29. Dyskoteka cz.1 i cz.2 Tom 1

21 1 0
                                    

Część 1
Po szybkim prysznicu i rozczesaniu włosów Harry ubrał się w czarne spodnie tego samego koloru koszulę. W końcu miał odstawiać żałobę, więc czerń była niezbędna a elegancki wygląd będzie odpowiedni do roli, jaką dla siebie przewidział. Zabrał ze sobą stały asortyment jak i dodatkowo kilka eliksirów przeczuwając, że mogą być potrzebne. Następnie opuścił dormitorium kierując się do Sali wejściowej w tej stały już cztery stoły, więc zaczął od nich a konkretnie od stołu Ślizgonów. Na tym tak samo jak na innych była przyklejona lista napoi oraz drinków chodź ta druga była nie widoczna dla osób powyżej dwudziestego roku życia. Zaczął od sprawdzania zabezpieczeń a następnie dodał te, których nie wykonali prefekci jak i coś ekstra dla pewności następnie sprawdził pozostałe stoły. Na koniec przywołał jednego z przydzielonych na tą okoliczność skrzatów i dopytał czy wszystko jest gotowe jak i czy nie były one wypytywane przez nikogo. Zgodnie z oczekiwaniami były przez głowy domów jednak nic nie powiedziały a to dzięki formie rozkazu, dzięki któremu obecnie były one posłuszne Harry'emu i prefektom. Podziękowawszy za informacje udał się do Wielkiej Sali gdzie byli perfekcji sala była już gotowa. Zasłonięte okna przyjemny półmrok jak i scena ustawiona na miejscu stołu prezydialnego no i oczywiście kurtyna. Pod ścianami ławki jak i nieliczne małe stoliczki mogące pomieścić po sześć osób. Oczywiście było ich za mało dla wszystkich uczniów jednak założenie było takie, że zdecydowana większość będzie na parkiecie.
- Wreszcie raczyłeś się pojawić. - Zaatakował go niemal, że od razu Weasley mierząc go niezadowolonym spojrzeniem. - O ile dobrze pamiętam miałeś nam pomagać a nie się obijać.
- Percy...- Zaczęła Jane wyraźnie chcąc stanąć w jego obronie a może i surowo zganić kolegę o ile tak ich można było nazwać.
- Jane daj spokój umiem sam mówić. - Wszedł jej w słowo uśmiechając się do niej przyjaźnie. - Natomiast, co do twoich pretensji. Wyobraź sobie, że mam życie osobiste, które przedkładam nad sprawy szkoły. I jeśli się nie pojawiam to mam na to odpowiednie wytłumaczenie. Jednak nie będę się tłumaczył, ponieważ ci, co oczekują tłumaczeń z mojej strony są zbyt smarkaci abym zwracał na to uwagę. Natomiast pozostali rozumieją, że nie mam obowiązku się tłumaczyć a teraz bądź łaskawy się zamknąć, ponieważ chciałbym od kogoś inteligentnego usłyszeć jak się sprawy mają.
Weasley zamilkł jednak widać było, że wzbiera w nim złość. Jednak nie był na tyle głupi, aby ją okazywać nie tu i nie teraz. Natomiast, co do pozostałych jak zawsze z zainteresowaniem przyjęli jego słowa i w mniejszym lub większym stopniu okazali swoje zrozumienie.
- Wszystko już zrobiliśmy. - Podjęła Jane uśmiechając się do niego. - Jednak wciąż nie mamy żadnych wieści od Dyrektora a zgodnie z planem zespół miał być tu już pół godziny temu.
- Dobrze ja pójdę do dyrektora i dowiem się, co się dzieje natomiast wy wykorzystajcie ostatnią godzinę na odświeżenie się jak i przebranie jestem pewny, że również będziecie chcieli się pobawić a szaty szkolne nie są zbyt wygodne, jeśli chodzi o tańce i nie tylko.
- Świetnie. - Ucieszyła się Nadia i niemal natychmiast ruszyła do wyjścia. Naprawdę żeby kogoś takiego mianować prefektem przeszło Harry'emu przez myśl.
Pozostali również zaczęli się rozchodzić a Harry ruszył szybkim krokiem do gabinetu dyrektora. Zdecydowanie nie podobało mu się takie opóźnienie no, ale tak to jest, gdy liczy się na przyjacielskie układy. Co, jak co ale Harry zawsze uważał, że nie można liczyć na takie układy, gdy robi się coś dla kogoś, co innego, gdy chodzi o jakieś prywatne sprawy. No, ale z drugiej strony byłby niezły ubaw gdyby zespół zawiódł. Pozycja dyrektora spadła by i to drastycznie. Doszedł do gabinetu i korzystając ze znanego sobie hasła wszedł po schodach i zapukał.
- Harry dobrze, że jesteś właśnie miałem wysłać do was wiadomość. - Powiedział wyraźnie zadowolony jego wizytą.
W gabinecie poza dyrektorem było jeszcze pięć innych osób trzech mężczyzn i dwie kobiety. Ponad to uwadze Harry'ego nie uszło, że stojące na ziemi cztery walizki emanują silną magią.
- Moi drodzy pozwólcie, że wam przedstawię. - Podjął ponownie dyrektor wystawiając w kierunku Harry'ego dłoń i zachęcając go, aby podszedł. Ten z pewnym ociąganiem zbliżył się wciąż uważnie rejestrując wszystko dookoła. - Harry Potter pomysłodawca dyskoteki jak i jej twórca w pewnej mierze.
- Kirley Duke. - Przedstawiła się na oko dwudziesto pięciu letnia kobieta. Miała drobną trójkątną twarz siwe pobłyskujące oczy i ładnie rysujące się łukowate brwi. Długie falujące ciemno niebieskie włosy, które podkreślały uroczy wyraz jej oczu. Malinowe usta, które za sprawą oczu i włosów sprawiały, że kobieta wyglądała niezwykle uwodzicielsko. Ubrana w płaszcz podróżny, spod którego nie wystawały żadne ubrania, przez co nie można było ocenić reszty jej ciała jednak Harry już teraz widział, że jest ona zgrabna. - Prawdziwy to zaszczyt poznać chłopca, dzięki któremu ta bestia nie żyje.
- Przyjemność po mojej stronie. - Odparł ukrywając zmieszanie już dawno nie miał do czynienia z takimi słowami jak i zachowaniem. Wystawił przy tym dłoń jednak kobieta nachyliła się nad nim i dała mu buziaka puszczając mu również oko, gdy cofała swą twarz. Harry wolał na to nie reagować tym bardziej, że nie wiedziałby zbytnio jak zareagować.
- No już nie czaruj go. - Upomniała ją kolejna kobieta mijając Duke i stając przed nim. Szczupła twarz mały nosek ładnie zarysowane brwi idealnie pasujące do szaroniebieskich oczu. Płomiennie rude kręcone włosy. Szczupła sylwetka i ładne jędrne piersi falujące w rytm jej kroków. Ona w przeciwieństwie do poprzedniczki była ubrana w krótką butelkowo zieloną mini pończochy ukazujące jej długie i zgrabne nogi. Od góry cieniutka różowa bluzeczka z ładnym dekoltem. - Laverne Cronk. Bardzo miło cie poznać. - Ciągnęła dalej i również go pocałowała jednak w przeciwieństwie od poprzedniczki w dwa policzki. - Świetna fryzura. - Pochwaliła go jeszcze zanim nie pozwoliła przedstawić się pozostałym.
- Myron Wagtail. - Bujne kręcone czarne włosy pociągła twarz. Niebieskie oczy regularne brwi zgrabny nos. Wysportowana sylwetka idealnie dopasowana do wzrostu. Mężczyzna uścisnął mu dłoń a Harry, co go zaskoczyło poczuł od niego nutę alkoholu. Nie no to jakaś kpina przeszło mu przez myśl. - Prawdziwy to zaszczyt. Gratuluję pomysłowości za moich czasów nie było nawet, co marzyć o takiej imprezce.
- Czasy się zmieniają musi się zmienić i szkolnictwo. - Odparł ze spokojem postanawiając nie okazywać nic ponad uprzejmość.
- Herman Wintringham. - Przedstawił się kolejny mężczyzna zdecydowanie uważniejszym okiem badający jego ciało. Krótkie kasztanowe rozczochrane włosy. Czarne oczy gęste brwi oraz lekko zadarty nos. Niezgrabna sylwetka oraz małe wypielęgnowane ręce.
- Norwel Twonk. - Podszedł i przedstawił się ostatni tubalnym głosem. Zgolony na zero o kwadratowej twarzy groźne brwi i stalowe zimne oczy. Duży garbaty nos zapewne złamany w przeszłości. Umięśniona sylwetka jak i poruszający się niczym marynarz. Ogromne ręce mające w sobie na pewno wiele siły, którą mężczyzna okazywał przy uścisku.
- Oczywiście bardzo miło mi wszystkich poznać jednak czas działa na naszą nie korzyść. Za niecałą godzinę zaczynamy a wy musicie jeszcze się przygotować. Proponuję abyśmy już poszli pokażę wam wszystko jak i domówimy ostatnie kwestie.
- Tak idźcie już Harry się wami zaopiekuje. - Włączył się ponownie uśmiechnięty dyrektor.
- No to chodźmy. - Odparły zgodnie kobiety i wszyscy razem wyszli z gabinetu i ruszyli w kierunku Wielkiej Sali. Co nieco zaskoczyło Harry'ego na korytarzu kobiety wzięły go pod rękę i uśmiechając się figlarnie zaczęły z nim rozmawiać jak by byli rówieśnikami.
- Więc Harry powiedz nam jak wpadłeś na ten genialny pomysł?
- Wychowałem się wśród Mugoli i lubiłem się zabawić na dyskotekach zarówno szkolnych jak i w jakimś klubie. Naturalnie uznałem, że Hogwart żyje średniowieczem i należy go ożywić jednak zmiany należy tu wprowadzać stopniowo, przez co minie wiele czasu za nim Hogwart zacznie żyć w zgodzie z uczniami i czasami, w jakich żyjemy.
- Nie tylko przystojny, ale i dorosły. - Przyznała z szerszym uśmiechem jak i nutą flirtu w głosie Cronk. - I pomyśleć, że masz tylko jedenaście lat.
- Jestem silnym czarodziejem, dzięki czemu rozwijam się szybciej od swoich rówieśników. - Co ja gadam skarcił się w myślach. Miałem sobie darować a nie flirtować i to w dodatku z sławami, które mogą mi przysporzyć medialnych kłopotów.
- Musisz być bardzo silny w końcu pokonałeś tego potwora mając zaledwie roczek. - W głosie Duke wyraźnie brzmiała nuta nienawiści, gdy mówiła o Voldemorcie. Może kogoś straciła a może po prostu go nienawidzi pewnie to pierwsze pomyślał. Lepiej będzie nie wchodzić na ten temat. - No, ale nie mówmy o przeszłości. - Ciągnęła dalej nieco radośniej. - Powiedz, czego się spodziewasz po tej dyskotece?
- Założenie było proste. Dobra muzyka zabawa i wszystko to, czego nastolatkowi potrzeba do szczęścia. Jak by na to nie patrzył w półmroku przy świetle pewne sprawy idą dużo lepiej, jeśli rozumiecie, co mam na myśli. - Harry dostrzegł zaskoczenie w ich spojrzeniach, ale i rodzącą się fascynację. - Niestety niedawno zmarł mój wujek i nie wypada mi się bawić, więc pozostaje mi rola obrońcy.
- Nie wiedziałyśmy. - Przyznały z nutą smutku i naturalnym współczuciem. - Przyjmij nasze kondolencje od nas wszystkich. - Ciągnęła dalej Duke obracając się i spoglądając na idących za nimi mężczyzn a ci przytaknęli, że mu współczują tej straty.
- O co chodzi z tym obrońcą? - Dopytała, Cronk gdy weszli do Wielkiej Sali i skierowali się ku przybocznej mniejszej sali.
- Jak na młodzież przystało działamy poza regulaminem. Alkohol i inne ważne elementy dyskoteki. Oczywistym jest, że spodziewam się braku umiaru u uczniów i aby żaden dom nie był stratny będę zmuszony zajmować się takimi osobami oczywiście do spółki z prefektami. Poza tym skoro nie mogę się bawić muszę odpowiednio spożytkować swój czas.
- Macie alkohol. - Wyraźnie zainteresował się Wagtail.
- Tak. - Odparł krótko Harry otwierając drzwi i przepuszczając kobiety przodem. W pomieszczeniu poza stołem na środku było kilka krzeseł jak i dwie duże kanapy.
- Wiesz przydałoby się, aby i dla nas coś przygotowano. - Powiedział ponownie mężczyzna, gdy już byli w środku a Harry zamknął drzwi.
Naprawdę zachowanie tego gościa go drażniło. W końcu przybył tu śpiewać a nie pić. No, ale widać tacy są artyści tym bardziej znani.
- Ile butelek i czego będziecie potrzebować?
- Dla dziewczyn jakieś dobre wino a dla nas szkocka najlepiej po butelce albo dwie. - Odparł wyraźnie nie pojmując jak nieprofesjonalne jest jego zachowanie.
- Myron daj spokój. - Skarciła go natychmiast Cronk. - Jesteśmy tu, aby zagrać dla uczniów i to na zaproszenie Dumbledore'a.
- Wyluzuj. - Odparł rozsiadając się na kanapie Twonk. - Należy nam się, chociaż to skoro musimy się użerać z dzieciakami i to za darmo.
- Dobrze podeślę coś odpowiedniego. Natomiast wy przebierzcie się i przygotujcie niedługo zaczynamy. - Powiedział jedynie Harry i wyszedł, aby nie wywiązała się zaraz jakaś kłótnia. Zdecydowanie mężczyźni działali mu na nerwy i musiał uważać na nich i ich potrzeby, aby nie wywołać jakiegoś skandalu.
- Potter. - Zawołał go wychodzący z lochów profesor Snape.
- Tak profesorze? - Zapytał podchodząc do niego wiedząc, że co kolwiek profesor ma mu do powiedzenia jest to ważne.
- Jako, że ty za to wszystko odpowiadasz liczę że użyjesz wszystkich swoich mocy i talentów aby nasz dom wypadł najlepiej. Chyba nie muszę ci mówić ile i kto wie i jakie zachowania może sobą reprezentować.
- Oczywiście profesorze jednak będę potrzebował pańskiej pomocy.
- Słucham?
- Wolne przejście do lochów jak i w razie jakichś większych kłopotów skupienie na sobie wzroku nauczycieli. Domyślam się, że będą państwo w Sali Wejściowej pilnując, aby nikt się nie wymknął.
- Postaram się jednak niech pan pamięta głowy domów będą chciały ochronić swój dom a skarcić inne. To jest niczym walka, więc niech pan nie traci czujności. Kto wie może się pan czegoś nauczy.
- Dobrze profesorze postaram się nie zawieść pańskich oczekiwań.
- Dobrze. - Odparł z nutą klasycznego chłodu i odszedł kierując się zapewne do pokoju nauczycielskiego.
Tymczasem Harry przyjrzał się jeszcze wszystkim znanym sobie tajnym przejściom jak sprawdził czy nie czekają tam na niego jakieś niespodzianki. Był pewny, że z rola, jaka go czeka będzie musiał zająć się nie tylko Ślizgonami. Chodź był również pewny, że jeśli ktoś go zezłości bez chwili wahania wyda go w ręce nauczycieli. Słysząc krok uczniów skierował się ponownie do Wielkiej Sali. Wszedł na scenę a tam Twonk ustawiał jak i czarował instrumenty. Nie wiedzieć, czemu zirytowało to Harry'ego. Oczywiście wiedział, że w magicznym świecie nie gra się na instrumentach tylko się je czaruje. Jednak wiedzieć a widzieć to zupełnie, co innego. On sam grał i wiedział, że żadne czary nie są w stanie sprawić, aby instrument wydał z siebie dzięki pełne magii i uczuć towarzyszących grającemu. Jednak z drugiej strony czy którykolwiek z uczniów potrafi docenić prawdziwą muzykę prawdziwą moc dźwięku zapewne nie. Poszedł do przybocznej komnaty a tam już przebrani wokaliści pili swoje drinki. Kolejne, co go irytowało i na co tak naprawdę nie miał wpływu. Co go zastanowiło nigdzie nie widział, Wintringhama pewnie był gdzieś za sceną przyszło mu na myśl. Kobiety były ubrane w krótkie czarne spodniczki z wystrzępionymi końcami jak i kilkoma dziurami ponad to czarne cieniutki niemal, że prześwitujące bluzki również postrzępione i z kilkoma dziurami. Artystyczny styl pomyślał. Wagtail był ubrany w skórzane obcisłe spodnie koszulę niemal, że w całości rozpiętą ukazując lekko owłosioną klatkę.
- Uczniowie już się schodzą, więc będziemy zaczynać. Ustawcie się na scenie a ja was zapowiem. Doradzam abyście zaczęli od jakiegoś mocnego brzmienia, aby rozruszać uczniów.
- Wiemy, co robić nie musisz nas pouczać. - Odparł wyraźnie urażony jego radą Wagtail.
Harry nie zareagował na to tylko się obrócił i wyszedł. Na sali byli już zgromadzeni zapewne wszyscy uczniowie. Co go zaskoczyło to dobór strojów a to jakieś elegancie suknie czy też spodnie na kant i koszule a to nieliczne luźne stroje. Naprawdę ci ludzie nie potrafią słuchać pomyślał kręcąc głową. Ustawił się na środku sceny i poczekał aż zespół się ustawi, gdy ci byli gotowi wyszedł przed kurtynę i wzmocnił magicznie swój głos.
- Widząc, że nie możecie się już doczekać daruje sobie przemowy, które i tak was nie obchodzą. - Powiedział rezygnując z krótkiej przemowy, którą ułożył sobie w głowie. - Oto przed nami Fatalne Jędze!
Machnął różdżka a kurtyna zniknęła ukazując zespól, który od razu zaczął grać. Na Sali odrazy wybuchły brawa i piski zachwyconej młodzieży. Tymczasem Harry korzystając z okazji zszedł ze sceny i podszedł do ściany, wzdłuż której wydostał się z Wielkiej Sali. Od razu spostrzegł głowy domów przy schodach prowadzących na górę. Skinął im głową i podszedł do stołu Ślizgonów wybrał z listy półlitrowy kubek pepsi z lodem ta pojawiła się od razu przed nim. Zabierając napój i sącząc go przez słomkę odszedł w cień naprzeciwko wejścia do Wielkiej Sali i czekał. Doskonale wiedział, że na początku niewiele będzie do roboty poza tym musiał mieć oko na wszystkie stoły, aby wiedzieć, kto i ile pije.
Po około półtorej godziny z sali zaczęli wychodzić pierwsi spragnieni uczniowie wtedy też, Wagtail zaczął śpiewać swoją solówkę. O ile tak to można było nazwać, bo to jawne plagiatorstwo mugolskiego zespołu Fort Minor. No, ale czy ktoś zwróci na to uwagę bez szans. Harry lubił ten kawałek, ale chyba tylko ten tego zespołu, dlatego też wsłuchał się w słowa, które lubił.

Chłopiec o gadzich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz