24.Amortencja

317 31 31
                                    

20.10.1995r.

Trwało właśnie śniadanie w Wielkiej Sali. Delikatne promienie śłońca przemykały przez szyby okien dając przyjemny nastrój pomieszczeniu. Niemal wszystkie stoły były pełne uczniów. Draco mozolnie jadł naleśniki z syropem klonowym, co średnio minutę zanosząc się ziewnięciem. Nie wiele przespał z tej nocy, podobnie jak Blaise, który był minutę od zaśnięcia z twarzą w talerzu z płatkami. Nagle drzwi od sali otworzyły się, a w nich ukazała się rudowłosa. Wbrew woli na twarz blondyna wkradł się delikatny uśmiech, który starał się ukryć za pomocą swojej ręki. Zaczął udawać, że ponownie ziewa.

Ginny usiadła pomiędzy Deanem i Hermioną. Wszyscy zasypywali ją pytaniami, ale przede wszystkim byli szczęśliwi jak nigdy, kiedy okazało się, że dziewczyna doskonale ich pamięta. Niedługo potem ich rozmowy zmalały na głośności, a Gryfonkę całkiem pochłonęła pogawędka z Deanem, który mówił jej co działo się kiedy była nieprzytomna.

— Tak właściwie, to ona jest z tym Thomasem? — spytał jak w amoku swojego przyjaciela, Blaise'a.

— A co? — uśmiechnął się ciemnooki, jednak Draco spojrzał na niego z pogardą. — Nie są razem, to tylko przyjaciele. Nie musisz się martwić.

— O co miałbym się martwić?! — zapytał odrobinę za głośno. Pansy spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem.

— Noo... — zamyślił się Teodor.

— Lepiej się zamknijcie. Nie potrafię pojąć, dlaczego jeszcze nie zrobiłem wam krzywdy — powiedział zimnym tonem, a Nott i Zabini starali się nie parsknąć śmiechem.

Czas mijał szybko, a lekcja eliksirów zbliżała się i nic nie można było na to poradzić. Raptem większość uczniów znikła, kierując się na lekcje. Jedynie Ginny mogła odpuścić sobie naukę na dzisiejszy dzień. Wziąż doskwierał jej ból głowy, który w niektórych momentach znacznie rósł na sile.

Profesor Slughorn miło uśmiechnął się do swoich uczniów i nakazał im zajęcie miejsc. Draconowi długo zajęło rozeznanie się w sytuacji, nagle Blaise przyniósł do ich stanowiska jakieś składniki.

— Jesteś tu? — spytał ciemnowłosy szturchając go w ramię.

— Tak, tak. Co my właściwie robimy?

— Ważymy Amortencję.

— Daj kociołek — powiedział mimochodem.

— Jest przed tobą — Blaise wybuchł gromkim śmiechem, a profesor obrzucił go spojrzeniem.

Wreszcie wzięli się do pracy, która choć z początku szła im opornie, to z czasem mikstura coraz bardziej zdawała się przypominać tą z podręcznika.

— Szczęściara — szepnął nagle Blaise patrząc przez okno. Ginny właśnie leciała na miotle. Czuła się dobrze, a na miotle jeszcze lepiej.

Czas płynął szybciej niż by tego oczekiwali i zaraz potem Slughorn zaczął po kolei podchodzić do stanowisk uczniów.

— Panie Zabini, może powie nam pan co czuje w Amortencji? — spytał, a Blaise nagle poczuł jak trzęsą mu się ręce.

— Yy, ocz-oczywiście — uśmiechnął się nerwowo. Opary eliksiru dostające się do jego nozdrzy natychmiast sprawiły, że poczuł się niesamowicie błogo. — Czuję kawę, miód — mógłby wymienić jeszcze więcej aromatów Ognistej Whisky, ale jeden zapach wybił się na tyle, że wręcz musiał o nim wspomnieć. — Jeszcze kurczaka — nagle wyrwał się z transu rozumiejąc tok własnej wypowiedzi i natychmiast poczuł ochotę zapadnięcia się pod ziemię. Większość osób zrozumiała, że on poprostu lubi to danie, jednak garstka z nich zrozumiała to nieco inaczej. Między innymi Hermiona, która zaczęła się szeroko uśmiechać. Za to Ron mocno się zarumienił, patrząc ukradkiem na Zabiniego.

Ogień i Lód | Draco x Ginny |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz