27

110 11 1
                                    

Vanessa

Po rozmowie z mamą z której nic nie wywnioskowałam mineły dwa miesiące, mój matę wrócił trzy dni po rozmowie z matką. Nie powiedział gdzie był ani po co był. Mam już tego po woli dość bo znika co jakiś czas na kilka dni. Od tygodnia jest w domu co jest dziwne bo przyzwyczaiłam się że znika jak debil.

-Kochanie pójdziemy dziś na spacer? - spytał Ernest leżąc na łóżku.

- Okej

- Bazyla oddamy do Delli. Pobawią się a my spędzimy razem czas. Co ty na to kochanie? -spojrzał na mnie tym swoim zajebiście słodkim wzrokiem.

- Nie wiem czy chce go tam zostawiać. A jak mu coś się stanie? - powiedziałam przerażona tym że może mu coś się stać. W końcu jest moim kochanym synkiem.

- No proszę. Obstawie ochronę do około domku i w środku też dwóch wstawie. I bedą jeszcze jej rodzice. Nic się nie stanie.

- No dobra ale jak się stanie to nie będziesz miał czym zaruchać. - zrobiłam najbardziej poważną minę na świecie.

- Żartujesz?- kocham to przerażenie w jego oczach.

- No coś ty serio mówie. I tak będzie uwierz- po czym zostawiłam go samego i przerażonego i poszłam do pokoju Baziego który bawił się klockami lego.

Zapukałam do otwartych drzwi a chłopiec spojrzał na mnie i zaprosił do pokoju ruchem głowy. Więc weszłam i usiadłam obok niego.

- Czemu bawisz się sam? Mogłeś przecież przyjść do nas na dół.

- Alfa mnie nie lubi- powiedział smutno i się do mnie przytulił. Widać było że zbiera mu się na płacz.

- Jak to cię nie lubi? Skąd to możesz wiedzieć? - zapytałam kołysząc chłopca który zaczął cicho łkać.

Bazyl zamiast mi odpowiedzieć przyłożył mi swoją małą rączke do oczu zasłaniając je.

Stałam właśnie w salonie w naszym domu, obruciłam się w około osi i zobaczyłam siebie która idzie porozmawiać z kobietą która nie wiedziała jak wychowywać dziecko. Kiedy zamkneły się za pierwszą mną drzwi po schodach zbiegł Bazyl. Stanął obok kanapy na której siedział Ernest.

-Tato pobawisz się ze mną? - spytał cichutko na co Ern się na niego spojrzał.

- Nie jesteś moim dzieckiem więc się tak do mnie nie odzywaj i nie będę się bawić z jakimś obcym bachorem. Wynocha do pokoju! - krzyknął Ernest a mały pobiegł na góre.

Na tym wspomnienie się skończyło...

𝔻𝕫𝕚ę𝕜𝕦𝕛𝕖 𝕨𝕒𝕞 𝕫𝕒 𝕥𝕖 𝕡𝕠𝕫𝕪𝕥𝕪𝕨𝕟𝕖 𝕜𝕠𝕞𝕖𝕟𝕥𝕒𝕣𝕫𝕖 𝕔𝕫𝕪𝕥𝕒𝕛ą𝕔 𝕛𝕖 𝕒ż 𝕤𝕚ę 𝕦ś𝕞𝕚𝕖𝕔𝕙𝕟𝕖ł𝕒𝕞 𝕡𝕠𝕡𝕣𝕒𝕨𝕚𝕝𝕚ś𝕔𝕚𝕖 𝕞𝕚 𝕔𝕙𝕦𝕞𝕠𝕣 𝕜𝕠𝕔𝕙𝕒𝕟𝕚❤

𝕂𝕠𝕔𝕙𝕒𝕞 𝕨𝕒𝕤 𝕞𝕪𝕤𝕫𝕜𝕚❤💜🖤🤍

Nie dotykaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz