Drugoroczni Gryfoni wychodzili właśnie z lochów po dwóch godzinach eliksirów, na których profesor Snape wyraźnie był z czegoś niezadowolony, gdy na drodze pojawił się Potter ze swoją sługą pod postacią kotki. Był on zadowolony, że ich widzi a w szczególności pewnego rudowłosego, który do tego momentu nabijał się z Harry’ego jednak widząc jego uśmiechniętą twarz zaczął czuć lęk.
- Dobrze, że was widzę szczególnie ciebie Hermiono. –
- Mnie? – Zapytała zaskoczona wskazując na siebie palcem.
- Tak. O ile wiem jesteśmy parą na obronie i chciałem cię poinformować, że spotkanie odbędzie się jutro o 12:30. –
- Dobrze będę. – Powiedziała wyraźnie zaskoczona.
- Świetnie. Profesor Green prosiła mnie abym prowadził te spotkania ze wszystkimi chcę się dowiedzieć, czy inni się stawią. Kilkoro z was może mieć problem wymówienia słowa proszę w stosunku do mnie wystarczy jak podniesiecie ręce. – Chwilę później wszyscy je podnieśli, choć widać było, że jedni robili to chętniej od pozostałych. – Doskonale, więc widzimy się jutro w Sali Obrony. Natomiast teraz nie zatrzymuję jestem pewny, że macie swoje sprawy.
Odsunął się na bok a grupka ruszyła przed siebie.
- A ty gdzie się wybierasz Weasley? – Zapytał, gdy grupka była już w połowie długości holu.
- Do wieży chyba to oczywiste. – Warknął, jednak widząc złowrogie spojrzenie Harry’ego zadrżał.
- Weasley! Masz szlaban do odrobienia i tak się składa, że zaczniesz go od zaraz. Niestety z powodu oskarżenia, jakie przeciwko mnie wniosłeś nie będę mógł się tobą zająć. Jednak to nie problem znam kogoś, kto lubuje się w znęcaniu nad pozbawionymi odwagi i honoru idiotami.
- Ty skór…- Jednak nie dokończył widząc wyłaniającego się z lochów profesora.
- Co się tu dzieje? – Zapytał Snape złowrogo mierząc czerwonego rudzielca, którego słowa wyraźnie musiał słyszeć.
- Właśnie rozmawiam z Weasleyem o jego szlabanie. Niestety upadł on już tak nisko, że nie potrafi nawet trzymać języka za zębami, gdy stawką jest jego zdrowie. Na szczęście pan Filch się nim dzisiaj zajmie a dzięki pewnej luce w regulaminie, jaką znalazłem będzie on mógł w pełni wykorzystać swoje zdolności jak i zrealizować, choć część swoich pragnień.
- Nie bardzo rozumiem, o czym pan mówi panie Potter.
- Już tłumaczę a raczej demonstruję. – Odparł z lekkim uśmiechem wyciągając różdżkę powiedział. – Accio Bat.
Uczniowie byli kompletnie zaskoczeni, a Profesor podniósł brew i odezwał się po chwili:
- Co to ma znaczyć?
- Okazuje się, że woźny ma prawo używać bata i mu podobnych narzędzi w czasie nadzorowania prac uczniów.
- Ale dyrektor zabronił kar fizycznych przeszło trzydzieści lat temu. – Włączyła się natychmiast Hermiona, czym wyraźnie podniosła spanikowanego rudzielca na duchu.
- Bardzo dobrze Hermiono jak zwykle twoja wiedza jest zaskakująco dokładna. – Przyznał z uśmiechem w tym momencie z lochów wprost do jego dłoni wyleciał czarny skórzany bat. – Jednak nie zakazał on używania asortymentu służącego niegdyś do zadawania kar.
- O co tu chodzi? To Filch wychłosta Rona czy nie? – Padło z ust jego kolegów, za co ten spiorunował ich wzrokiem.
Harry w odpowiedzi rozwinął bat i strzelił z niego, przez co grupka Gryfonów jak i inni znajdujący się w holu podskoczyli. Widząc spojrzenie profesora ten uśmiechnął się nieznacznie i powoli zaczął go zwijać.
- Pan Filch może popędzać Weasley’a, gdy uzna, że ten pracuje za wolno. Oczywiście nie może go uderzyć, ale jak właśnie udowodniłem samo strzelanie bata jest dość stresujące. Na marginesie dodam, że osoba, która od lat nie używała bata łatwo może spudłować i niechcący trafić w ucznia. Więc Weasley doradzam, abyś przykładał się do pracy bardziej niż było to wczoraj. – Obrócił się do profesora i uśmiechając się trochę szerzej zapytał. – Rozumiem, że mogę zabrać ucznia do woźnego, aby ten się nim zajął.
- Oczywiście i niech pan nie zapomni przypomnieć mu, aby był ostrożny w końcu od wielu lat nie miał bata w ręku. – Powiedział i spojrzał złowrogo na rudowłosego chłopaka, który był blady jak ściana i lekko drżał.
- Za mną Weasley i nie ociągaj się.
Po chwili byli już przed gabinetem woźnego a tam Harry kazał chłopakowi poczekać i wszedł do środka gdzie wyjaśnił wszystko woźnemu a ten, co pewnie zwaliłoby go z nóg gdyby na nich stał woźny mu podziękował. Harry po chwili odparł, że nie ma, za co i odszedł zostawiając drżącego ze strachu rudzielca.
![](https://img.wattpad.com/cover/252911696-288-k162426.jpg)
CZYTASZ
Chłopiec o gadzich oczach
FanfictionJest to opowieść z bloga Onetu który został usunięty. Znalazłam ta opowieść na stronie Blogspot. Opowieść autorstwa Gohan a na stronie Blogspot opublikowane przez Vista674.