10.Koszmarne Zamiary

425 33 26
                                    

— Cholera! Mike tu idzie! — sapnęła Ginny, nadal nie miała najmniejszej ochoty na jego towarzystwo.

Wtedy Blaise pojawił się obok nich i zauważywszy zaistniałą sytuację, zaczął działać. Dłonie Dracona przeniósł na talię dziewczyny, a jej ręce zaplótł wokół jego szyi.

— Kiedyś mi podziękujecie — szepnął brunet i sam wrócił do tańca z Milicentą.

Na twarz Ginny wkradł się uśmiech, jednak szybko znikł w chwili, gdy usłyszała głos chłopaka, który był jeszcze bardziej pijany niż piętnaście minut temu.

— To co, skusisz się na wolniaka z takim przystojniakiem jak ja? — czknął i uśmiechnął się przymrużając oczy.

— Nie widzisz, że już ma partnera? Zjeżdżaj stąd albo połamię ci kości — rzekł Draco z grobową miną.

Mike nie zdążył odpowiedzieć. Ktoś w tej chwili porwał go do tłumu. Oboje nie wiedzieli kto, jednak byli tej osobie niezwykle wdzięczni.

Choć rozum podpowiadał im, że przecież się nienawidzą, że Mike'a nie ma już obok nich i mogą się rozdzielić, nie zrobili tego. Nie wiedzieli dlaczego. Coś w ich umysłach chciało, aby trwali w tej chwili. Bliżej niż kiedykolwiek, kołysząc się do wolnej piosenki. Draco uśmiechnął się na myśl o tym, jak wyglądałaby mina Pansy, gdyby zobaczyła ich w tym momencie. Ginny patrzyła mu w oczy, podobał jej się ten widok. W stalowych tęczówkach po raz pierwszy zobaczyła coś innego, prócz obojętności lub czystej pogardy. Był dla niej zagadką. Raz, satysfakcję sprawiało mu ranienie kogoś słowami, w niektórych przypadkach też czynami, a największą zbrodnią było pokazywanie jakichkolwiek uczuć.  Niekiedy też był chłopakiem, lubiącym odejść od codziennych standardów i potrafił być po prostu ludzki. Dziewczyna nawet nie zdała sobie sprawy, że pragnęła z całych sił odkryć tą zagadkę.

Po zakończonym tańcu razem z Teodorem, Blaisem i ich partnerkami wrócili do stolika.

— Bardzo ładnie razem wyglądacie — rzekł Zabini z uśmiechem patrząc na Ginny i Dracona.

— Zamknij się, Blaise — powiedzieli w tym samym momencie.

— No, a jacy zgodni — zaśmiał się Teodor. — Idę po coś do picia, jakieś życzenia?

— Dla mnie i Dracona po ognistej — powiedział brunet i mrugnął jednym okiem do swojego przyjaciela.

— A dla naszych pięknych pań?

— Da się załatwić piwo kremowe? — spytała Ginny.

— No jasne. Ast, Mili, co dla was?

— Dla nas też po piwie — rzekła Milicenta.

Teodor jak zniknął, tak się pojawił niosąc napoje. Rudowłosa wzięła duży łyk piwa, praktycznie od razu czując jak poprawia jej się nastrój. Nie myślała już o czającym się na nią Mike'u, który w najbliższej okazji ponownie będzie chciał zamienić z nią chociaż słowo. Po prostu cieszyła się tą chwilą wsłuchując się w tekst piosenki rozbrzmiewającej w pomieszczeniu, co jakiś czas sięgając po kolejny łyk piwa.

— Idę do toalety — powiedziała i odeszła od stolika.

Przechodząc obok baru słyszała swoje nazwisko na językach Ślizgonów. Nic dziwnego, nie często spotyka się Gryfona na imprezach uczniów z domu węża.

— Weasley, nieźle wyglądasz — powiedział jakiś szatyn, którego Ginny nie znała z imienia. Zignorowała jego zaczepkę.

Po wejściu do niewielkiej łazienki jej oczom ukazały się czerwone ściany, czarne meble, na których były świeczki o, według niej, zbyt intensywnym i mdłym zapachu. Gdy miała już wchodzić do kabiny ktoś wszedł do łazienki. Odwróciła wzrok w tamtą stronę i ujrzała Mike'a.

Ogień i Lód | Draco x Ginny |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz