28. Analizy i wnioski Tom 1

17 1 0
                                    


Następnego dnia w domu numer cztery już od rana trwały dość donośne wrzaski i kłótnie. Powodem tego było zachowanie cioci Margie, która pakowała swoje rzeczy, aby jak najszybciej opuścić ten dom. Oczywiście powodem takiego zachowania z jej strony była wczorajsza rozmowa z dyrektorem. Teraz, gdy dowiedziała się ona o magicznym świecie jak i kim jest Harry zaczęła go wyzywać jeszcze bardziej jak i zaczęła również czepiać się cioci Petunii. Jednak najgorsze było, gdy uczepiła się Dudleya mówiąc, jaki to wstyd, aby krew jej brata była zmieszana z czymś tak obleśnym jak magia. O ile na Harrym i Petunii nie robiło to najmniejszego wrażenia to wyraźnie Dudley przeżywał właśnie swoje najgorsze dni. Chcąc mu pomóc Harry zaoferował mu wspólne spędzenie przedpołudnia jak i rozmowę na temat eliksirów. Chłopak wyraźnie był z tego powodu zadowolony jak i zadawał bardzo wiele pytań jak zwykle, gdy chodziło o eliksiry. Harry zapewnił go nawet, że od teraz będzie mu prezentował książki o tej tematyce. Co zabawne do Harry'ego nagle dotarła jak tęsknił za takimi właśnie rozmowami z Dudleyem w ogóle jak tęsknił za czasami, kiedy nie czół obaw i strachu na myśl, że ktoś będzie atakował jego umysł, aby zdobyć informacje. Naprawdę chyba będę musiał bardziej zaryzykować, jeśli nie chcę stracić tego, co mnie łączy z bratem pomyślał Harry. Dudley oczywiście po przez krew był jego kuzynem jednak w jego opinii oni zawsze byli braćmi chodź oczywiście różnie się układało.
Oczywiście później musiał zająć się też swoją panią, która koniecznie chciała go poczuć w sobie przed wyjazdem. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę obecność Dudleya jednak jakoś im się udało, co bardzo odpowiadało Petunii. Co w pewnej mierze bawiło Harry'ego to fakt, że ciocia była wściekła na Margie, ponieważ ta zabrała urnę z prochami, Vernona a jak dobrze wiedział ciocia miała zamiar spuścić je w sedesie, gdy ta tylko by wyjechała.
W końcu jednak nadeszła pora powrotu do zamku, co nawet odpowiadało Harry'emu, bo chciał móc w spokoju zająć się lekturą materiałów dostarczonych przez Śmierciożercę. Nie chciał robić tego w domu, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie musiał sprawdzić jeszcze kilka rzeczy w bibliotece i nie tylko. Sama podróż bardzo różniła się od przyjazdu jak i ostatnich dni absolutna cisza podróż taksówką no i jeden niezmienny czynnik niezwykłe skupienie zarówno u Harry'ego jak i dyrektora zupełnie jak by obaj obawiali się ataku. W końcu jednak znaleźli się w Dziurawym Kotle a stamtąd od razu przenieśli się do gabinetu dyrektora.
- Harry chciałbym jeszcze zamienić z tobą zdanie. - Zatrzymał go dyrektor widząc, że ten bez słowa kieruje się do wyjścia. Czarnowłosy obrócił się i zachęcił dyrektora spojrzeniem. - Chodzi o tą teczkę z wczoraj. Wiem, że to bezczelność z mojej strony, ale chciałbym prosić abyś podzielił się tymi informacjami z panią Pomfrey. Po, mimo że tak się to ułożyło twoje zdrowie jest ważne a to ona będzie się tobą zajmować gdyby coś ci się przytrafiło.
- Przeczytam jak i zanalizuje odpowiednio posiadane dane a następnie przekażę jej to, co uznam za stosowne.
- To mi wystarczy.
- Dowidzenia dyrektorze. - Pożegnał się i wyszedł kierując się do lochów.
Idąc przez zamek sięgnął po różdżkę i zaczął przywracać sobie normalny wygląd. Jego długie włosy opadły mu na plecy poza dwoma gęstymi kaskadami z przodu, które opadały na jego policzki. Jeszcze kilka machnięć różdżki i jego włosy ładnie się ułożyły a nie jak wcześniej były lekko poczochrane. Schował różdżkę i lekko przyśpieszając kroku zaczął schodzić tajnym przejściem prowadzącym do Sali Wejściowej tam minął kilkoro uczniów wychodzących z Wielkiej Sali, którzy obrzucili go badawczym spojrzeniem i zszedł do lochów. Od razu poczuł się lepiej czując chłód jak i krocząc w panującym półmroku naprawdę uwielbiał lochy. Gdy zszedł na drugą kondygnację na jego drodze stanął Profesor, Snape który wyraźnie kierował się na górę.
- Dzień dobry profesorze.
- Dobrze, że już pan jest. - Przywitał go jak zawsze badawczo mu się przyglądając. - Liczę, że jeszcze dzisiaj zajmie się pan uzupełnieniem notatek jak i nie będzie się pan migał jutro od obowiązków na zajęciach.
- Pańska troska jest po prostu urzekająca.
- Staram się. - Odparł z profesor uśmiechając się nieco drapieżnie i wymijając go ruszył dalej tak samo jak Harry.
Po chwili był już w salonie Ślizgonów gdzie przywitał się skinieniem głowy z Baronem i podszedł do pierwszorocznych jak zawsze zgromadzonych na kanapie i przy stoliku naprzeciwko.

Chłopiec o gadzich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz