Sponsorem dzisiejszego odcinka jest nieoceniony Måns Zelmerlöw:
Dzieciak bywał nieznośny. Wiedziała, że potomek tych dwojga popieprzeńców raczej z definicji był problematyczny, ale Urahara-Kuchiki Hyouka przerósł wszelkie oczekiwania duszy zamieszkującej Zanpakutou. Głównie te pozytywne, bo nie spodziewała się, że krew z krwi niekoniecznie stabilnej księżniczki mogła tak szybko urosnąć w siłę; że cudem odziedziczył najlepsze cechy, jeżeli chodziło o moce boga śmierci. Kapryśna Suikyou no Hyouka w połączeniu z poziomem i stabilnością reiatsu dawnego kapitan 12. oddziału brzmiało jak niemożliwa do ziszczenia bajka, pobożne życzenie szaleńca.
A jednak.
Przynajmniej raz coś zrobiliście dobrze, podsumowało trafnie w myślach Zanpakutou, gdy obserwowała ścieżkę rozwoju partnera. Dziedzic rodziny Kuchiki okazał się nie tylko odpowiednim właścicielem, rozwijającym się w zatrważającym tempie, ale również odpowiednim kandydatem do okiełznania mocy zamkniętej w niepozornym wakizashi. Dusza zdawała sobie sprawę, że pozwolenie zepsutej Yuudai na osiągnięcie pełnej formy shikai wiązało się z niebezpieczeństwem, balansowało na cienkiej granicy między życiem a śmiercią. A bankai Suikyou no Hyouka zapomniała, kiedy wewnętrzny świat kobiety runął w gruzach, kiedy została skazana na samotną tułaczkę, pozbawiona nadziei na wykorzystanie pełnego potencjału. A później, gdy Kuchiki wydała ostatnie tchnienie, a Zanpakutou rozpadło się w proch, trącając ostatecznie nadzieję na cud, okazało się, los dał jej szansę na ponowne odrodzenie.
Los postanowił zakpić sobie z Kuchiki Yuudai, ale nie Suikyou no Hyouki. Może i dusza była lustrzanym odbiciem arystokratki, ale nie współdzieliła przeznaczenia.
Z drugiej strony, chłopak okazał się wyjątkowo kłopotliwy, kiedy dopadały go wyrzuty sumienia, kiedy popadał w charakterystyczną melancholię. Księżniczka rodu szlacheckiego mogła nie przekazywać dzieciakowi cechy, która wcześniej działała na duszę zamieszkującą broń gorzej niż płachta na byka. Oficer miał, niestety, w zwyczaju popadać w nią irytująco często, co skutkowało poszerzeniem się zasobu przekleństw Suikyou no Hyouki. Krążyła po lodowej posiadłości, rzucając wyzwiskami adresowanymi zarówno w kierunku obecnego właściciela, jak i byłej posiadaczki oraz jej niepokornego kochanka. Że też, cholera, nie wiedział, do czego służyła antykoncepcja! Że nie potrafił nie spuścić się w środku! Gniew przychodził jednak tak szybko, jak dziewczynka przypomniała sobie, że dzięki temu jej aspiracje i ambicje nie zostały pogrzebane wraz z truchłem poprzedniej użytkowniczki.
Mógłby tak bardzo ich nie kochać. Im wszystkim, żyjącym, byłoby, kurwa, łatwiej.
Przynajmniej dzieciak nie kłócił się z własnymi uczuciami. Yuudai długo dochodziła do tego, jaki stosunek miała do swojego upierdliwego faceta. Suikyou no Hyouka nie znosiła tego kapelusznika z głupkowatym uśmiechem i przeszywającym na wskroś, obnażającym duszę spojrzeniem szarych oczu. Nie potrafiła jednak jednoznacznie go nienawidzić; stosunek do mężczyzny śmiało określiłaby jako ambiwalentny. Był wrzodem na dupie, fakt. Wyrządził Suikyou no Hyouce krzywdę, powołując się na jakąś chorą potrzebę zdyscyplinowania niepokornej broni. Ale też kochał Yuudai i zrobił wszystko, by przedłużyć jej istnienie we wszystkich możliwym wymiarach. W przeciwieństwie do tego aroganckiego gówniarza Byakuyi czy bogów śmierci, którzy odwrócili się do niej plecami, pozostał przy kochance do tragicznego końca.
Upadek był jej pisany. Śmierć była jej pisana, to Suikyou no Hyouka zrozumiała dopiero po tym, jak los dał dziewczynce kolejną szansę. Jedni musieli się poświęcić dla dobra ich następców — łańcuch pokarmowy, ponad którym rzekomo stali mieszkańcy duchowego wymiaru, dotyczył ich w równym stopniu co śmiertelników. Nie rodzili się równi i w gwiazdach, w których oboje wygnańców paradoksalnie poszukiwało ukojenia, akurat arystokratce i jej kochankowi nie zapisano szczęśliwego końca. Początkowo nie rozumiała, buntowała się przeciwko takiemu scenariuszowi, ale ostatecznie zrozumiała, że to niezależne od niej, od Yuudai, od Kisuke, wreszcie od Hyouki. Ten ostatni jako jedyny nie zdążył się z tym pogodzić.
CZYTASZ
Ambiwalencja dusz: Bez żalu [Bleach]
Fanfiction"Syn wygnańców". "Geniusz nowego pokolenia". Jak jego ojciec. "Osierocony dziedzic najważniejszego rodu szlacheckiego w Społeczności Dusz". Jak jego matka. Od dzieciństwa prześladowały go w koszmary, w których rozpaczliwie próbował dogonić nieuchro...