Seireitei „po drugiej stronie lustra"
— Czuję, że zbliża się koniec.
Cykanie świerszczy w ogrodzie relaksowało przemęczone zmysły. Filiżanka herbaty zdążyła ostygnąć, ale gruby koc na plecach skutecznie chronił wychudzoną sylwetkę przed zimnem. Kobieta zdawała sobie sprawę, że dla przechodnia musiała wyglądać jak wariatka rozmawiająca sama ze sobą, ale w rodzinnej rezydencji nie przejmowała się tym faktem. Przynajmniej była bezpieczna, nie musiała nosić maski dumnej wyniosłej księżniczki. Służba zdecydowanie jej unikała, przybrana siostra do późna przesiadywała w kwaterach 13. oddziału, a brat przyzwyczaił się do jej dziwactw, nawet jeżeli postanowiłby sprawdzić, czy niczego nie potrzebowała. Przewrażliwienie Byakuyi na punkcie Yuudai ostatnimi czasy było coraz bardziej widoczne, ale nie mogła go winić.
Wyglądała jak chodząca śmierć.
— Twój, Yuudai? Czy masz na myśli coś innego?
Nieważne, ile razy konfrontowała się z wcieleniem bankai, głos Urahary Kisuke wywoływał w niej dreszcze i ogólne zniesmaczenie. Nie dlatego że zdradliwa moc podsuwała jej obrazy zmarłego przyjaciela. Doskonale wiedziała, co to oznaczało. Tęskniła. Nie potrafiła sobie wybaczyć jego utraty. Wciąż przed oczami miała jego błagający wzrok, kiedy pochylał się nad dogorywającym ciałem Yoruichi. Nie prosił jednak, by go oszczędzić, gdy śmiercionośne płatki śniegu wirowały w powietrzu, ale o to, by dała im drugą szansę. Nadeszła chwila zwątpienia, nim wypowiedziała inkantację decydującą o jego losie. Przyjął śmierć z otwartymi ramionami, a księżniczka... wciąż zastawiała się, co by było, gdyby zdecydowała się usiąść z nim przy jednym stole i wyspowiadać z krzywd, których doświadczyła. Gdyby potraktowała go jak dobrego przyjaciela, za którego niewątpliwie go uważała, nim bez słowa zniknął ze Społeczności Dusz, zostawiając ją na pastwę męża-sadysty. Przecież mógł ją wtedy ze sobą zabrać i uniknęłaby...
Stop. Odwiedzała inne wymiary, uważnie oglądała wspomnienia poprzednich wcieleń i wiedziała, że na końcu drogi zawsze czekał ją ten sam brutalny koniec.
Mocniej zacisnęła dłonie na krańcach pledu, by nieco się rozgrzać.
— Wiem, co mnie czeka — przypomniała duszy Zanpakutou. — Wolałabym jednak, by dziedzic wykonał ruch przed tym, co nieuchronnie nadejdzie. — Uśmiechnęła się półgębkiem. — To szansa jedna na milion. Przynajmniej dokonałabym czegoś znaczącego — zauważyła z rozżaleniem.
Słońce zanikało za ostatnimi potężnymi budynkami malującymi się na horyzoncie. Czerwień, pomarańcz i żółć miały niebawem ustąpić bezkresnemu granatowi, na którym... gwiazdy. Wzdrygnęła się na tę myśl. Mimo wieków, nie przemogła się, by kiedykolwiek w samotności oglądać roziskrzone nocne niebo. Wystarczało, że Zanpakutou przypominało jej o Uraharze Kisuke, a w koszmarach ponownie przeżywała scenę jego morderstwa z zimną krwią. Nie potrzebowała katować się widokiem przywołującym nieprzyjemne wspomnienia.
— Jak rokuje? — Nie-Kisuke przysiadł na tarasie obok zakutanej kapitan. O ile byłoby prościej rozmawiać z buńczuczną niegdyś Suikyou no Hyouką, która z czasem nabrała ogłady, a i ją dopadła melancholia związana z niekończącymi się wędrówkami pomiędzy światami. Problem polegał jednak na tym, że stanowiła odrębny byt posiadający własne zdanie, a kwintesencja wcielenia bankai wywodziła się wyłącznie z jej wspomnień, dokładniej stanowiła ich lustrzane odbicie.
Szczególnie gdy bardzo, bardzo, ale to bardzo zależało jej na tym, by zapomnieć.
— To młody, ciągle wahający się szkrab. Ciągnie go do przeszłości, do rodziców, ale ma też ustabilizowaną teraźniejszość i obiecującą przyszłość. Niby mówią, że jako bogowie śmierci nie powinniśmy wykazywać nadmiernego przywiązania, ale spójrz tylko na ciebie — prychnęła, rozczarowana samą sobą. — Pomyśleć, że przybierasz twarz jego ojca, a ja jestem sobowtórem jego matki. — Nagle herbata przestała wystarczać i gdyby tylko znalazła pod ręką butelkę alkoholu, chętnie by po nią sięgnęła. Wysiłek związany z dźwignięciem obolałego ciała i poszukiwaniami jednak szybko ją przerósł. — Jak ta kobieta mogła próbować w tak pogmatwany sposób układać sobie życie? Księżniczka najważniejszego szlacheckiego rodu w Seireitei, dziewczyna obiecana Shihouinom... z odpowiednią determinacją mogłaby zemścić się jak popadnie na wszystkich, którzy ją zdradzili, a wybrała niebezpieczny romans z Uraharą Kisuke.
CZYTASZ
Ambiwalencja dusz: Bez żalu [Bleach]
Fanfiction"Syn wygnańców". "Geniusz nowego pokolenia". Jak jego ojciec. "Osierocony dziedzic najważniejszego rodu szlacheckiego w Społeczności Dusz". Jak jego matka. Od dzieciństwa prześladowały go w koszmary, w których rozpaczliwie próbował dogonić nieuchro...