24. Chwilowa Niepoczytalność Tom I

19 0 0
                                    

Ginny tak samo jak wszyscy zgromadzeni na błoniach z niedowierzaniem wpatrywała się teraz w zgromadzonych nad jeziorem. Wciąż czuła strach i smutek wywołany widzianymi scenami. Po, mimo że Harry i profesor byli tak daleko ona czuła, że on jest rozdarty i cierpi. Jej opaska dostarczała jej tak wiele niepojętych dla niej uczuć. Strach i rozpacza smutek i dezorientację niemoc i wściekłość. Wszystko to sprawiało, że czuła jak w Harrym budzi się coś złego coś, co ją przerażało i sprawiało, że po plecach spływał jej zimny pot a na całym ciele dostała gęsiej skórki. Jednak to nie było tak straszne, jak ból, który czuła zarówno powodu uczuć przez nią doświadczanych jak i tego, który czół Harry. Była ona pewna, że gdyby nie sytuacja, w której znajdował się obecnie Harry krzyczałby on z bólu. Z tych bolesnych przemyśleń wyrwały ją głosy zgromadzonych do koła.
- Jak myślicie, o co tu chodzi - Zapytał niespodziewanie Draco stojący niedaleko niej.
- Nie wiem, ale Harry chyba wpadł w jakiś szał. Widzieliście jak atakował profesora I ta fala ognia.
- W końcu to Potter on nie walczy byle, jakimi czarami. - Padło gdzieś z tyłu.
- Byle, jakimi - Powiedział inny głos. - Człowieku to była zaawansowana czarna magia. Ja chodź się uczę od lat wciąż nie potrafię wykonać tych zaklęć.
- Zamknijcie się nie jesteśmy tu sami. - Warknął jakiś damski głos i wszyscy ucichli.

Tymczasem nad jeziorem przez chwilę trwała cisza w oczekiwaniu na słowa pielęgniarki, która wciąż badała obecnie leżącego na plecach chłopaka.
- Nic mu nie będzie jest osłabiony jak i będzie miał kilka siniaków, ale nic poza tym mu nie dolega.
- Dobrze Poppy. - Powiedział spokojnie Dyrektor i zwrócił się do Severusa. - Severusie proszę powiedz nam, co się wydarzyło. W tym półmroku niewiele dało się dostrzec.
- Pan Potter pod wpływem stresu, jaki wywołał na nim otrzymany list zaatakował mnie. Najpierw z pomocą swych mocy a później czarami. Była to zaawansowana czarna magia jednak niezakazana przez prawo.
- Znowu czarna Magia! - Warknęła mierząc go wrogo profesor Green i nagle zamilkła, co zaskoczyło wszystkich ta stała jak by skamieniała. Taki stan trwał na tyle długo, że zaniepokoił pielęgniarkę, która do niej podeszła.
- Wszystko w porządku - Dopytała kładąc jej dłoń na ramieniu wtedy kobieta drgnęła i spojrzała na siedzącego na ziemi chłopaka, który starał się uspokoić swój oddech.
- Pani profesor uświadamia sobie jak prawda może szokować. - Powiedział wyraźnie rozbawiony chłopak nawet nie podnosząc wzroku. - Najlepiej dać jej chwilę, aby pogodziła się z prawdą, której nie chciała zaakceptować.
- O czym pan mówi! - Zapytała ostro profesor McGonagall nie rozumiejąc, co się dzieje. Jednak to wszystko strasznie jej się nie podobało tym bardziej, że odbywało się na oczach uczniów. Co prawda teraz żaden nie mógł ich usłyszeć jednak ci już sobie ułożą własne wersje wypadków.
- To sprawa między mną i panem Potterem. Proszę abyś w to nie ingerowała. - Powiedziała silnym głosem profesor Green jak by wyrwana z transu.
- Severusie kontynuuj. - Polecił Dyrektor wyraźnie nie chcąc zawracać tym sobie głowy.
- Próbowałem go przekonać, aby zaprzestał swych działań jak i broniłem się przed atakami. Jednak jego rozdrażnienie smutek jak i ból wyraźnie go opętał, co można nazwać chwilową niepoczytalnością. Nie mając innego wyjścia użyłem zaklęcia rozbrajającego nie chcąc mu wyrządzić krzywdy jednak chcąc go rozbroić. Co poskutkowało, co łatwo dostrzec biorąc pod uwagę jego spokojne zachowanie. - Zakończył wciąż mówiąc poważnie jak i z delikatnym naciskiem na najważniejsze słowa.
- Atak na profesora i użycie Czarnej Magii będzie miał pan szczęście, jeśli pana nie wyrzucimy. - Obwieściła profesor McGonagall mierząc go spojrzeniem, w którym dało się dostrzec złość jak i cień zawodu.
- Pan Potter nie poniesie żadnej kary. - Oświadczył zdecydowanym głosem profesor skupiając na sobie uwagę wszystkich. Nie trudno też było na ich twarzach dostrzec niedowierzania na jego słowa.
- Mógłbyś powtórzyć - Zapytała chcąc się upewnić, że dobrze usłyszała profesor McGonagall.
- Jak wspomniałem mamy tu do czynienia z chwilową niepoczytalnością. I ja, jako głowa domu, do którego należy pan Potter oraz i osoba, którą zaatakował postanawiam go nie karać, bo wiem, że i tak będzie on żałował swoich czynów. Natomiast obecna sytuacja i tak będzie dla niego trudna.
- Domyślam się, że pan Potter powiedział ci, co było w owym liście i dlatego chcesz go potraktować tak łagodnie - Dopytał dyrektor tym samym uciszając pozostałych.
- Zgadza się.
- Więc - Dopytała tym razem profesor McGonagall wyraźnie nie potrafiąc tego pojąć.
- Mój wuj zmarł dzisiaj na serce. Z tego, co mi napisano miał jakąś wadę wrodzoną i zły dobór leków go zabił. Leki zostały mu podane, ponieważ taksówka, którą jechał miała wypadek. O ile dobrze kojarzę wjechał w nią pijany kierowca. - Zaczął drżącym jak i smutnym głosem Harry. Co, jak co ale przed takim gronem musiał okazać smutek. Fakt, że dyro wyczuje kłamstwo nie ma znaczenia, bo później dostanie odpowiednie informacje. - Najbardziej wkurzające w tym jest to, że kupiłem mu samochód, który ochroniłby go przed takim wypadkiem, ale z nieznanych mi przyczyn nie jechał on nim. Fakt, że ta śmierć zdruzgocze moją ciocię jak i zakłuci wiele spraw wcale nie pomogło. No i na koniec Mrok i jego pieśń. W stanie, w jakim wtedy byłem zadziałała ona jak zapałka w zbiorniku z benzyną. Jak by tego wszystkiego było mało teraz dojdą plotki, że Potter to czarno mag z żądzą mordu we krwi. - Opuścił głowę i łapiąc się za tył głowy podkulił pod brodę kolana. Bynajmniej nie miał zamiaru posuwać się do płaczu, ale takie zachowanie odpowiednio wpłynie na te słabe umysły szczególnie, jeśli chodzi o kobiety. Co do tego, że dyra to nie ruszy Harry nie miał wątpliwości.
- Skoro już pan wspomniał o czarnej magii. - Podjęła z niemal niedostrzegalną nutą współczucia w głosie profesor McGonagall. - Dlaczego użył pan takich a nie innych zaklęć. Nawet biorąc pod uwagę pańską chwilową niepoczytalność fakt, że użył pan takiej magii jest wysoce niepokojący.
- Czarna magia dla tak młodego organizmu jak mój to wyzwanie, któremu nie jestem w stanie podołać. Kilka zaklęć i padam wycieńczony. Zapewne gdybym rzucił jeszcze dwa trzy zaklęcia profesor nie musiał by mnie nawet rozbrajać, bo sam bym padł. Poza tym mowa tu o agresji i chęci niszczenia a ta współgra z czarną magią. Więc patrząc na to z punktu logiki było to bardzo rozsądne posunięcie. Natomiast patrząc w przeszłość ogromnym błędem było zakupienie takich ksiąg. - Mówił nawet nie drgnąwszy z miejsca. Nie mógł drgnąć, bo na jego ustach gościł uśmiech triumfu. No, ale co się dziwić tak łatwo ich oszukać. Pomyśleć, co to by było za piekło gdyby wszyscy byli tacy jak Snape albo Dumbledore. - Jednak błędów przeszłości nie da się naprawić a raz poznana wiedza nie zniknie tym bardziej, gdy mowa o czymś tak potężnym jak czarna magia.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza wywołana jego słowami jak i wymiana spojrzeń wśród dorosłych. Co ciekawe dyrektor jak i Snape praktycznie na siebie nie patrzyli przyglądając się pozostałym. Widać było na ich twarzach coś na kształt zrozumienia jednak złość i niechęć nie znikały.
- Hagridzie mógłbym cię prosić abyś zajął się moim przyjacielem. Sam nie bardzo wiem, co zrobić a chciałbym mu oszczędzić bólu. - Odezwał się patrząc ze smutkiem na gajowego. Tym razem bynajmniej nie grał naprawdę czół się fatalnie z powodu tego, co zrobił.
- A tak Jasne. - Powiedział Hagrid i szybko odszukał wzrokiem leżącego na ziemi feniksa. Podszedł do niego i wziął go na ręce dokładnie oglądając. - Na pierwszy rzut oka nic mu nie jest, ale zabiorę go do siebie dla pewności.
- Panie Potter, kto do pana napisał - Zapytał dyrektor poważnym głosem wyraźnie coś sobie uświadamiając. Widać było, że i pozostali jak by się ocknęli z stanu, w jaki Harry ich wprowadził.
- Człowiek, który zajmuje się moimi sprawami. Jak pan doskonale wie prowadzę różne formy działalności Jedną z nich jest opieka nad rodziną, na którą nie żałuję pieniędzy. Jednak nakazy prawa ograniczają mi możliwości. Ale proszę wybaczyć nie będę zdradzał informacji, które mogłyby być wykorzystane przeciwko mnie lub mojej rodzinie. - Odparł z coraz większym trudem zapanowując nad bólem. Zarówno ból głowy, który zaczynał się coraz bardziej nasilać jak i ucisk w okolicy serca stawały się coraz trudniejsze do zniesienia. Tym bardziej, że nie mógł okazać nawet grymasu bólu nie teraz i nie przy tylu świadkach. Jak by tego wszystkiego było mało Harry czół jakieś dziwne zimno czy też chłód rozchodzący się po jego ciele a mające swoje epicentrum właśnie w okolicach serca albo i samym sercu.
- Dyrektorze uważam, że najlepiej będzie jak zabiorę teraz pana Pottera do zamku. Chcę z nim jeszcze porozmawiać, aby łatwiej mu było przyswoić tą smutną dla niego wiadomość.
- Dobrze Severusie. - Zgodził się dyrektor a na jego twarz powrócił dobrotliwy uśmiech.
- Panie Potter może pan wstać
- Sprawdzę. - Odparł mając nadzieje, że jakoś uda mu się dojść do lochów. Podparł się na dłoniach przenosząc się na czworaka i powoli przykucnął. Po mimo starań jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. Jednak w następnej chwili już stal na równych nogach. Po mimo zawrotów głowy i nieostrego widzenia stał prosto nie dając po sobie nic poznać nic ponad ten przeklęty grymas bólu. - Boli mnie w krzyżu jak i czuję delikatne mrowienie na piersi, ale dam radę iść jak i wydaje mi się, że długi relaksacyjny sen to wszystko, czego będę potrzebował. Chyba się pani ze mną zgodzi - Tu zwrócił się do pielęgniarki chcąc się upewnić, że ta nie planuje dla niego nocki w Skrzydle Szpitalnym.
- Wydaje mi się, że ma pan racje. Jednak chciałabym, aby jutro po śniadaniu mnie pan odwiedził abym mogła pana przebadać.
- Oczywiście przyprowadzę jutro pana Pottera na badanie jak i zadbam, aby nie utrudniał ci pracy. - Zapewnił profesor Snape i gestem ręki nakazał chłopakowi, aby ruszał.
Szli dość wolnym krokiem nie wymieniając się nawet spojrzeniami. Obserwowali za to zgromadzonych przed zamkiem uczniów. Gdy weszli w strumień światła profesor przyśpieszył podchodząc, jako pierwszy do uczniów a konkretnie Ślizgonów.
- Wszyscy niech wracają do Pokoju Wspólnego. - Polecił a Ślizgoni natychmiast zaczęli obracać się na pięcie i kierować do szkoły.
Harry ignorując spojrzenia uczniów szedł cały czas przed siebie modląc się o jakiś zastrzyk mocy. Wzrok rozmywał mu się do tego stopnia, że miał problem z dostrzeżeniem nawet sygnatur ludzi idących przed nim. Szumiało mu w głowie a dziwny chłód jak by zaczął się cofać, przez co czół jak siły uchodzą z niego z jeszcze większą siłą. Profesor dołączył do niego ponownie chodź Harry nawet tego nie spostrzegł cały czas idąc przed siebie starając się nie powłóczyć nogami. W końcu zeszli do lochów a tam po przejściu kilkunastu kroków Harry nie mając już sił oparł się o ścianę i osunął po niej na podłogę.
- Potter słyszysz mnie - Cichy jak i wyraźnie zaniepokojony głos profesora nieco rozjaśnił mu w głowie. Zamrugał kilkukrotnie oczami i ostrość widzenia trochę się poprawiła jednak nie na tyle, aby mógł rozpoznać twarz profesora.
- Tracę siły. Ma pan coś słabego o działaniu energetycznym
Jakiś niejasny dźwięk i jeszcze jeden. Następnie Harry poczuł jak profesor ujmuje delikatnie jego podbródek i zaczyna wlewać powoli do ust eliksir. Dwa łyki i chwila oczekiwania. W następnej chwili Harry poczuł się dużo lepiej na tyle, że mógł dostrzec twarz profesora. Niewiele da mu to czasu, ale będzie musiało wystarczyć.
- Dziękuję.
- Niech się pan oprze na moim ramieniu. - Polecił profesor pomagając mu wstać.
Harry wykonał polecenie i z pomocą profesora dotarli do jego gabinetu gdzie profesor posadził go na krześle przed biurkiem. Sam przykucnął koło niego i wyciągając różdżkę chciał go zbadać jednak Harry mu nie pozwolił łapiąc jego dłoń.
- To nic nie da. Nie mam żadnych obrażeń dających się wykryć za pomocą magii. Jestem najzwyczajniej w świecie wykończony. Moje ataki jak i walka z bólem, jaki czuje strasznie mnie wymęczyły jak i wciąż męczą.
- Mógł mi pan o tym powiedzieć. - Wręcz warknął cofając dłoń i chowając różdżkę.
- Nie było okazji. Poza tym muszę utrzymać istniejącą iluzję. Gdy ona zniknie będę musiał pokazać, co potrafię a tego nie chcę. Ale niech mnie pan nie męczy i przejdzie do rzeczy.
- Najpierw niech mi pan szczerze powie, o co tu chodzi
- Śmierć mojego wuja może zrujnować wszystko, na co pracowałem do tej pory. Fakt, że miał on samochód poddany działaniu magii wciągnie w sprawę Ministerstwo a to może wciągnąć prasę i zacznie się piekło. Następnie dyrektor będzie węszyć a to może mnie zmusić do działań, których nie chcę. I na koniec nie wiem jak zareaguje na to moja ciocia a to od niej zależą moje swobody, że tak powiem. Niech pan to pomnoży przez pieśń będzie miał pan obraz, co się we mnie działo.
- Czy miał pan coś wspólnego z jego śmiercią
- Gdyby tak było ucieszyłbym się a nie szalał ryzykując wyrzucenie ze szkoły. Nie wspominając już o psuciu swojego wizerunku. Pan wie, co teraz zacznie się dziać w innych domach - Nie łatwo było mówić z przekonaniem, ale Harry miał wrażenie, że mu się udaje a bynajmniej na tyle by nie wzbudzać nadmiernych podejrzeń.
- Czemu mam wrażenie że coś pan ukrywa Coś w związku z pańskim wujem albo też całą rodziną.
- Bo tak w istocie jest. Ukrywam wiele rzeczy i wciąż będę je ukrywał. Jednak dla zaspokojenia pańskiej ciekawości powiem, że nie lubiłem wuja i w zasadzie cieszy mnie jego śmierć. Nie cieszy mnie moment i kłopoty, jakie to przyniesie, ale tylko to. Czy teraz pan rozumie
- Tak wydaje mi się, że tak. - Przyznał uważnie obserwując zmęczoną twarz chłopaka, na której było nieco zaschniętej krwi. Wyciągnął różdżkę i wykonując kilka prostych zaklęć oczyścił jego szatę twarz jak i wysuszył mu włosy. Lepiej, aby Potter dobrze wyglądał, gdy stąd wyjdzie pomyślał. - Jako że jutro po śniadaniu musi pan iść do Pomfrey kara zostanie panu wymierzona po tej wizycie.
- Oczywiście. Swoją drogą, co pan dla mnie szykuje dwójkę czy trójkę
- Wydaje mi się, że trójka będzie najodpowiedniejsza. Tym bardziej, że muszę ukazać moim uczniom jak surowo traktuję takie zachowanie no i pana samego. Tak przy okazji niech mi pan powie nie obawia się pan kary
- Ból można znieść. Natomiast nauka przez ból przyniesiona zapada w pamięć, co jest bardzo cennym doświadczeniem. Nie wspomnę już o tym, że zasługuję na karę, ponieważ posunąłem się zdecydowanie za daleko nawet jak na stan, w którym byłem.
- Czasami mam wrażenie, że pan za bardzo chce się uczyć. Czy też karać siebie za błędy, które są naturalnym elementem dojrzewania. Dojrzewania, które pan właśnie przeżywa a które nie mogło wybrać sobie gorszego momentu.
- Może. Nie wiem. - Odparł nie będąc pewnym tego, co czuje. Jedyne, czego był pewien to, że siły znowu zaczynają go opuszczać i musiał działać szybko. - Profesorze, jeśli to nie problem poszedłbym już spać. Musze zgromadzić na jutro wiele sił jak i być zdolnym do myślenia nim kara się zacznie.
- Odprowadzę pana.

Chłopiec o gadzich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz