Vanessa
-Słyszałeś syna Will? - spytałam patrząc na mojego matę. - Zabierz go do pokoju- powiedziałam.
-Już się robi kochanie. Bazyl skarbie idziemy się pobawić co ty na to? - spytał wyciągając do małego ręke którą od razu przyjął i poszli.
-Zdziwiona szmato? On jest mój. A ja jako jego matę jestem Luną. I kto tu ma większą szanse na wygraną? - powiedziałam złośliwie.
-Mam większe szanse to mnie Will kocha a ciebie nie. Stado mnie traktuje jak Lunę nie ciebie- syknęła. No żmija i to dosłownie.
- Przekonajmy się - powiedziałam i podeszłam do jednej z kobiet. -Dzień Dobry proszę mi powiedzieć z której pani odczuwa Lune- kobieta spojrzała się na dziewczynę obok mnie a jak spojrzała na mnie to się ukłoniła.
- Na tobie Luno- powiedziała kłaniając się przede mną.
-Straż! Do lochu z nią! - krzyknęła dziewczyna.
Straż przybiegła od razu. Spojrzała się na wszystkich i zatrzymała.
- Powiedziałam do lochu z tą nędzną omegą! - warknęła dziewczyna jednak straż ani drgnęła.
-Słyszeliście panią? Do lochu z nią- powiedziałam uśmiechając się do nich. Jeden z nich to odwzajemnił i od razu wzięli tą żmije pod pachy i do lochu.
-Dziękuje za udzielenie odpowiedzi- powiedziałam do kobiety i się ukłoniłam. U mnie w stadzie była taka tradycja.
-Przepraszam Luno za zniewagę Alfy obok pani. Proszę o litość w dawaniu kary- powiedziała i się pokłoniła.
- Kochana jaką ty chcesz karę? Dobrze postąpiłaś. U mnie w stadzie jest tradycja. Jeśli Luna powie do członka watachy 'kochana' lub 'kochany' to ta osoba może spojrzeć na Lune. Od dziś masz to pozwolenie. I nie będziesz karana za coś czego nie zrobiłaś- powiedziałam i spojrzałam na nią. Była to starsza pani, nie wiem jak można ją krzywdzić.
Kobieta powoli spojrzała na mnie, więc uśmiechnęłam się do niej promiennie co odwzajemniła.
- Proszę nie myśleć że Alfa jest zły to Klara wszystkim rozkazywała i dawał kary za nic. On nic nie wiedział Luno- powiedziała.
-Dobrze. Czy pani by mi pomogła w odnalezieniu placu zabaw w tym domu? - powiedziałam spoglądając na nią.
- Przepraszam mam dużo obowiązków ale moja wnuczka może Lune zaprowadzić. Julia! - zawołała staruszka. Po chwili przybiegła do nas dziewczynka w wieku 8 lat czyli tyle ile Bazyl (nie pamiętam ile miał Bazyl)- Zaprowadzisz Lune na plac zabaw w domu?
- Tak babciu. Zapraszam za mną- powiedziała i poszła na schody.
- Ile masz lat?
-8 Luno- czyli jednak się nie pomyliłam.
-Jak się nazywasz?
-Julia McCall
- Jesteś siostrą Scota McCalla?
-Tak, zna go Luna?
-Oczywiście. To mój beta co prawda już były ale beta- uśmiechnęłam się na wspomnienie tego uśmiechniętego blondyna z sarkastyczną wampirzycą jego matę.
-Zostawił mnie. Jest moją jedyną rodziną, babcia nie jest moją prawdziwą babcią wszyscy z sierocińca tak na nią mówią. Jego marzenie to było poznanie ciebie i życie w spokoju z swoją matę. Wyjechał bo nie chciał się już ukrywać przed tą wredną Klarą. - zobaczyła łze w jej oku więc wziełam ją za pozwoleniem na ręce i przytuliłam.
CZYTASZ
Nie dotykaj mnie
WerewolfAutorka okładki: @Julex360 Druga część książki 'To on, ten idiota' Dzieci Melissy po wielu latach w nadziei że wróci ich tata postanowili wreszcie o nim zapomnieć i zacząć żyć na całego. Mieli plan wyjechać pod namioty. Razem ze sobą zabrali kuzynos...