Następnego dnia Harry wstał dopiero przed dziesiątą. No, ale co się dziwić poprzedniego dnia zużył ogromne pokłady siły zarówno tej fizycznej jak i magicznej. Z pewnym ociąganiem poszedł do łazienki ciesząc się, że nikogo nie ma w dormitorium. Dotychczas zawsze wstawał, jako pierwszy, więc nie musiał się obawiać, że ktoś spostrzeże jego oczy. Natomiast teraz było ryzyko, więc chcąc nie chcąc zmysły chodź wciąż trochę ospałe musiały pracować na najwyższych obrotach. Na szczęście nie pojawił się nikt, co bardzo go cieszyło. Ubrany jak i gotowy do kolejnego dnia w Hogwarcie Harry poszedł do salonu tam od razu podszedł do siedzącej na kanapie Gin.
- Cześć. Jadłaś już śniadanie?
- Nie. Czekałam na ciebie. No i wczoraj też, ale koło jedenastej zmorzył mnie sen. Swoją drogą, o której wróciłeś.
- Koło dwunastej. Ale mniejsza o takie duperelki. Chodźmy coś zjeść a później może zbierzemy wszystkich i zajmiemy się pracą z Obrony. Tak myślę, że do lekcji latania byśmy się wyrobili.
- Czemu nie. - Zgodziła się z uśmiechem. - Wiesz martwiłam się o ciebie, gdy tak nie wracałeś. Tym bardziej, że widziałam, jaki byłeś wczoraj zmęczony.
- Przepraszam, ale nie miałem możliwości cię poinformować ani nic. Poza tym wczoraj był naprawdę męczący dla mnie dzień. Ale za to dzisiaj jest już dobrze. - Odparł, gdy opuścili salon. Naprawdę nie chciał, aby Gin się o niego niepokoiła. Swoją drogą będzie musiał z nią porozmawiać a raczej pokazać jej swoje oczy. W końcu, jeśli jej nie zaufa to, co to za przyjaźń. Nie wspominając już o tym, że nie może sobie pozwolić na kolejne nerwy i utratę sił. Zbyt wiele zagrożeń do, koła aby padać wykończonym a naprawdę nie chciał kontrolować swoich uczuć w tym przypadku.
- Niby tak. Swoją drogą wciąż nie wiem, za co dostałeś ten szlaban.
- Wiesz, że w weekendy wychodzę wcześnie i idę poćwiczyć na boisku. Wczoraj właśnie to robiłem tyle, że dużo wcześniej i ostrzej. Natomiast, gdy wracałem przycięła mnie, McGonagall i ukarała. Bo prawidłowo przed siódmą nie można opuszczać zamku chyba, że ma się odpowiednie pozwolenie.
- No to teraz wszystko jasne.
Wyszli z lochów i skierowali się do Wielkiej Sali, z której dobiegały rozmowy zgromadzonych tam uczniów. Jednak Harry się na nich nie skupił. Jego zmysły zaczęły rejestrować zbliżający się Mrok. Tylko, co on tu robił o tak wczesnej porze. Przecież z ustaleń wynikało, że nie pojawią się żadne wiadomości aż do Nocy Duchów. No, ale nic to trzeba zaczekać aż doleci i wtedy się tym zająć. Swoją drogą trochę nieciekawie się zapowiada jego pojawienie przy nauczycielach i uczniach. Co gorsza, gdy weszli do Wielkiej Sali Harry spostrzegł, że jest tam obecna zdecydowana większość uczniów. Z nauczycieli widział tylko głowy domów i profesor Green, co było swoistym pocieszenie. Gdyby był tu Dyro na pewno nie obyłoby się bez kolejnego ataku.
- Harry wszystko w porządku? Jesteś jakiś nieobecny. - Zapytała Gin, gdy zajęli już miejsce przy stole a Harry nawet nie zwrócił uwagi na jedzenie.
- Tak wszystko w porządku. Po prostu jestem zamyślony.
W tym momencie do Wielkiej Sali niczym torpeda wleciało coś dużego i czarnego. Na pierwszy rzut oka można było to pomylić z jakąś czarną kulą. Jednak w kilka sekund po pojawieniu Mrok zwolnił jak i rozłożył potężne skrzydła zataczając koła nad Wielką Salą skupiając na sobie spojrzenia wszystkich zebranych. Potężny czarny feniks o srebrnym dziobie i szponach jego fioletowe oczy jak by badały czy też wyszukiwały ofiary. Harry zarejestrował, że na twarzach nauczycieli pojawiło się niedowierzanie oczywiście z wyjątkiem profesora Snape'a który wyjął niezauważalnie różdżkę i był gotowy zareagować w razie komplikacji. W tym momencie Mrok zaczął nucić swą pieśń. Dla Harry'ego to była jedna z najcudowniejszych melodii jednak nie dla innych. Harry doskonale wiedział, że dla większości ludzi jego pieśń jest straszna a raczej przez nią pojawia się smutek ból i wszystko, co złe. W pewnym sensie jego pieśń można było porównać z mocą Dementorów. Jednak nie dla tych, którzy mają w sobie odpowiednią mieszankę mocy jak i żyją ze sobą w zgodzie. Lub są pozbawieni ludzkich uczuć jedno z dwojga. W końcu po około pięciu minutach Feniks w końcu umilkł i zaczął zniżać lot, aby wylądować przed Harrym.

CZYTASZ
Chłopiec o gadzich oczach
FanficJest to opowieść z bloga Onetu który został usunięty. Znalazłam ta opowieść na stronie Blogspot. Opowieść autorstwa Gohan a na stronie Blogspot opublikowane przez Vista674.