12. Noc duchów Tom I

24 0 0
                                    

Severus opuścił Wielką Salę zaraz za Potterem i Macnair oczywiste dla niego było, że musi z obojgiem porozmawiać. A konkretnie z Macnair w końcu jedenastolatka, która zajmuje się handlem na terenie szkoły to bardzo ryzykowne zajęcie nawet, jeśli przyjaźni się z Potterem. Nie wspominając już o tym, że dziewczyna pochodzi ze znanego i bogatego rodu, kwestia rodzinna również powinna zostać rozważona. Chodź tego akurat Severus nie lubił. W zasadzie nie lubił wszystkiego, co było związane ze sprawami rodzinnymi jego uczniów. Wiedział jak to jest być szlachetnie urodzonym i dobrze pamiętał jak dziwne metody wychowawcze stosują jego byli kamraci i nie tylko.
- Panie Potter panno Macnair chciałbym z państwem porozmawiać w moim gabinecie. - Powiedział doganiając ich na dolnej kondygnacji. Oni spojrzeli na niego bynajmniej niezaskoczeni, co mogło oznaczać, że Potter już to przewidział, usłyszał jego kroki i ułożył sobie wszystko w odpowiednią całość nie zapominając o wtajemniczeniu swojej przyjaciółki. Swoją drogą wyraźnie dziewczynka męczy się niosąc ten kufer. No, ale jeśli użyto magii krwi oczywiste jest, że nikt bez niej nie powinien go dotykać.
Zarówno Harry jak i Gin skinęli posłusznie głowami i ruszyli za profesorem. Gdy tylko byli w jego gabinecie ten wyczarował dodatkowe krzesło, aby oboje mogli usiąść przed biurkiem.
- Poprosiłem tu was, ponieważ uważam za swój obowiązek ostrzec szczególnie pannę Macnair o ryzyku interesów, jakie chce prowadzić. Nie wspominając już o oczywistym zaskoczeniu, że ktoś z tak wpływowego rodu chce się zajmować czymś tak prozaicznym i mało dochodowym.
-Jeśli chodzi o interesy jak i sprawy rodzinne to pozwolę sobie zauważyć, że to nie pana sprawa. - Zaczęła z powagą i zaciętą miną Ginny. - Natomiast, co do ryzyka jestem go świadoma. Jak i jestem pewna, że nie będę miała żadnych problemów, ponieważ umiem sobie radzić.
- Skoro tak. - Odparł z nutą chłodu w głosie profesor spoglądając na spokojną twarz Pottera. - Pan panie Potter natomiast mógłby mi powiedzieć, o jakim rodzaju zabezpieczeń jest tu mowa
- Zaklęcia z najwyższych półek. O ile wiem nawet dyrektor nie był by w stanie ich złamać. No, ale nie jest on specjalistą w tej dziedzinie. Co do konsekwencji, jakie poniosą ciekawscy bądź też chciwi. Kilka zaklęć o działaniu okaleczającym. Eksplozja kości danej ręki, rozerwanie skóry poparzenia no i oczywisty paraliż. Domyślam się, że kojarzy pan, o jakie zaklęcia chodzi
- Nie uważa pan, że to przesada
- Przesadą byłby Cruciatus i jego pochodne, ale jak widać jestem litościwy.
- Bardzo. - Powiedział bardziej do siebie niż do chłopaka. - Domyślam się, że sprawa płatności jak i możliwe oszustwa panny Macnair nie wchodzą w grę
- Zgadza się.
- No dobrze. Jeszcze odchodząc od sprawy handlu chciałbym zapytać o pański nowy nuż jak i czy będą kłopoty ze starym
- Nie będzie. - Odezwała się szybko Ginny wyraźnie myśląc, że może ten być jej odebrany.
- Sam pan słyszy. Natomiast, co do nowego jeszcze nie zna smaku krwi i nie śpieszy mu się by go poznać.
- Bardziej interesuje mnie, jaka magia jest w nim zawarta. Bo znając pana nie jest to nuż Mugolskiej produkcji. - Sprecyzował żałując, że nie może z Potterem rozmawiać bardziej otwarcie i szczerze. No, ale z czasem może dojdzie do takich rozmów.
- Owszem jest to nuż obłożony magią jednak żadną szkodliwą, że tak powiem. W zasadzie poza wzmożoną wytrzymałością nie ma na nim żadnego innego zaklęcia. - Powiedział delikatnie naginając fakty no, ale musiał to zrobić, aby zachować w tajemnicy moc nowej broni. Nie wspominając o tym, że musi jak najdłużej się da zachować w tajemnicy kontakt z Goblinami a raczej układ handlowy.
- A Mrok jak długo tym razem zostanie Słyszałem jak przed wyjściem z Wielkiej Sali polecił mu pan udać się na polowanie.
- Podejrzewam, że odeślę go jutro przed porą kolacji. Wszystko będzie zależało od tego jak sprawnie pójdzie sprawdzenie umowy i ogólnie zawartości kuferka. Poza tym mam do napisania list a to zawsze zajmuje trochę czasu.
- No dobrze, mogą państwo już odejść. - Polecił a ci pożegnawszy się opuścili gabinet odprowadzeni jego wzrokiem.

Harry wraz z Ginny, gdy dotarli do salonu spostrzegli, że jest tam już zdecydowana większość albo i wszyscy uczniowie. Pod ich bacznym okiem podeszli do stolika, przy którym najczęściej siadali pierwszoroczni a Ginny postawiła na nim kufer. Następnie dotknęła palcem wskazującym zamka i dało się słyszeć dźwięk otwierania zamków. Następnie wieko lekko się uchyliło, co sprawiło, że ucichły wszystkie rozmowy, które dotychczas były prowadzone przez starszych uczniów. Gin otworzyła kufer ukazując jego zawartość. Było tam wiele ułożonych na sobie papierów jak i stojąca pod ścianką drewniane eleganckie pudełko, które Gin zaczęła wyjmować. Te miało około osiemdziesięciu centymetrów jak i było grube na dziesięć. Podała je wciąż stojącemu Harry'ego patrząc na nie z ciekawością tak samo jak pozostali.
- Dziękuję. Teraz przejrzyj katalogi jak i umowę a jutro o wszystkim porozmawiamy.
- Dobrze. Miłych snów.
- Nawzajem. - Rzucił jeszcze kierując się do siebie z pudełkiem pod pachą.
Gdy był już w dormitorium usiadł na łóżku i układając pudełko na kolanach otworzył dwa metalowe zapięcia. Cichy szczęk i wieko zostało podniesione. W środku na czarnym aksamicie leżał flet jednak nie był on byle, jaki. Za składniki podstawowe posłużyła kość słoniowa, platyna, srebro no i oczywiście moc Goblinów. Co automatycznie znaczyło, że jest to nie tylko piękny i delikatny instrument, ale mogący również służyć za broń o niezwykłej mocy. Ale właśnie o to tu chodziło Harry'emu zależało, aby jak najwięcej stosowanych przez niego rzeczy mogło służyć za broń, bo nigdy nie wiedział, kiedy może jej potrzebować. Fakt, że kochał grać na flecie tylko pogłębiał chęć posiadania unikatowego i niezwykłego instrumentu. Szkoda tylko, że tak rzadko ma ochotę grać, ale właśnie, dlatego tak to kochał. Było to coś niezwykłego i rzadkiego a to automatycznie sprawiało, że było to coś wyjątkowego i bezcennego. W zasadzie Harry nie grał więcej niż kilka razy do roku i zawsze była ku temu jakaś okazja lub też konieczność. Można nawet powiedzieć, że gra na flecie była jego ucieczką od świata i wszystkiego, co go otacza. Gdy grał nie istniało nic poza muzyką tylko ona istniała tylko ona i pobrzmiewające w niej uczucia. Harry przez dłuższą chwilę przyglądał się jak i badał każdy milimetr tego cudownego instrumentu. Później zamknął go ponownie w pudełku a te w kufrze. Nie będzie teraz grał jeszcze nie pora, ale już niedługo rozbrzmi muzyka jego duszy.

Chłopiec o gadzich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz