż do siedemnastej. Ta wciąż wstrząśnięta wydarzeniami, jakie spowodowała miała problemy z koncentracją. Natomiast Harry, gdy ze znudzeniem tłumaczył jej to, co dla niego było oczywiste rozmyślał o tym jak zakręcony jest ten pierwszy dzień. Co tam dzień początek roku. Niecałe czterdzieści godzin a działo się więcej niż Harry spodziewał się po całym miesiącu. No, ale cóż zrobić wszystko potoczyło się szybciej niż ktokolwiek mógłby to przewidzieć. Najgorsze w tym było chyba to, że znowu musiał być okrutny. Owszem, gdy już był wstęp do walki potrafił zrobić wszystko i nawet długo po nie czuć wyrzutów sumienia. Jednak nigdy tego nie lubił zawsze lubił spokój, ale tego wszyscy z ciotką na czele mu zabraniali.

W końcu, gdy zadanie zostało omówione jak i spisane Harry odłożył książki na miejsce i zbierając notatki i wszystko inne miał zamiar wyjść z biblioteki i mieć spokój z tą smarkulą na jakiś czas. Niestety ona miała inne plany.

- Moglibyśmy porozmawiać? - Zapytała wręcz błagalnie patrząc na niego smutnymi oczyma.

- Jak wspomniałem już wielokrotnie powód, dla którego w ogóle się tobą przejąłem jest nauka i moje plany. Nauka skończona, więc nie widzę powodu, dla którego miałbym marnować swój czas. Poza tym jak równie wiele razy zauważyłem jesteś smarkulą, która mnie drażni.

- Proszę nie nazywaj mnie tak. - Powiedziała błagalnie a jej oczy ponownie zaszkliły się od łez. Harry westchnął z rezygnacją widząc ten żałosny widok.

- Dobra tylko się streszczaj. - Powiedział zrezygnowany ponownie zajmując miejsce. Jego największa wada uległość wobec beks szczególnie tak żałośnie wyglądających. Nawet największy wróg w takiej postaci wywołałby u niego litość. Co też było nieźle zamieszane, ale już taki był bardzo zmienny, co do podejścia do ludzi.

- Ja nie chciałam, aby to wszystko tak się potoczyło. Wiem to wszystko moja wina, ale proszę zrozum mnie. Jestem z Mugolskiej rodziny a ty wydałeś się taki nierealny. Poza tym przypominasz mi pozerów z mojej dawnej szkoły. Chyba przełożyłam niechęć, jaką żywiłam do nich na ciebie. Wiem to złe, ale tak się stało. Jednak ja naprawdę nie jestem taka. Jestem miła i mądra. Jednak jestem dzieckiem i popełniam błędy. Ale nie przedłużając. - Przyśpieszyła widząc znudzenie na jego twarzy a bynajmniej tak jej się zdawało. - Chodzi o to, że chciałabym prosić abyś mi wybaczył. No i może abyśmy zaczęli od początku. Co ty na to?

- Nie. Pokazałaś, jaka jesteś i tego nie zmienisz od tak. Chcesz to się staraj być taką, za jaką się masz. Jeśli okaże się to prawdą może podkreślam może zmienię o tobie zdanie. Ale łatwo nie będzie, bo ja od tak nie zmieniam zdania. I zapamiętaj na przyszłość nie jestem pozerem ani kłamcą. Jestem dobry i miły dla tych, którzy nic do mnie nie mają. Oraz jestem okrutny dla tych, którzy mi podpadli. A teraz wybacz, ale jak wspomniałem wcześniej łączy nas tylko nauka i to się nie zmieni w najbliższym czasie. - Wstał z miejsca i już miał odejść jednak spostrzegł, że ta zaczyna płakać. - Nie rycz. Świat jest okrutny im szybciej to sobie uświadomisz tym lepiej. Masz talent to widzę nawet ja wykorzystaj go i nie trać czasu na mnie. Ja i tak jestem stracony. Do następnego razu.

Odszedł i opuścił bibliotekę kierując się do lochów. Jednak nie zdążył jeszcze dobrze zejść do swej ulubionej części zamku a pojawił się za nim profesor Snape. Harry miał problem, aby usłyszeć jego kroki, co znaczyło, że mężczyzna porusza się naprawdę zwinnie i delikatnie.

- Panie Potter chciałbym z panem porozmawiać w moim gabinecie.

- No jasne. - Warknął do siebie. Naprawdę miał dość tego dnia jak by tego wszystkiego było mało uświadomił sobie, że czuje jakieś nieprzyjemne mrowienie w prawej dłoni. - Oczywiście panie profesorze. Proszę niech pan prowadzi jestem pewny, że cokolwiek by nie było powodem tego zaproszenia nie powinno być rozważane na korytarzu.

Chłopiec o gadzich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz