7.Prawda Wychodzi Na Jaw

424 36 7
                                    

15.09.1995r.

— Nie chce! — krzyknął młody Malfoy. — Nie mogę tak dłużej!

Jego przyjaciel, Blaise podszedł do jego łóżka. Jeszcze zaspany, bo obudził się dopiero przed sekundą, zaczął starać się obudzić przyjaciela. Nie był do końca pewien co mu się śniło, nie mniej jednak musiało to być coś okropnego.

— Draco! — szturchał go lekko, aż nie otworzył oczu.

Na policzkach blondyna widoczne były łzy, gdy podniósł się do pozycji siedzącej Blaise zamknął go w braterskim uścisku.

— Co ci się śniło? — spytał chłopak.

— Nie chce o tym mówić — westchnął Dracon.

— Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.

Ślizgon przez dłuższą chwilę milczał.

— Więc? — Blaise ponowił próbę dowiedzenia się czegoś.

— J-ja, ja nie chce służyć Voldemortowi. Nie chce być po stronie śmierciożerców. Nie chce zabijać niewinnych i nie chce więcej nie zadawać się z kimś tylko dlatego, że nie jest czystej krwi lub zadaje się ze szlamami czy mugolami. Śniło mi się, że wygarnąłem to ojcu, a on wpadł w kompletny szał. Dostałem Cruciatusem.

Jego przyjaciel zrobił smutną minę. Po usłyszeniu od niego tych słów w końcu i on mógł się do czegoś przyznać.

— Myślisz, że ja chce? Nie wyobrażam sobie być z bandą śmierciożerców w ostatecznej bitwie. Czasem chciałbym być Gryfiakiem. Ich rodziny są po stronie dobra, a my musimy żyć z tym, że prędzej czy później będziemy się kłaniać Voldemortowi.

— Nie wiedziałem, że też tak to odbierasz.

— Uświadomiłem sobie to dopiero gdy Sam-Wiesz-Kto wrócił.

— Ja też — westchnął blondyn. — Myślisz, że ktoś po stronie Zakonu mógłby nam zaufać? — dodał.

— Będzie ciężko, ale pierwszą osobą w kolejce, byłby Dumbledore — stwierdził ciemnowłosy.

— Zapewne tak. Chyba będziemy musieli odbyć z nim rozmowę.

*

Ginny kierowała się na błonia. Ostatnio często tam spędzała czas. Nigdy nie przypuszczałaby, że będzie szła mimowolnie na spotkanie z Blaisem Zabinim. Od momentu, w którym siedziała ze Ślizgonami w drodze do Hogwartu spędzili ze sobą już wiele godzin. Oboje musieli to przyznać — polubili się. Mimo ich krótkiej znajomości, w swoim towarzystwie czuli się jak z osobą, którą dobrze znają od lat. Zdołali już nawet zdobyć swoje zaufanie.

— Hej Gin — przywitał się Blaise.

— Cześć — uśmiechnęła się. — Jak dzień mija?

— Poranek dosyć ciężki, ale chociaż obiad był dobry. Obiad to najlepsze co mi się dzisiaj przydarzyło.

Rudowłosa zaśmiała się krótko, po czym zapytała:

— Co się stało rano?

— Wiesz, jestem w stu procentach świadomy, że nie powinienem ci tego mówić, ale ci powiem. Draco powiedział mi dziś, że on wcale nie chce służyć Voldemortowi, a ja po raz pierwszy też się do tego przyznałem. Smok nadal ma kiepski humor, ciężki sen miał dzisiaj — westchnął.

— Teraz do mnie doszło, że nigdy tak naprawdę nie myślałam o tym, że większość Ślizgonów stanie po stronie Śmierciożerców w ostatecznej bitwie. Cieszę się, że tego nie chcesz.

— Ja i Draco codziennie po kilka razy rozmyślamy o tym, że pewnego dnia będziemy musieli się stawić naszym rodzinom. Boimy się tego, bo nie wiemy jakie będą konsekwencje, wiemy tylko tyle, będą straszne.

— Jeśli tylko będziecie chcieli, mogę wam jakoś pomóc do nas dołączyć. Wiele osób na pewno będzie mieć co do was wątpliwości.

— Mogłabyś to zrobić? Pomóc nawet Malfoy'owi? Widzę, że między wami już lepiej - uśmiechnął się zawadiancko.

— Możnaby tak powiedzieć. Przynajmniej się nie nienawidzimy. Teraz się po prostu nie lubimy — wzruszyła ramionami.

— Oj tam, zaraz będziecie się psiapsiółkować, kto wie, może nawet i więcej? — poruszył znacząco brwiami.

— Mówiłam ci już, że jesteś chory?

— Jakieś sto dziewiętnaście razy. — przerwał. — W tym tygodniu — zaśmiał się.

— Czas abyś wyciągnął wnioski.

Ogień i Lód | Draco x Ginny |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz