14. Powrót do domu Tom I

20 0 0
                                    

Nim Harry się obejrzał nadszedł dzień wyjazdu uczniów do domów w tym również i jego. Spakowany jak i gotowy do drogi tak samo jak inni zaczął się zbierać. Oczywiście cały dzień spędził z Gin prosząc ją, aby się o niego nie martwiła. Bo trzeba zaznaczyć, że ta bardzo się o niego niepokoiła zupełnie jak by jechał na wojnę przechodziło mu, co jakiś czas przez myśl. Wraz z innymi uczniami Harry wsiadł do powozów czekających pod zamkiem i udał się na stację tam od razu zajął ostatni przedział z nadzieją, że będzie miał trochę ciszy i spokoju, które będą mu potrzebne jednak się przeliczył. Nim pociąg ruszył do jego przedziału dosiadły się dziewczyny z pierwszego roku. Była to Granger Lisa Turpin i Cho Chang obie Krukonki oraz Susan Bones Puchonka. Harry musiał przyznać, że było to dość dziwne, bo nie było tu nikogo ze Slytherinu a poza Gin Aresem i Laurą wszyscy wyjeżdżali na święta. No cóż widać taki już jego los, że będzie się musiał z nimi przemęczyć. Fakt, że będzie to męka było dla niego oczywiste biorąc pod uwagę jego plany. No, ale cóż takie jest życie. Oczywiście w początkowej fazie podróży, a były to prawie dwie godziny głównym tematem była szkoła. Oczywiście ten temat ciągnęła cały czas Hermiona a pozostałe dziewczyny przysłuchiwały się, co jakiś czas coś mówiąc. Harry doskonale wiedział, że wolałyby one inne tematy dotyczące bardziej jego osoby. No, ale cóż fascynował swoje rówieśniczki i wcale go to nie dziwiło. Niestety nadszedł czas, aby zacząć wprowadzać w życie plan podstawowy tej podróży.
- Czy mógłbym poprosić abyście zostawiły mnie na chwilkę samego chciałbym się przebrać a musze przyznać, że nie widzi mi się striptiz przed tak młodą publicznością.
- A starszą - Zapytała natychmiast Cho Chang i zarumieniła się pod wpływem rówieśniczek.
- To inna rozmowa. No to jak
- A czemu chcesz się już przebierać przecież jest dopiero po trzeciej do Londynu nie dojedziemy przed ósmą.
- Mam swoje powody. Więc?
Dziewczyny już bez słowa opuściły przedział i pozwoliły mu się przebrać. Harry szybko zrzucił z siebie szatę szkolną jak i wyciągnął z kufra przygotowany zestaw ubrań jak i dodatków. Wszystko było obcisłe: czarne slipy, sztruksy w kremowym kolorze, biały bezrękawnik z małym znakiem adidasa na piersi. Na to dość luźna bluza na suwak jak i z dużym kapturem na wieszaku przy oknie powiesił siwą puchatą kurtkę z kapturem obszytym futerkiem. Następnie założył czarny pasek a do tego przymocował motylka w specjalnym futerale. Zaraz obok w dwóch innych futerałach miał papierosy jak i zapalniczkę nigdy nie nosił ich w kieszeni, bo jak to mówiła mu ciocia nie musi się ukrywać jak jakiś dzieciak. Do tylnej kieszeni prawej schował portfel a do lewej paczkę prezerwatyw. Na koniec zawiesił sobie w bluzie okulary przeciw słoneczne z prostokątnymi oprawkami. Zamknął kufer i podchodząc do drzwi otworzył je dając dziewczynom znak, że mogą wejść. Te, gdy wchodziły przystawały na chwilę w progu i z lekko otwartymi buziami przyglądały mu się nieco oniemiałe jak i w mniejszym lub większym stopniu zafascynowane. Harry musiał przyznać wyglądały przeuroczo z tymi swoimi spojrzeniami i minkami.
- Fajne ciuchy. Ale w szkole raczej takich nie nosisz - Zagadnęła po przedłużającej się ciszy Cho.
- W szkole preferuje luźniejsze stroje. Tego typu ubiór noszę, gdy wracam do domu. Według wielu opinii dodaje mi on lat a i sprawia, że kobiety mają, na czym wzrok zawiesić.
- Właśnie miałam cie zapytać. - Włączyła się tym razem Hermiona z pewną dozą i nutą niepewności.
- Zachęcam w końcu skoro już podróżujemy razem mogę odpowiedzieć na kilka nurtujących was pytań.
- No chodzi o kobiety. To znaczy dziewczyny. -Granger zaczęła się lekko rumienić pod wpływem spojrzeń rówieśniczek jak i Harry'ego. - No ty tak się zachowujesz. Chodzi o to, że ty jesteś w naszym wieku a no. No wiesz. - Zakończyła w końcu wyraźnie nie mogąc wykrzesać z siebie nic innego.
- No wiem. - Przyznał z rozbawieniem. - W zasadzie dziwię się, że takie pytania padają dopiero teraz. Ale być może to powód mojej renomy. Jeśli chodzi zaś o samo pytanie wiem to i owo o dziewczynach jak i kilka już miałem.
- Miałeś jak to - Tym razem odezwała się Lisa patrząc na niego tak jak by od tej odpowiedzi zależało czyjeś życie.
Nie no naprawdę, co za komedia pomyślał sobie Harry. No, ale nic dziwnego dotychczas mało było wiadomo na temat jego osoby, więc teraz naturalne było wypytywanie. Swoją drogą ciekawe, co wyniknie z tych rozmów po powrocie do zamku.
- Normalnie. Byłem w kilku dość stałych związkach z dziewczynami starszymi ode mnie o kilka lat. Co do szczegółów proszę nie pytajcie jestem dżentelmenem i nie wypada mi o tym mówić tym bardziej z tak młodymi dziewczętami.
Przez dłuższą chwilę milczały wymieniając między sobą spojrzenia, w których Harry widział niedowierzanie wątpliwości jak i oczywistą ciekawość. Nie no naprawdę, jaka ta młodzież jest zabawna. No jasne sam jesteś jeszcze młodzikiem pomyślał z rozbawieniem. No, ale tak to już było nigdy nie postrzegał rówieśników, jako równych sobie bynajmniej w kwestii wieku i przeżyć. Jednak pod innymi względami wiele się nie różnili Może sposobem myślenia.
- A czemu w szkole z nikim nie chodzisz - Zapytała niespodziewanie Cho po kilkuminutowej ciszy.
- Problem ze znalezieniem odpowiedniej osoby. Jak i moja sława sporo utrudnia. Wiesz przyznam ci się szczerze, że idiotki lecące na moją sławę mnie nie interesują. Poza tym trudno jest nawiązać jakąś ciekawą znajomość, gdy każdy twój krok jest obserwowany przez wszystkich uczniów i nauczycieli. No, ale jestem przekonany, że w odpowiednim momencie znajdzie się odpowiednia kobieta czy też, jeśli wolisz dziewczyna.
- Ale szukasz ze starszych roczników. No to znaczy, z którego tak mniej więcej - Po raz pierwszy podczas tej osobistej wymiany zdań odezwała się Susan.
- W zasadzie nie mam jakichś dokładnych wytycznych, ale podejrzewam, że powyżej czternastki.
- Trzy lata - Zapytała z niedowierzaniem Hermiona a pozostałe patrzyły na niego z podobnym zaskoczeniem w przypadku, Cho jak i Lisy dało się również dostrzec coś jakby zawód czy też smutek.
- Wiecie wiek tak naprawdę nie ma znaczenia. Wszystko zależy od osoby. Wystarczy spojrzeć na mnie jedenastolatek a taki nieprzewidywalny. Z doświadczenia wiem, że wiek nic nie znaczy liczy się to, jaki człowiek jest i co ma w środku. - Wyraźnie ten komentarz poprawił nastroje dziewczyn i oczywiście zaczęły się pytania o jego gust czy też ideał. Harry oczywiście udzielił kolejnych odpowiedzi odpowiednio manipulując faktami. Powiedział, że nie liczy się wiek jak i wygląd chodź oczywiście zwraca na niego uwagę. To, co liczy się najbardziej to podejście do życia poglądy jak i inteligencja. Zastrzegł, że typ durnej blondynki go nie pociąga a wręcz irytuje. Powiedział jednak przy tym, że nie ma nic do blondynek. Zrobił to z powodu, Susan która spojrzała na niego z nutą urazy. Gdy skończyli rozmawiać o gustach dochodziła już Szusta i należało zacząć kolejną fazę jego planu.
- Czy będzie wam przeszkadzać, jeśli zapalę
- Co zrobisz - Zapytały natychmiast Cho i Susan natomiast Hermiona i Lisa spojrzały na niego z niedowierzaniem zapytały. - Ty palisz
- Palenie papierosów. Rośliny o działaniu pobudzającym jak i szkodliwej dla zdrowia. Przez wielu uważane za bardzo smaczne i przyjemne. Tak palę od czasu do czasu, ale nie będę się zagłębiał w wyjaśnienia na ten temat. Więc
- Jasne zapal. Chce zobaczyć, o czym mówisz. - Powiedziała szybko Cho, za co Lisa i Hermiona spojrzały na nią wrogo.
- Ale palenie powoduje raka, choroby serca, możesz umrzeć! - Włączyła się Hermiona, gdy Harry wyciągnął z futerału paczkę czterdziestek i zapalniczkę.
- Umrzeć
- Każdy kiedyś umrze. - Powiedział ze spokojem Harry. - I owszem palenie papierosów oczywiście długoletnie może spowodować raka a w następstwie śmierć. Choć z tego, co wiem istnieją eliksiry jak i zaklęcia, które mogą temu zapobiec. Tak się składa, że czarodzieje w przeciwieństwie do Mugoli potrafią leczyć raka niemal nie szkodliwie i mają w tym dziewięćdziesiąt sześć procent skuteczności. - Przypalił papierosa i zaciągnął się. Następnie wypuścił dym nosem i po schowaniu z powrotem paczki i zapalniczki wstał i uchylił okno.
- Jednak nie jesteś taki mądry, za jakiego cię uważałam. - Oświadczyła wyraźnie oburzona jego zachowanie Hermiona. Harry przyjrzał się jej uważnie tak samo jak pozostałym. Lisa również wyglądała na niezadowolona natomiast Cho i Susan wyraźnie były tym zafascynowane. No, ale to była dla nich nowość w dodatku nowość Harry'ego Pottera.
- Masz prawo do takiej opinii. Jednak dla własnego dobra zachowają ją dla siebie.
- Mogłabym spróbować - Zapytała nieśmiało Cho kompletnie ignorując ostatnie słowa.
- Jeśli uda ci się kupić papierosy proszę bardzo. Ja nie będę przykładał ręki do takiego zachowania. - Powiedział z powagą patrząc jej głęboko w oczy. Nie chciał, aby przez niego ktokolwiek zaczął palić tym bardziej, że on robił to z przymusu a nie chęci. - Poza tym pamiętaj, że papierosy uzależniają jak i niszczą cerę. Kolejnym ważnym elementem jest nieprzyjemny oddech i pożółkłe zęby. Oczywiście, jeśli się nie dba o siebie odpowiednio.
- Ale tobie nie śmierdzi z ust.
- Dbam o siebie i o swoje ciało. Ale ja to ja. Ty jesteś jeszcze młoda i delikatna nie popełniaj błędów, których łatwo możesz uniknąć. Poza tym szkoda by było gdyby twoja uroda przeminęła z powodu papierosów.
- Skoro tak mówisz, czemu palisz. Czemu nie rzucisz - Włączyła się wojowniczo Hermiona wyraźnie nie chcąc dać za wygraną.
- To nie twoja sprawa. I daruj sobie tą złość za mało wiesz o życiu, aby mnie pouczać. - Wstał z miejsca i zaciągając się ostatni raz wyrzucił peta za okno. Zamknął okno i wpuścił dym na kurtkę. Tak nie za dużo i nie za mało biorąc pod uwagę ile ma czasu wypalenie jeszcze czterech pięciu papierosów powinno wystarczyć. - Acha za pamięci nie życzę sobie, aby o moim paleniu paplała cała szkoła a zapewniam dowiem się, kto wygadał. Co do reszty rzeczy, o których mówię spokojnie możecie rozmawiać z innymi.
- Nie będziesz mi mówił, z kim i o czym mogę rozmawiać. - Powiedziała Hermiona wyraźnie nie mając zamiaru dać temu spokój. Harry przez to miał dość spory dylemat, bo nie chciał jej straszyć, Jednak nie było by mu na rękę gdyby uczniowie zaczęli gadać o jego paleniu.
- Ja ci nie mówię ja tylko informuję. A fakt czy posłuchasz czy nie będzie zależny tylko i wyłącznie od tego czy jesteś paplą czy też inteligentną osobą. Choć biorąc pod uwagę twoje obecne jak i wcześniejsze zachowanie podejrzewam, że nie omieszkasz o wszystkim donieść samemu dyrektorowi. Proszę jedynie abyś pamiętała, że Hogwart i jego prawa nie robią na mnie wrażenia tym bardziej, że znam je bardzo dobrze i umiem nimi manipulować dla własnych korzyści. A teraz za przeproszeniem zajmę się lekturą, bo dalsze rozmowy mogą być powodem zatargów, których nie chcę. - Sięgną do kufra i wyjmując książkę o podstawowej magii leczniczej zagłębił się w lekturze. Tymczasem dziewczyny a w zasadzie jedna z nich piorunowała Hermionę wzrokiem a dwie pozostałe utrzymywały tak zwaną neutralność pogrążając się we własnych myślach.
Do końca podróży Harry już z nikim nie rozmawiał a jedynie czytał jak i wypalił zamierzoną ilość papierosów. Około pół godziny przed dojazdem opuścił przedział dając dziewczyną możliwość do przebrania się. Gdy pociąg zatrzymał się na stacji Harry włożył kurtkę jak i założył okulary przeciwsłoneczne. Chwycił za uchwyt od kufra i opuścił przedział życząc wszystkim wesołych świąt. Wyszedł z wagonu i położył kufer na wózku, który akurat przy nim stał. Nie zwracając uwagi na tłum ruszył kierując się do wyjścia. Jednak mniej więcej w połowie drogi zawołał go niepewnie Draco.
- Harry mógłbym cie na chwilę prosić.
Hary spojrzał w jego kierunku a dostrzegając przy chłopaku jego ojca jak i matkę od razu skierował tam swe kroki. Lucjusz Malfoy wysoki jak i dobrze zbudowany blondyn o długich prostych włosach, stalowo-szarych, zimnych oczach jak i wyniosłej twarzy o typowych arystokratycznych rysach. Obok niego niższa od niego o kilka centymetrów kobieta o równie wyniosłej twarzy, zimnym spojrzeniu i blond włosach spiętych w gładki kok. Oboje ubrani w eleganckie szaty z dodatkami z drogich materiałów. Harry zatrzymał się przed nimi i obszedł wózek zdejmując okulary i wczepiając je pod szyją.
- Chciałbym ci przedstawić mój ojciec. - Zaczął oficjalnie jak i z niepewnością chłopak wskazując na ojca.
- Lucjusz Malfoy.
- Harry Potter. - Odparł równie oficjalnie Harry ściskając dłoń mężczyzny.
- Moja małżonka Narcyza. - Przedstawił Malfoy senior wskazując na żonę, która patrzyła na Harry'ego z niechęcią. Jednak jak na damę przystało na jej ustach pojawił się delikatny sztuczny uśmiech jak i wystawiła wyniośle dłoń. Harry ujął ją delikatnie jak i ucałował jej wierzch.
- Plotki na temat pani urody bledną w obliczu prawdy. - Rzucił szarmancko posyłając kobiecie jedno ze swoich uwodzących spojrzeń. Nie nachalne ani nieprowokujące a jedynie oceniające jak i chwalące.
- Doprawdy - Odparła z powątpiewaniem wyraźnie uznając to za zaczepkę. - Z tego, co pisał nam Draco wynika, że nie darzy pan naszej rodziny szacunkiem. O ile mnie pamięć nie myli była mowa o służbie i psach.
- Narcyzo. - Upomniał ją delikatnie mąż posyłając jej wymowne spojrzenie jak i omiatając nim ludzi na peronie.
- Pozwolę sobie zauważyć, że państwa syn jest bardzo trudnym i niemądrym dzieckiem. Owszem prawdą jest, że owe słowa padły jednak były one w kontekście, że dzieci kogoś takiego muszą wykazać się, aby zyskać mój szacunek. Zaznaczę przy tym, że państwa syn był przekonany, że jego nazwisko zapewnia mu szacunek i władze a to duży błąd. - Mówił ze spokojem jak i powagą przenosząc spojrzenia z Dracona na ojca a następnie na matkę i z powrotem. - Natomiast, jeśli chodzi o moją opinię na państwa temat. Owszem wasza przeszłość skłania mnie do negatywnego podejścia. Jednak jestem jak mniemam mądrym i dojrzałym mężczyzną. Dlatego też nie zamierzam darzyć państwa sympatią czy też niechęcią do póki państwa nie poznam. Niestety z zebranych informacji udało mi się jedynie ustalić, że pan. - Tu zwrócił się bezpośrednio do Malfoy'a seniora. - Jest wysoko postawionym członkiem ministerstwa o rozległych wpływach jak i imponującym talencie politycznym. Natomiast pańska małżonka jest przykładną żoną kochającą matką jak i damą. Niestety takie informacje nie oddają tego, jacy państwo są, ale liczę, że dane nam będzie się poznać. Szczególnie liczę na znajomości z panem na gruncie zawodowym, że tak powiem.
- Tak Draco pisał nam, że jest pan bardzo dojrzały jak i inteligentny. Nie wspomniał jednak, że jest pan tak rozważny i nieograniczony. - Przyznał z nutą zadowolenia Lucjusz. W ślad za nim postawa jak i spojrzenie Narcyzy złagodniało.
- Państwa syn musi się jeszcze wiele nauczyć o życiu. Jednak już teraz widzę u niego prawdziwe Ślizgońskie geny. Jeśli pan pozwoli doradzam dokładne wytłumaczenie, co to znaczy być Ślizgonem. Im wcześniej zacznie się on rozwijać tym wcześniej zacznie być wartościowym członkiem czarodziejskiego społeczeństwa.
- Draco wspominał nam, że nie darzycie się sympatią. Natomiast teraz zachowuje się pan tak grzecznie i przyjacielsko. - Zapytała pani Malfoy uważniej przyglądając się niepewnej minie syna jak i spokojnej Harry'ego.
- Państwa syn zachowywał się chamsko wobec mnie. Następnie obrażał moich zmarłych rodziców. Na dodatek zaczepiał moją przyjaciółkę jak i wykazywał klasyczne oznaki głupoty i samo zachwytu. Nie lubię takich cech i nie szanuję ich, dlatego też owa niechęć. Jednak powoli się docieramy a zbiegiem lat, kto wie może i będziemy przyjaciółmi albo przynajmniej coś pośredniego. Chciałbym jeszcze porozmawiać, ale niestety czeka na mnie ciocia i nie grzecznie było by kazać jej czekać.
- Oczywiście rozumiemy. Kto wie może w bardziej sprzyjających warunkach uda nam się dłużej porozmawiać. - Odparł wyraźnie zachęcony przebiegiem tej rozmowy pan Malfoy.
- Bardzo możliwe panie Malfoy. Kto wie może odwiedzi pan Hogwart, aby poinformować uczniów o decyzji w związku z przesłaną do Rady Nadzorczej petycją.
- Rzeczywiście to pan jest jej autorem. Swoją drogą bardzo dyskusyjne podanie. Jednak bardzo dobrze sformułowane jak i poparte petycją.
- Starałem się. No, ale musze iść. Dowidzenia i wesołych świąt.
- Wesołych świąt panie Potter. - Odparł ponownie podając mu dłoń.
Harry uścisnął ją następnie uścisnął jeszcze dłoń Dracona jak i ucałował dłoń pani Malfoy. Założył okulary i znowu zaczynając pchać swój wózek ruszył do wyjścia już przez nikogo niezatrzymywany. Wyszedł na Mugolski peron i od razu wyciągnął papierosy. Przypalił jednego i kierując się na parking palił go wiedząc, że takie wejście spodoba się cioci. Gdy wychodził już na parking minął się z Hermioną, która ściskała się z rodzicami. Rozejrzał się do koła i po chwili spostrzegł ciotkę stała przy swoim samochodzie. Ubrana w czarne kozaczki do kolan czarne pończochy tego samego koloru spódniczka do kolan. Wyżej na pewno miała na sobie jakiś ładny żakiet jednak był on ukryty pod czarnym płaszczykiem. Czarne włosy z sprężystymi lokami sięgające ramion jak i urzekający uśmiech. W całokształcie nikt, kto patrzył by na Petunię nie dałby jej więcej niż dwadzieścia trzy no może cztery lata. Ale cóż takie są uroki posiadania nieaktywnej linii krwi i bystrego siostrzeńca. Harry uśmiechając się z udawaną tęsknotą podszedł szybko do cioci ciągnąc ze sobą wózek. Wyrzucił papierosa i podchodząc do niej objął ją przytulając się do niej mocno. Ta oczywiście odwzajemniła mu się tym samym.
- Tęskniłem. - Zaczął zakłamaną część swego żywota no, ale cóż wszystko czegoś go uczy to nawet sporo.
- Ja też kochanie. No, ale jedźmy już robi się chłodno.
Harry nic nie mówiąc podszedł do bagażnika i otworzył go. Każdy normalny człowiek patrząc na jego działania pomyślałby, że zwariował. Wsadzić taki wielki kufer do Audi R8 przecież to niewykonalne. A jednak mu się udało i to nikogo nie dziwiło a to zasługa setek zaklęć, jakimi było obłożone to auto. Ale cóż nie ono jedno było prezentem od niego dla rodziny. Chodź i sam miał z tego trochę korzyści szczególnie podczas ostatnich wakacji, kiedy to jego pani nauczyła go prowadzić.
- Poprowadzisz. - Powiedziała jedynie jego pani i wsiadła do auta.
Harry rozejrzał się jeszcze do koła a widząc natarczywy wzrok Hermiony, która stała na parkingu wraz z rodzicami przyglądając mu się machnął jej jakby na pożegnanie i wsiadł na miejsce kierowcy. Pierwsze, co zrobił to pozbył się okularów jak i szkieł kontaktowych. Następnie nachylając się w kierunku swej pani zaczął się z nią namiętnie całować. Widać było, że ta jest wyposzczona, bo przyciągnęła go za głowę i gdyby to było tylko możliwe pewnie kochaliby się już teraz. W czasie kilkuminutowego pocałunku przerywanego łapczywym łapaniem powietrza Harry nie zapominał o pieszczeniu piersi swej pani doskonale wiedział, co lubi, więc łatwo mógł sprawić jej przyjemność.
- Chcę dzisiaj zaszaleć. - Poinformowała go jego pani, gdy już zaspokoiła pierwszy głód.
