W sobotę Harry już od rana zaczął się przygotowywać na przyjęcie, u Malfoyów. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to jest jego chrzest i jeśli go nie przejdzie wiele spraw się skomplikuje. To, co było w tym wszystkim pocieszające to fakt, że Petunia wolała wycieczkę do niemieckiego klubu dla vipów. Oczywiście w tym celu Harry zorganizował dla niej eliksir Ling. Jego działanie było proste pozwalał na poznanie obcego języka jednak czas trwania był ograniczony do tygodnia. Jednak największą zaletą eliksiru była możliwość rozróżniania języka, co znaczyło, że można było mówić w języku rodzimym lub nowo poznanym zupełnie jak by się znało oba. Ciekawym było, że tak przydatny eliksir był czarno magicznym i zakazanym jednak jego zaletą było to, że nie dało się go wykryć bez testów a na te trzeba było mieć nakaz a i same testy łatwo było oszukać. Jednak teraz to mało ważne. Harry wiedząc jak wyglądają przyjęcia w Malfoy Manor przygotował sobie elegancką czarną szatę z srebrnymi wykończenia i takimi samymi spinkami w kształcie węży. Szata została zakupiona specjalnie na tą okoliczność i była najwyższej klasy a także miała kilka ukrytych kieszeni dostrzegalnych tylko dla noszącego. Co, jak co ale po mimo zachowania pana Malfoy’a Harry nie miał zamiaru pojawić się u niego nieprzygotowanym. Dlatego też trzy godziny przed wyjściem zażył eliksir potęgujący zmysły w końcu to one będą jego największą bronią i usiały być wyczulone a sam nie potrafił ich rozbudzić do stopnia chodź by zadawalającego. No, ale jeszcze nie zaczął żadnych treningów w zasadzie odkąd wrócił do domu jedynym, co ćwiczył to kontrola Czakry i wieczorne ćwiczenia na skaleczonym kciuku. Nie dziwiło go to, ponieważ miał naprawdę wiele spraw na głowie a i chciał się trochę od stresować.
O wpół do szóstej pojawiła się u niego Gin ubrana w elegancką czarną suknię do ziemi z rozcięciem z prawej strony sięgającym uda a w zasadzie trochę je odsłaniając. Dość mocny makijaż i rozpuszczone włosy opadające na plecy. Dzięki stanikowi typu pusch-up wypełnionym żelem piersi Gin były nieco większe niż w rzeczywistości a co sprawiało, że wyglądała niezwykle dojrzale i pięknie. Ponad to była wyższa o dobrych sześć centymetrów, co musiało oznaczać ze ma szpilki.
- Pięknie wyglądasz. Naprawdę nie podejrzewałem, że możesz być taka piękna.
- Dziękuję. – Odparła z lekkim rumieńcem również dokładnie mu się przyglądając. – Ty też świetnie wyglądasz. Te szaty dodają ci lat jak i powagi na pewno zrobisz ogromne wrażenie na wszystkich. Szczególnie na kobietach.
- Czas pokaże, jakie będzie to wrażenie. Ale przejdźmy do pokoju relaksacyjnego. Musimy zażyć eliksir Teetotaler.
- Jaki eliksir?
- Eliksir trzeźwości działa przez dwanaście godzin. W tym czasie możesz wypić nawet cysternę wódki i będziesz trzeźwa. Ponad to zmienia smak i aromat w ulubiony napój. Jedyną wadą jest potężny kac po upływie tego czasu nie ważne ile wypijesz kac jest ten sam. – Wszedł za bar i nalewając wody do dwóch szklanek wlał eliksir i dorzucił po dwie kostki lodu.
- Nie mądrzej było by odmówić? – Zapytała odbierając szklankę i patrząc na niego niepewnie.
- Ja muszę uchodzić za dorosłego, więc nie mogę odmówić tym bardziej przy wymianie uprzejmości. Ty nie możesz odmówić, ponieważ musisz zachowywać się dorośle. Jakby na to nie patrzeć od teraz pewna grupa ocenia cię inaczej i musisz robić na nich odpowiednie wrażenie. – Wyjaśnił i upił spory łyk mikstury wciąż rozmyślając, co może się wydarzyć oraz jak powinni się zachować.
- Tak wiem dojrzała silna i o aspiracjach potężnej czarownicy o niezwykłym darze. – Powiedziała z nutą niezadowolenia w głosie.
- Nie martw się nie stracisz dzieciństwa a takowa gra tylko uskuteczni twoją Oklumencje.
- Wiem, że na to nie pozwolisz. Swoją drogą wiesz już coś więcej o moim darze?
- Niestety nie jest łatwo cokolwiek znaleźć, ale bez obaw wszystko się ułoży. Chwilowo to nie jest tak ważne jak Oklumencja i Legilimencja. Poza tym twój rozwój magiczny musi być odpowiednio stymulowany a do tego potrzebne mi są pewne analizy, których jeszcze nie wykonano.
- Analizy?
- Mój człowiek zlecił komuś analizy dotyczące dziewcząt w wieku od jedenastego do siedemnastego roku życia. Okresy największej podatności na magię jak i okresy najmniejszej podatności. Ponad to zalecenia względem stopnia zaawansowania magii. W Ministerstwie od wieków są prowadzone tego typu badania, aby najlepiej szkolić oddziały specjalne.
- Odziały specjalne?
- To oddziały składające się z dzieci wychowywanych lub jeśli wolisz tresowanych przez ministerstwo. Nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś było kilka takich oddziałów i każdy liczył dziesiątkę ludzi. Możliwe, że teraz jest więcej, bo wojna wydała na świat wiele sierot a ich zniknięcia nikogo nie obchodzą. Ale na nas już czas.
Przeszli do komnaty komunikacyjnej i przenieśli się do Malfoy Manor. Wylądowali w dużym ładnym pomieszczeniu z eleganckimi dużymi paleniskami, w których palił się ogień. W pomieszczeniu poza nimi znajdował się starszy mężczyzna w eleganckim smokingu. Z tego, co Harry wiedział jak i się domyślał był to jeden z służących zapewne obecnie odpowiedzialny za przyjęcie gości.
- Dobry wieczór panie Potter panno Macnair. – Powiedział kłaniając im się i podszedł bliżej.
Uwadze Harry’ego nie uszło, że uważnie się mu przygląda. Tak kolejny czarodziej chcący go ocenić. Zdecydowanie bardziej wolał szkołę tam ten proces był szybki i masowy a w świecie ciągle ktoś nowy no, ale taki jego urok.
- Dobry wieczór. – Odparł uprzejmie i spojrzał na swoją szatę a także na Ginny. Były na nich widoczne ślady popiołu, co bardzo źle wyglądało.
- Pozwolą państwo, że oczyszczę ich szaty.
Harry jedynie skinął na zgodę głową a mężczyzna machnął kilkukrotnie różdżką doprowadzając ich szaty do porządku. Następnie przywołał skrzata imieniem Zgredek i polecił mu zajęcie się nimi. Zgredek był ubrany w ładną czarną serwetkę z herbem Malfoyów na piersi oraz dużo większym na plecach. Z nie naganną służalczością zaczął ich prowadzić przez dom. Minęli duży elegancki salon urządzony z przepychem a następnie wzdłuż korytarza pełnego obrazów. W końcu znaleźli się przed wysokimi drzwiami prowadzącymi najpewniej do jadalni. Skrzat skłonił im się ostatni raz dotykając długim nosem posadzki i zniknął z charakterystycznym pop. Weszli do środka i ujrzeli ogromny stuł a przy tym eleganckie krzesła z wysokimi oparciami złota zastawa i pełna elegancja. Samo pomieszczenie również było bardzo efektownie urządzone pod ścianami piękne meble a na tych kwiaty bądź jakieś drogocenne zastawy i wazony. W środku było już wielu ludzi rozmawiających ze sobą w mniejszych grupkach. Tuż przy drzwiach stał kolejny służący z elegancką ciężką laską w dłoni. Widząc ich uderzył trzykrotnie o ziemię a wzrok zebranych skupił się na drzwiach.
- Pan Harry Potter oraz panna Ginny Macnair. – Powiedział tubalnym oficjalnym głosem.
Oczywiście etykieta ponad wszystko pomyślał Harry czekając aż pan Malfoy wraz z żoną do niego podejdzie. Swoją drogą stare rody powinny się nieco rozwinąć i darować takie zachowania. Chodź z drugiej strony było to przydatne.
- Cieszę się, że odpowiedzieli państwo na nasze zaproszenie. – Przywitał ich pan, Malfoy z uśmiechem a jego małżonka skinęła im głową.
Jego uwadze nie uszło, że oboje oceniają ich stroje jak i samą Ginny. W zasadzie Harry był ubrany dość podobnie do pana Malfoy’a. Z tą różnicą, że on miał na sobie zgniło zieloną szatę. Natomiast pani Malfoy miała na sobie elegancką suknię kończącą się na piersiach i z rozcięciem do uda trochę podobną do tej Ginny tyle, że srebrną. Ponad to na szyi kolia z diamentami a na nadgarstku bransoletka.
- Miło jest ponownie państwa spotkać, a i jestem pewny, że moja przyjaciółka wiele się nauczy obcując z tak znamienitymi członkami czarodziejskiego społeczeństwa. – Odparł starając się zapanować nad docierającymi do jego umysłu sygnałami.
Wyczuwał niezwykłe natężenie mrocznej magii wywodzącej się prosto, od Voldemorta, co musiało oznaczać, że czuje moc emanujących znaków. Nie dziwiło go to tak bardzo wiedząc, że ze zdolnościami, jakie może w sobie rozwinąć będzie wyczuwał jeszcze więcej. Kolejnym, co do niego docierało to sama magia obecna w domu i emanująca od ludzi. Ostatnim a zarazem najbardziej niepokojącym było coś, czego nie potrafił określić a co na pewno było gdzieś w domu.
Zaczęła się nużąca część oficjalna, co skupiało się do tego, że Ginny została wciągnięta w rozmowę z panią Malfoy a on wraz z blondynem przechadzał się po Sali i poznawał z ludźmi wymieniając kilka prostych uwag jak i wymieniając uściski rąk Bąd całując dłonie kobiet. Co nie uszło jego uwadze wszyscy obecni albo byli Śmierciożercami albo byli zamężni z Śmierciożercą. Co było naturalnym na tego typu przyjęciach były obecne również dzieci w wieku szkolnym. W końcu, gdy już Harry zapoznał się z wszystkimi, co znaczyło ponad czterdzieści rodzin miał nadzieje, że w końcu usiądą jednak w tym momencie przybył lekko spóźniony gość.
- Regulus Arthur Black wraz z małżonką i dziećmi.
Długie sięgające do połowy pleców czarne lśniące i delikatnie puszyste czarne włosy. Niezwykle delikatne ciepłe butelkowo niebieskie oczy. Prawie metr osiemdziesiąt sportowa postura. Jego żona niewysoka blondynka o zimnych czarnych oczach. Co nie uszło uwadze Harry’ego dzieci wyraźnie trzymały się ojca. Chłopiec o bardzo ciemnych blond włosach sięgających ramion o czarnych oczach i delikatnej twarzy. Dziewczynka o jasno blond włosach i bardzo jasnych niebieskich oczach. Co rzucało się w oczy dzieci były wyraźnie szczęśliwe.
- Regulusie Druello pozwólcie, że was powitam a zarazem przedstawię. – Powiedział z wyraźnym zadowoleniem patrząc na mężczyznę a kobietę obrzucając grzecznościowym spojrzeniem.- Harry Potter nasz gość honorowy.
- Dobry wieczór panie Potter. – Przywitał się z nim z szacunkiem i uśmiechem mężczyzna.
Co go zaskoczyło mężczyzna był szczery nie tak jak większość zlękniona czy też fałszywa w swej grzeczności. Tak informacje o nim wyraźnie muszą być prawdziwe pomyślał. Kolejnym, co spostrzegł Harry to jak kobieta obrzuca go spojrzeniem pełnym pogardy. Natomiast dzieci ciekawość mieszająca się z zadowoleniem.
- Dobry wieczór panie Black miło pana poznać.
- Moja małżonka.
Kobieta z wyraźną niechęcią wystawiła dłoń, którą Harry tylko ujął i skinął jej głowę a następnie przeniósł spojrzenie na dzieci.
- Harry.
- Belvina fajnie móc cię w końcu poznać. – Powiedziała dziewczynka i ukazała rządek białych ząbków.
- Kasper. – Przedstawił się mniej pewnie chłopak, co było wywołane ostrym spojrzeniem matki po przywitaniu córki.
- Miło was poznać.
- Zasiądźmy do stołu i zjedzmy. – Zarządził pan Malfoy i wszyscy zaczęli zajmować miejsca przy stole.
Uwadze Harry’ego nie uszło, że rozkład miejsc jest zależny od pozycji i majątku. On i Gin byli wyjątkiem zasiadając z lewej strony tuż przy panu Malfoy. Zaraz naprzeciwko nich pani Malfoy i Draco a dalej Notowie Blackowie i coraz to biedniejsze i mniej znaczące rody. Kolacja, jako tak przebiegała w bardzo miłej atmosferze z utrzymaniem tematów towarzyskich jak i politycznych. Szampan wyraźnie również rozluźniał atmosferę jednak Harry nie potrafił się rozluźnić. I nie chodziło tu o tak liczną obecność Śmierciożerców chodziło to o to coś, co czół odkąd tylko się tu pojawili. Jak by coś na niego czekało albo go przywoływało nie był pewny.
- Panie Potter tak się zastanawiam. – Zwrócił się do niego pan Black, co automatycznie przykuło uwagę innych jednak nie przerywali rozmów a jedynie dyskretnie nadstawiali uszu.
- Tak panie Black?
- Chciałem zapytać o pańskie zdolności, na których temat chodzi już tak wiele plotek. Szczególnie interesują mnie pańskie zdolności, że tak powiem poza różdżkowe.
- Tak domyślam się, że większość tu zgromadzony chciałaby zadać podobne pytania, co nie dziwi. Natomiast pańska ciekawość jak i sposób jej okazania bardzo mi odpowiada. Jednak nie bardzo wiem na jak wiele pozwoli mi nasz gospodarz.
- Jeśli tylko ma pan ochotę coś nam zademonstrować proszę się nie krępować ten dom jest poza kontrolą ministerstwa. – Odparł dziękując sobie za zaradność i wykupienie okienka na dzisiejszy wieczór.
- Skoro tak. – Odparł i sięgnął po nuż leżący przy jego talerzu. – Jak zapewne wielu z państwa wie Krwawy Baron dostrzegł mój talent i możliwości i zaczął przekazywać swoją rozległą wiedzę. Kilka miesięcy wystarczyło abym opanował podstawy samolecznictwa. – Przejechał ostrzem po wierzchniej stronie lewej dłoni robiąc głębokie nacięcie w poprzek.
Doskonale zdawał sobie sprawę jak teraz mały pokaz i kłamstwo jest mu potrzebne. Żadna inna sztuka, którą umiał nie zrobiłaby na nich takiego wrażenia. Fakt, że było to oszustwo nie miało znaczenia bynajmniej dla niego, bo wiedział, że za kilka miesięcy będzie już to potrafił.
- Jak łatwo można dostrzec zatrzymuje krwotok a moja moc leczy moje ciało. – Powiedział, gdy krew zaczęła wracać do rany a ta po woli zabliźniała się.
Jego uwadze nie uszedł szok i niedowierzanie na twarzach zebranych. W przypadku Gin nawet jeszcze większy niż u innych, co nie dziwiło w końcu nie wiedziała o tym w zasadzie wiedziała tylko Pomfrey, McGonagall, Dumbledore Snape i Baron.
- Samolecznictwo to sztuka, którą opanowałem dość niedawno i wciąż muszę ją dopracować, ponieważ jak na razie radzę sobie tylko z obrażeniami zewnętrznymi. Jednak, jeśli dalej będę ćwiczył i rozwijał swoją moc możliwym jest, że będę mógł leczyć się nawet ze skutków zaklęć bądź eliksirów torturujących. – Zgiął kilkukrotnie dłoń ukazując tym samym, że nic mu nie jest i ma pełnię władzy w niej uśmiechnął się z zadowoleniem. – Idąc dalej mam ogromny talent w telekinezie lub jeśli pan woli poruszaniu przedmiotów. Z zaznaczeniem, że w tym roku rozwinąłem tą zdolność dość obszernie. Obecnie wystarczy, że jestem w tym samym pomieszczeniu, co inny człowiek a mogę go udusić lub zadać wiele bólu dosłownie go zgniatając swoją mocą. Co prawda nie testowałem tego jeszcze na stworzeniach ani tym bardziej ludziach, ale podejrzewam, że sięgając do swoich rezerw byłbym w stanie zmiażdżyć lub też rozerwać człowieka. Wszystko jest zależne od jego siły magicznej. I co jest moją największą zaletą Magia Umysłu w stopniu Arcymistrzowskim powiem przy tym, że Dumbledore nie był w stanie złamać moich blokad za to ja wtargnąłem do jego umysłu. Z wielkim trudem, ale jednak. I w zasadzie to tyle, jeśli chodzi o zdolności poza różdżkowe jak to pan określił.
Przez dłuższą chwilę przy stole panowała absolutna cisza i wyraźne ocenianie jego słów i ich prawdziwości. Nie było dla Harry’ego tajemnicą, że niemal, że wszyscy mu wierzyli. No, ale w końcu mówił prawdę z wyłączeniem samolecznictwa ta sztuka kryła wiele sekretów i wiele z nich przyjdzie mu odkryć samodzielnie.
- Tak jak podejrzewałem doskonale pan wykorzystuje duże pokłady magii. Jednak dręczy mnie jedna sprawa. – Podjął ponownie pan Black cały czas z szacunkiem i delikatnym uśmiechem. – Dlaczego nie sięgnie pan po czary, aby po przez ich naukę spotęgować swoją moc a tym samym być lepiej wyszkolonym i gotowym do walki?
- To proste moje moce dają mi więcej niż zaklęcia. Element zaskoczenia i nie tylko. Poza tym robiąc tak jak robię zapanowuje nad mocą szlifuje ją i podporządkowuję swej woli. Dzięki czemu późniejsza nauka będzie mi szła kilkukrotnie szybciej. I co jest najważniejsze obawiam się siły, jaką mogę posiąść.
- Obawiasz się, dlaczego? – Zapytała nim zdążyła się powstrzymać Belvina.
Ojciec upomniał ją spojrzeniem jednak te było ciepłe i jak by uspakajające. Natomiast jej matka spojrzała na nią z nieskrywaną wściekłością.
- Zbyt szybki rozwój zagrażałby mojemu ciału to z punktu medycznego. Dlatego też chcę najpierw oszlifować swoją moc inni robią to zazwyczaj, gdy ich moc kończy się rozwijać a ja na odwrót, ale to bardzo skomplikowane i długo by mówić. Natomiast kolejnym aspektem tej obawy jest społeczeństwo. To nie zrozumiało by jak możliwym jest, że tak młody czarodziej zyskuje tak szybko i tak dużą moc. Biorąc pod uwagę, kim jestem i gdzie zostałem przydzielony w ich umysłach zaczęłyby się rodzić chore myśli o kolejnym Czarnym Lordzie albo jego następcy. W ich opiniach stawałbym się zagrożeniem i nim bym się obejrzał chciano by mnie zlikwidować. Dlatego też odpowiednio wszystkim manipuluje, aby rozwijać się jak najlepiej a zarazem nie ukazywać tego. – Zrobił krótką pauzę a na jego twarzy odmalowało się zamyślenie i ciągnął dalej. – W zasadzie można to porównać do tego, co robił Czarny Pan. On wykorzystywał swą potęgę i ludzi, aby zaszczepić w ludziach strach. Ten pomagał mu zyskiwać władzę i nowych zwolenników. Natomiast ja robię trochę inaczej. Pokazuję, że jestem silny, ale nie za silny, czyli że można się mnie pozbyć, ale nie trzeba. Polityka i psychologia znajoma każdemu Ślizgonowi po kilku latach szkoły. Ale wydaje mi się, że jak na jeden wieczór wystarczy tak poważnych tematów chyba, że chcą państwo abym zademonstrował im moje zdolności telekinetyczne.
- Skoro sam pan to zaproponował. – Powiedział wyraźnie nie mogąc się powstrzymać pan Malfoy.
Po mimo ciekawości z jego ust nie schodził ten polityczny uśmiech i powaga. Jego głos również miał te nuty, co Harry chwalił. Tak Malfoy senior był niezwykłym człowiekiem i trzeba było na niego uważać a jeśli to tylko możliwe mieć go po swojej stronie.
- Dobrze, więc proszę niech wszyscy zabiorą ręce ze stołu.
Gdy polecenie zostało wykonane Harry zamknął oczy, aby móc lepiej się skupić i zaczął ogarniać cały stół swoją, Czakrą. Nie mógł go po prostu podnieść musiał go pochłonąć, aby mieć pewność, że nic nie spadnie jak i że nie straci kontroli. Fakt będzie to bardziej męczące, ale w końcu ma odpowiednie rezerwy a i widać, że pan Malfoy dba o jego bezpieczeństwo. Otworzył oczy a w tych pojawił się błysk przykuwający wzrok zebranych. Stół zaczął się unosić i już po chwili był nad ich głowami około dwóch metrów.
- Czy to jest męczące? – Zapytała Belvina i tym razem nikt nie skarcił jej spojrzeniem a wręcz był zadowolony z tego pytania.
- Trochę. Wszystko zależy od ciężaru. – Stów zaczął się obracać wokół własnej osi i wszyscy mogli zajrzeć pod spód. – W zasadzie nigdy nie sprawdzałem ile byłbym w stanie tak podnieść, ale podejrzewam, że do trzystu kilo nie miał bym problemów. Ale przy tego typu praktykach jest wiele zmiennych jak i wiele sposobów, ponieważ moja moc ma wiele postaci. Obecnie stół jest chroniony moją mocą a nietrzymany powiedzmy za nogi. – Stół zatoczył pełne trzysta sześćdziesiąt stopni i zaczął opadać.
- Naprawdę niezwykłe, że tak młody czarodziej może tak wiele za pomocą samej energii magicznej. – Powiedziała tym razem pani Malfoy z prawdziwym podziwem.
- Czarny Pan umiał dużo więcej to są tylko kuglarskie sztuczki. – Powiedziała wyraźnie nie mogąc się już powstrzymać pani Black.
Wzrok wszystkich zebranych padł na nią i widać było zarówno poparcie jak i nie dowierzanie. Kolejnym, co dało się widzieć to ciekawość mieszającą się z obawami. Jednak najciekawszym spojrzeniem obdarzył ją mąż czysta pogarda. Naprawdę czysty fanatyzm pomyślał wiedząc, że tej kobiety nawet tortury by nie odwiodły od miłości do Voldemorta i jego sprawy.
- Voldemort…- Zaczął stalowo zimnym głosem, przez co ludzie przy stole podskoczyli a wiele kieliszków przewróciło się wylewając swoją zawartość. – miał czterdzieści pięć lat, gdy jego potęga się załamała. Ja mam jedenaście i możliwość przewyższenia go i Dumbledore’a przed ukończeniem dwudziestu. Już teraz przewyższam panią i nie chodzi tu o znak na pani przed ramieniu. Gdyby przyszło nam walczyć po zaledwie minucie nie zostałoby z pani więcej niż posoka, więc proszę mnie nie drażnić. Poza tym już od miesiąca przymierzam się, aby spróbować zaatakować znak nie dotykając go, więc jeśli nie chce być pani królikiem doświadczalnym radze pozostać przy wyuczonych manierach i fałszywym uśmieszku. – Zrobił przerwę spoglądając na wszystkich uważnie a następnie podjął spokojnym poważnym tonem. – Przepraszam za ten wyskok, ale uważam, że nie powinniśmy zaczynać tego typu tematu. Czarny pan niezaprzeczalnie był potężny i inteligentny jednak swą potęgę zdobywał długimi latami.
- Tak ma pan rację nie powinniśmy prowadzić tego tematu. Bynajmniej nie w tak szerokim gronie zawierającym jak widzę osoby niezasługujące na moją gościnność. – Powiedział ze spokojem i politycznym uśmiechem jednak na jedną setną sekundy, gdy spoglądał na Black w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. – Ale wystarczy tej sztywnej atmosfery zapraszam wszystkich do sali balowej.
Wszyscy przeszli do sali balowej a tam pan Malfoy dał znak służącemu stojącemu przy instrumentach i zaczął je czarować. Zaczęły płynąć kolejne nuty poważnej muzyki a ludzie zaczęli tańczyć walca. Harry po, mimo że nie przepadał za takimi tańcami również zatańczył porywając do tańca Gin.
- Naprawdę trudno jest się odnaleźć w tym wszystkim. – Wyszeptała patrząc mu w oczy. – To, co czuje i to jak się zachowują jest takie sprzeczne. I jeszcze teraz ten pokaz jak ty to w ogóle zrobiłeś.
- Przecież wiesz, że mam przed tobą kilka tajemnic właśnie na tego typu okazje.
- No tak. – Przyznała ze zrozumieniem. – Swoją drogą nie wiem jak możesz się tak swobodnie poruszać między tematami z tyloma ludźmi. Ja, gdy rozmawiałam z panią Malfoy miałam problem utrzymać rozmowę nie mówiąc o manierach.
- To proste siostrzyczko kradnę ich wiedzę i natychmiast wykorzystuję. – W tym momencie zatrzymał się czując coś jak by wściekłość i dziką rządzę emanującą z wnętrza domu.
-Harry?
- Usiądźmy. – Powiedział jedynie i podszedł do jednego z licznych stolików rozstawionych pod ścianami.
Usiadł i starając się z całych sił próbował jakoś określić to, co czuje. Jednak nie było to łatwe wszystko do koła emanowało zbyt potężną i zróżnicowaną magią. Poza tym jego zdolności poznawcze były za słabe. W tym właśnie momencie postanowił, że da z siebie 110% ucząc się wyczuwać magię.
- Coś jest w tym domu, co mnie fascynuje i niepokoi. Jakaś forma energii magicznej, której do końca nie potrafię określić i zlokalizować.
- Myślisz, że coś nam grozi?
- Raczej nie, ale bądźmy ostrożni i nie rozchodźmy się po sali.
Wrócili na parkiet i zatańczyli a później zmienili partnerów Gin zatańczyła z panem Malfoy’em a Harry z panią Malfoy wymieniając z nią kilka zdań w czasie tańca. Później porozmawiał z państwem Not pijąc kolejny kieliszek szampana. Po kilku minutach podszedł do niego pan Black a państwo Not poszli na parkiet. Uwadze Harry’ego nie uszło, że niedaleko niego Gin rozmawiała z dziećmi pana Blacka, które do niej podeszły. Od razu pomyślał, że posłużyły, jako dywersja, aby zapewnić im możliwość spokojnej rozmowy. I takowa była rozmawiali na zróżnicowane tematy poczynając od pracy pana Blacka dla Ministerstwa a następnie przechodząc na temat samej magii. Jak się okazało pan Black miał zdolności czujące, na których skupili się bardziej.
![](https://img.wattpad.com/cover/252911696-288-k162426.jpg)
CZYTASZ
Chłopiec o gadzich oczach
FanficJest to opowieść z bloga Onetu który został usunięty. Znalazłam ta opowieść na stronie Blogspot. Opowieść autorstwa Gohan a na stronie Blogspot opublikowane przez Vista674.