Jeffrey Stone miał w swoim życiu tylko jeden cel, którym było odzyskanie ojca. Ten od przeszło trzech lat siedział w Mugolskim więzieniu a on jego syn nie mógł nic na to poradzić jak by tego było mało zakazywało mu się kontaktów z ojcem. Jeszcze miesiąc temu był zdania, że jedyne, co może zrobić to jak najszybciej nauczyć się panować nad własną magią i uciec z sierocińca. Miał już opracowany plan jak i wszystko przygotowane a nawet udało mu się zwerbować pomocników z sierocińca. Po, mimo że nie miał różdżki potrafił czarować i to dzięki temu w sierocińcu nikt go nie ruszał nawet wykładowcy woleli nie sprawdzać, na co go tak naprawdę stać. Jednak na tydzień przed ucieczką w sierocińcu pojawił się pan Black, zielonooki znał tego mężczyźnie a raczej plotki na jego temat. Wszyscy przebywający w sierocińcu mówili o nim bardzo dobrze i ufali jego słowom. Dlatego właśnie Jeffrey bardzo poważnie potraktował rozmowę, jaką z nim odbył. To wtedy mężczyzna powiedział mu, że jego jedyną szansą na zyskanie niezależności i siły jest pójście do Hogwartu. Czarnowłosy oczywiście wiedział, czym jest ów szkoła i jakie daje możliwości jednak wiedział on również, że wysyła się tam tylko tych z wzorowym zachowaniem. Natomiast on takowego nie miał, ponieważ ciągle sprawiał problemy zarówno walcząc o swoje jak i kłócąc się z nauczycielami. Oczywiście wszystko to było za nim nauczył się kontrolować swoją moc jednak ślady w papierach pozostawały i przekreślały go, dlatego też uznał, że mężczyzna kłamie. Jednak, gdy dłużej porozmawiał z Blackiem postanowił mu zaufać i odłożyć na później ucieczkę, za co teraz dziękował bogom. Hogwart może i nie spełniał w pełni jego oczekiwań, ale był miejscem, w którym miał szansę zyskać wszystko to, na czym mu zależało. Jednak droga ku temu była bardzo trudna a powodem tego byli jego rówieśnicy z powodu jego pochodzenia zdecydowana większość jego współbraci go nie lubiła. W zasadzie u Gryfonów udało mu się nawiązać przyjazny kontakt tylko z trójką uczniów. Bracia Creevey oraz Amelia Frey no była jeszcze Demelza Robins jednak ona bardziej go irytowała swoim zachowaniem, przez co wolał jej unikać. Najgorsza jednak była trójka uczniów Syriusz Kun, Jimmy Peakes i Geoffrey Hooper. Pierwsza dwójka miała się za niewiadomo, kogo, przez co ciągle się wywyższała i za swój cel obrali właśnie jego. Natomiast ostatni był typowym popychadłem pozostałej dwójki. Był jeszcze Jessie Towler jednak on w przeciwieństwie do kolegów nie czepiał się nikogo a jedynie trzymał pozostałych. Właśnie przez nich Jeffrey zastanawiał się czy nie lepiej było by mu w Slytherinie. Fakt tam też na pewno nie było by mu łatwo ze swoją pozycją społeczną jednak tamten dom był inny i wszyscy byli tego zdania. Oczywiście większość mówiła jedno i to samo, że jest to wylęgarnia czarno magów jednak mówiło się też, że jest to najbardziej zjednoczony dom w historii szkoły. No i był tam Potter nie wiedzieć, czemu Jeffrey, gdy widział tego chłopaka czół jakąś więź między nimi. Natomiast, gdy chłopak go uchronił przed upadkiem łapiąc go za pierś Jeffrey miał wrażenie jak by coś w tym chłopaku było mu znanego. Nie wiedzieć, kiedy zaczął o nim myśleć jak o kimś godnym zaufania i nie zaprzeczalnie silnym. To wszystko w połączeniu z radami pana Blacka sprawiało, że życie w szkole nie było łatwe, ale jakoś sobie radził żałował tylko, że nie użył jeszcze swoich mocy może gdyby to zrobił ludzie dali by mu spokój. Jednak bał się, że jego moc okaże się niczym w porównaniu do znanych innym zaklęć, dlatego też wolał poczekać aż sam się podszkoli. Co szło mu całkiem nieźle bynajmniej w jego opinii.To był dwunasty dzień pobytu w szkole i jedenasty dzień jego rehabilitacji. O ile postępy, jakie czynił były nawet w jego opinii zadawalające to ból, jaki temu towarzyszył był nie zrozumiały dla niego. Faust tak samo jak Pomfrey tłumaczyli mu, że ból na pewno w końcu zacznie słabnąć jak i na pewno wiele do powiedzenia ma tu fakt, że jego ciało nie ma dość czasu na wypoczynek zarówno po rehabilitacji jak i w nocy po zdecydowanie za ciężkich dniach. Oczywiście Harry to rozumiał jednak nie zmieniało to faktu, że nie mógł zmienić trybu pracy tym bardziej, że od dzisiaj miały zacząć się prace mające na celu przystosowanie lochów. Właśnie z tego powodu Harry zwiększył ilość zażywanego eliksiru z trzech na pięć fiolek. Wiedział, że ryzykuje uzależnieniem a także innymi komplikacjami jednak, aby wytrzymać cały dzień potrzebował eliksiru i ukojenia, jaki ten ze sobą niósł. Kolejnym, co odbierało mu siły a zarazem znikome ilości opanowania, jakie w nim się tliły to zachowanie Lisy. Ta, gdy tylko mieli okazję się spotkać zaczynała się z nim kłócić a to, że ma przed nią za dużo tajemnic a to, że Mika śpi w jego komnacie lub też, że poświęca jej za mało czasu. Harry rozumiał to wszystko jednak nie zmieniało to faktu, że takie zachowanie dziewczyny strasznie go irytowało i zazwyczaj kończyło się tym, że najzwyczajniej w świecie żegnał się mówiąc, że ma ważniejsze rzeczy do roboty nić kłótnie z nią. Tym, co niezaprzeczalnie przynosiło ukojenie jego duszy była oczywiście gra na flecie i obecność zwierząt. Niestety ze względu na swój stan mógł sobie pozwolić tylko na dwa zaledwie półtorej godzinne koncerciki dla swych wiernych fanów i przyjaciół. Kolejnym, co w jakimś stopniu sprawiało mu radość to postawa pierwszorocznych Ślizgonów, którzy dzięki Baronowi zrozumieli swoje obowiązki i na ramach szkoły zachowywali się w zgodzie z tradycją jednak w domu już nie wyraźnie Scorpius i jego koledzy walczyli z Ginger i jej przyjaciółmi na szczęście była to tylko walka słowami, dzięki czemu nie wymagała niczyich reakcji. Jeśli zaś chodziło o sytuację Wesleyów wyraźnie zdecydowali oni załatwiać swoje sprawy w tajemnicy przed resztą zamku. Z niepotwierdzonych informacji Harry wiedział, że pan Weasley nieźle zbeształ Percy’ego jak i zapowiedział surową kare, jeśli jeszcze raz podniesie rękę na siostrę. Niestety to sprawiło, że do Harry’ego zaczęły docierać plotki jakoby szykowała się jakaś wielka zemsta na niego za jego interwencję. Jednak nie miał ani czasu ani ochoty, aby przejmować.
Zdecydowanie niedzielny poranek należał do najgorszych z dotychczas przeżytych w zamku. Po mimo usilnych starań Harry nie był w stanie powstrzymać, co chwilę wyrywającego się z jego ust krzyku podczas porannej toalety serwowanej mu przez skrzaty. Niestety ze względu na zwiększenie dawek eliksiru nie mógł go brać od razu po przebudzeniu. Powód tego prosty najpierw musiał pozbyć się resztek obecnych w jego organizmie i zjeść śniadanie. Na szczęście jakoś udało mu się przez to przebrnąć i po zażyciu pierwszej dawki poczuł się dużo lepiej. Dochodziła dziewiąta, gdy opuszczał w pośpiechu swoje kwatery a wraz z nim Mika pod postacią pumy. Nie tracąc czasu Harry skierował się na błonia po drodze mijając kilkoro uczniów jak i dwójkę profesorów, która wyraźnie przyglądała mu się z zainteresowaniem. Zielonooki mało się nimi przejmując skierował się do chatki Hagrida. Gajowy akurat był przed domem wraz ze swoim psem ten, gdy tylko spostrzegł Mikę zapiszczał i schował się za mężczyzną.
- Witaj Hagridzie.
- Witaj Harry. – Przywitał się zaskoczony mężczyzna uważnie śledząc ruchy pumy. – Wydawało mi się, że wolisz, gdy Mika przybiera postać kotki.
- Przyjmuję dzisiaj gości i wolę mieć przy sobie Mikę w tej postaci. Poza tym ile można się pokazywać ze słodką kotką na rękach. – Odparł uśmiechając się nieznacznie, gdy spoglądał na pumę. – Niestety czas mnie trochę goni, więc jeśli to nie problem poprosiłbym cię o otworzenie bramy.
- Otworzenie bramy? – Zapytał wyraźnie nie wierząc w to, co słyszy.
- Jesteś klucznikiem, więc to twoje zadanie. – Odparł zaskoczony pytaniem mężczyzny jednak w następnej chwili pojął, o co chodzi. – Przepraszam. Czasami zapominam, że nie wszyscy wiedzą tyle, co ja. Widzisz, jako zastępca mam prawo przyjmować gości w weekendy. Oczywiście, jeśli masz jakieś wątpliwości możemy iść do zamku i dopytać dyrektora albo jego zastępcę.
- Nie no wierzę ci. W końcu znamy się już trochę i wiem, że nie zrobiłbyś nic głupiego. – Po mimo uśmiechniętej twarzy i wyrazu ufności na niej Harry usłyszał w głosie gajowego niepewność.
- Świetnie, więc możemy?
- Ta. Tylko wezmę klucze.
Chwilę później zmierzali już pod bramę rozmawiając o początku roku i zmianach zachodzących w szkole. Gdy dotarli pod bramę przed tą czekała już czarna karoca ciągnięta przez dwa majestatyczne pegazy. Gdy tylko Hagrid otworzył bramę karoca wjechała na teren zamku a Harry pożegnał się z mężczyzną i wsiadł do środka. Wewnątrz w dość sporych rozmiarów salonie siedziała piątka mężczyzn zielonooki ignorując ich ciekawskie spojrzenia podleciał do szefa ekipy i zaczął z nim dogadywać zakres ich działań. Harry doskonale rozumiał, że prace na terenie zamku nie będą łatwe jednak miał nadzieję, że obecna tu magia nie okaże się tak oporna na ich działania jak przypuszczał pan Kipto.
- Więc największych problemów spodziewa się pan przy powiększaniu pomieszczeń? – Dopytał, gdy już wysiadali z karocy, która zatrzymała się nieopodal schodów prowadzących do zamku.
- Tak. Na pewno pan rozumie, że takie próby będą ingerować w magię zamku a jak wszyscy wiemy ta jest niezwykle potężna. I nie możemy zapominać o rozmiarze zmian, o jakich mowa.
- Oczywiście rozumiem. Jednak z przeprowadzonych badań i poszukiwań wiem, że wnętrze zamku nie jest tak silnie nasycone magią jak jego zewnętrzna struktura. Sam pan rozumie magia tu obecna miała chronić przed napaścią z zewnątrz a nie wewnątrz.
- Panie Potter, co to ma znaczyć? – Zapytała ostro profesor McGonagall wyłaniając się z tłumu uczniów stojących w holu.
- To ekipa, która zajmie się zagospodarowaniem kilku pomieszczeń na użytek uczniowski.
- A co oni tutaj robią i jak się tu znaleźli? – Zapytała ponownie bardzo ostro, co uświadomiło Harry’emu, że ma do czynienia z kolejną nieświadomą osobą.
Chodź musiał przyznać, że nie potrafił pojąc jak to możliwe. Profesor Snape doskonale wiedział, że sprowadzi tych ludzi, no i zastępca dyrektora powinien na pamięć znać wszystkie wprowadzane w regulaminie szkoły zmiany. Naprawdę, z kim ja muszę pracować miał ochotę jęknąć jednak się powstrzymał.
- Pani profesor pozwoli, że omówimy to w moim gabinecie. – Powiedział z naciskiem a kobieta skinęła mu głową na zgodę i ruszyła za nimi.
Po chwili byli już w jego gabinecie a tam Harry wręczył panu Kipto mapę z zaznaczonymi lochami, które mieli zbadać. Ekipa bez dalszej zwłoki zabrała się za pracę a zielonooki podleciał do półki na akta, raporty, regulaminy i podania zarówno własne jak i te składane na jego ręce chodź tych drugich jeszcze nie posiadał. Wyciągnął teczkę odnośnie zastępcy i podał zaskoczone kobiecie.
- Zapoznała się pani z moimi prawami, jakie mi przysługują wraz z stanowiskiem, jakie obecnie zajmuję?
- Oczywiście. – Odparła wyraźnie obrażona sugestią, że mogłoby być inaczej.
- Więc niech się pani zapozna jeszcze raz. Konkretnie strona czwarta ustęp o przywilejach.
- Możliwość przyjmowania gości w weekendy. Ówcześnie uzgodnione z głową domu. – Wyrecytowała z pamięci, czym zaskoczyła chłopaka jednak nie na tyle by to okazał. – Jednak Severus nic o tym nie wspomniał.
- Niestety pani profesor to ile i kiedy mówi profesor Snape jest poza moją kontrolą. Natomiast teraz, jeśli to już wszystko chciałbym udać się na rehabilitację, na którą i tak jestem już spóźniony.
- Tak oczywiście. – Zgodziła się decydując się na rozmowę z Severusem.
![](https://img.wattpad.com/cover/252911696-288-k162426.jpg)
CZYTASZ
Chłopiec o gadzich oczach
FanficJest to opowieść z bloga Onetu który został usunięty. Znalazłam ta opowieść na stronie Blogspot. Opowieść autorstwa Gohan a na stronie Blogspot opublikowane przez Vista674.