Harry'emu nie było trzeba tego powtarzać drugi raz tym bardziej, że wiedział, że „zaszaleć" oznacza szybką zabawę bez ograniczeń. Przekręcił kluczyk i wyłączając swe uczucia a skupiając się na kontroli swego ciała ruszył z piskiem opon. Po zaledwie piętnastu minutach wyjechali z Londynu a tam Harry od razu przyśpieszył. Szybka jazda głośna muzyka to lubiła jego pani. Czasami Harry zaśmiewał się w samotności, jakim paradoksem jest jej związek z Vernonem. Tamten gruby nudny i pochłonięty interesami a ona gorąca i rządna przygód. No, ale właśnie, dlatego jego pani wychowała sobie jego posłuszne dzieciątko gotowe na każdą jej zachciankę. Najpierw z chęci poznania całej prawdy a później za pozwolenia przywileje i wszystko inne. Koniec końców niewola w domu i absolutna wolność poza nim. Jednak dało się to przeżyć tym bardziej, że poza ostrym seksem jego pani nie miała szczególnych zachcianek. Chodź ostatnimi czasy zażyczyła sobie kosmetyczkę z magicznego świata na jej zawołanie. No, ale nie było to takie drogie a korzyści z zadowolonej kobiety jak zawsze ogromne. Niestety jego dalsze przemyślenia i wspominki zostały przerwane przez dłoń jego pani, która zaczęła gładzić jego męskość. Widać już nie może się doczekać a do domu jeszcze dobrych dwadzieścia pięć minut. Chcąc skrócić ten czas Harry jeszcze przyśpieszył. Dzięki zaklęciom anty kolizyjnym anty policyjnym jak i anty Mugolskim mógł sobie na to pozwolić. To cacuszko zawsze, gdy na liczniku stukała stówka zaczynało aktywować większość zaklęć maskujących i tym podobnych. Cała reszta działała względnie stale, ale aby wszystko to pojąć potrzeba by wielu godzin. Natomiast teraz Harry nie mógł się rozpraszać wspominkami o nauce jak i późniejszych wyjaśnieniach.
- Widzę, że ty też już nie możesz się doczekać. A twój mały wężyk jest twardy i gotowy jak zawsze. - Odezwała się jego pani, gdy wrzucił szósty bieg a wskazówka na liczniku przekroczyła dwieście osiemdziesiąt.
- Oczywiście. Czyż mógłbym się oprzeć komuś tak pięknemu i podniecającemu jak moja pani - Odparł z pewnym trudem nadając swemu głosu podniecony jak i stęskniony ton. No, ale cóż tak to było, gdy trzeba przekrzyczeć walącą z głośników muzykę. Chcąc się zabezpieczyć sięgnął prawą dłonią i podciągną jej sukienkę a następnie pieszcząc wewnętrzną stronę ud zaczął wsuwać się coraz wyżej.
Na szczęście nim te pieszczoty zaszły za daleko Harry zaczął zwalniać, aby nie musieć hamować z piskiem. O tej porze nie mądrze było by to robić. Zatrzymali się pod domem i szybko wysiedli Harry wyciągnął kufer i zamknął auto. Chwytając kufer oburącz zaniósł go do domu gdzie w drzwiach czekała jego pani. Od razu po przestąpieniu progu postawił kufer jak i pchnął go głębiej. Drzwi się zamknęły a Harry natychmiast docisnął swą panią do drzwi całując ją jak i zaczynając rozbierać. Z jej umysłu wiedział, że Dudley jest u swoich koleżków na urodzinach jednego z nich i nie wróci przed jutrzejszym obiadem. Z tego samego źródła wiedział, że jego pani ma ochotę na szybki numerek jak i później długą i ostrą noc. Gdy się tak nad tym zastanowić teraz przydadzą sie miesiące poszczenia. Co, jak co ale utrzymanie stałej erekcji w dodatku z wytryskami to trudna sprawa tym bardziej przy kimś tak niewyżytym.
Nie minęło pięć minut jak oboje byli już nadzy a Harry łapiąc ją za pośladki podniósł niczym piórko i nadział na swojego wężyka jak to pieszczotliwie nazywano jego męskość. Od razu zaczął wchodzić szybko jak i mocno w swoją panią a ta jęczała za każdym razem. Jej paznokcie wbiły się w plecy Harry'ego wywołując delikatny grymas na jego twarzy. Zapewne, gdyby nie kontrola, jaką teraz nad sobą miał nie obyłoby się bez syku lub nawet krzyku. Woląc ukryć ten grymas przed swą panią zaczął całować jak i przygryzać jej piersi głównie skupiając się na sztywnych sutkach. Doskonale wiedział, że sutki były jej wrażliwym punktem jak i że bez odpowiedniej pieszczoty jego pani nie dozna spełnienia tak szybko jak tego obecnie pragnie. Jeszcze kilka szybkich pchnięć i Harry poczuł na swojej męskości pulsowanie. Jeszcze mocniej zaczął pieścić sutki jak i ścisnął pośladki chwile po tym jego pani wydała przeciągły jęk spełnienia i zaczęła drżeć w jego objęciach. On sam pchnął jeszcze kilkukrotni potęgując jej orgazm a następnie spuścił się w niej wiedząc, że to sprawi jej jeszcze więcej radości. Spoceni jak i spełnieni stali niczym skamieniałe posągi dysząc ciężko. Jego pani w nagrodę za przeżyty orgazm muskała ustami jego twarz.
- Tak tego nam było trzeba. - Wyszeptała urywanym jak i pełnym podniecenia głosem.
Harry opuścił ją na ziemie a z jej skarbu zaczęła wyciekać sperma pomieszana z jej soczkami. Oczywiście jego pani natychmiast zaczęła wsmarowywać wszystko w swoje uda. Harry tymczasem zebrał błyskawicznie ich ubrania i dając swej pani klapsa skierował sie na górę. Gdyby ktoś ich widział pomyślałby, że to on tu ma władzę, ale to tylko kolejna iluzja. Owszem mógł, co nieco decydować jak i pozwalać sobie na wiele jednak wszystko to musiało być w odpowiedni momencie i miejscu. Dlatego też w takich momentach przydawała się Legimencja. Co prawda nie mógł w żaden sposób wpłynąć na umysł cioci ba nikogo z rodziny jednak poznawanie ich myśli było wysoce satysfakcjonujące. Gdyby nie ochrona jego matki jak i przeklęte zaklęcia Dyrektora już dawno doprowadziłby swoja rodzinę do szaleństwa a tak był od nich zależny. Ba on był w ich mocy i żadna forma przemocy czy nacisku nie mogła na nich podziałać. Tym bardziej, że jakiekolwiek działania na taką skalę zwabiłyby dyrektora ministerstwo i bóg jeden wie, kogo jeszcze. Wszedł do sypialni wujostwa i przystanął na chwilę. W tej paliło się kilkadziesiąt świec. Do oparcia łóżka były przypięte dwie pary kajdanek z różowym futerkiem. Na szafce nocnej leżał sporej wielkości czarny penis. Harry uśmiechnął się niby z zadowolenia wchodząc głębiej jak i kładąc ubrania przy drzwiach. Zaraz za nim wkroczyła jego pani patrząc na niego z zadowoleniem i pożądaniem.
- Tak się zastanawiam czy to moja pani odda mi się w niewole czy może to ja będę jej niewolnikiem - Powiedział pełnym podniecenia i euforii głosem. Teraz, gdy panowała absolutna cisza manipulowanie tonacja głosu wychodziło mu bez błędnie.
- Oboje zasmakujemy bytu niewolnika. - Zapewniła go podchodząc do łóżka i kładąc się na nim. Podciągnęła się wyżej i rozkładając nogi zaczęła bawić się swoją mokrą szparką.
Harry nie kazał jej wiele czekać szybko do niej dołączając i zaczynając robić jej minetę, za którą ta przepadała. Tym bardziej po dobrym i szybkim seksie w ten sposób szybko mogła doznać kolejnego orgazmu. Natomiast Harry miał wtedy czas na regeneracje sił. Chodź teraz nie było mu to potrzebne, ale cóż nie powie jej tego, dlatego też robił wszystko, co tylko było w jego mocy, aby zadowolić swoją panią. Jednak nie śpieszył się wiedząc, że to będzie bardzo długa i męcząca noc. Swoją drogą szkoda, że nie zdrzemnął się w pociągu no, ale trudno jakoś będzie musiał to przeboleć. Najważniejsze to sprawić jej jak najwięcej przyjemności.

Chłopiec o gadzich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz