Ledwo zauważył pojawienie się Matsumoto w gabinecie w kwaterach 3. oddziału.
Zwyczajowo przysiadła na brzegu parapetu, ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i zmartwionym spojrzeniem granatowych oczu uważnie obserwując jego plecy. Był nieobecny. Myślami wciąż błądził wokół treningu z młodym Uraharą-Kuchikim. Nie dowierzał, że dał się bachorowi podejść w tak dziecinny sposób, że poznał jego najpilniej strzeżoną tajemnicę, którą nie podzielił się nawet z porucznik 10. dywizji.
Rangiku nie miała pojęcia, dlaczego czasem spędzał bezsenne noce, włócząc się po Seireitei, dlaczego naprawdę zależało mu na śledzeniu postępów Hyouki. Do diaska, posunął się do zaproponowania świeżo upieczonemu absolwentowi akademii miejsce wśród jego ludzi, ale odmówił, twierdząc, że przeznaczenie zaplanowało mu realizować się gdzie indziej. Podobnie jak pozostali kapitanowie, zawiedzeni odrzuceniem propozycji podobnie jak on, przypuszczał, że zamierzał rozwijać się pod okiem głowy rodziny, a w przeszłości w całości przejąć schedę. Wprawdzie dzieciak kontynuował tradycje, ale nie w sposób, jaki sobie wyobrażał.
2. oddział. Siły specjalne. Miejsce, z którego wywodziły się dusze, dzięki którym pojawił się na świecie. Ichimaru Gin nie potrzebował więcej wskazówek, by poznać odpowiedź na pytanie, na czym skrycie zależało Uraharze-Kuchikiemu Hyouce. Nadziei nabrał dopiero w momencie, kiedy wraz z tym nieokiełznanym porucznikiem poprosili go o nadzorowanie treningu. Paradoksalnie nie posądzał go o ukryte motywy — kto uwierzyłby, że tak grzeczny, ułożony, dobrze wychowany chłopiec byłby zdolny posunąć się do snucia intryg. Na krótką chwilę zapomniał o tym, że w istocie miał do czynienia z krwią z krwi Kuchiki Yuudai.
— Gin? — Matsumoto przerwała jego rozmyślania. — Co się stało?
Odchylił się na krześle przy solidnym biurku i spod półprzymkniętych powiek spojrzał na rudaskę. Ścięte przy podbródku włosy lekko kręciły się, delikatnie okalając zatroskaną twarz kobiety. Westchnął ciężko. Nie musiał przywoływać firmowego uśmiechu, nie kiedy znajdował się sam na sam z życiową partnerką, na którą zasłużył po wyjściu cało z wojny przeciwko Aizenowi i solidnym wytłumaczeniu pozornej, ale przekonywającej zdrady.
— Jestem zmęczony, Rangiku — przyznał szczerze.
Dręczącym poczuciem winy, widokiem półprzezroczystej sylwetki Kuchiki Yuudai, prześladującej go za każdym razem, gdy pozwolił sobie na chwilę odpoczynku, dzieciakiem, który okazał się równie wprawny w dworskich gierkach co matka, mimo że mógł nie do końca zdawać sobie z tego sprawę. Tym, że nie mógł w pełni cieszyć się panującym w Społeczności Dusz pokojem.
— Mały Hyouka tak cię wykończył? — zapytała, najwyraźniej przypomniawszy sobie o zaplanowanym treningu z dziedzicem najważniejszego rodu szlacheckiego w Seireitei. Błysk rozbawienia rozświetlił jej oczy. Lepiej, by uwierzyła w tę bajeczkę niż dociekała prawdy. Wystarczało, że jedna dusza we wszechświecie wiedziała. — Ech, Gin. Może jakbyś rzeczywiście coś robił, zamiast zwalać wszystko na biednego Kirę, nie zmęczyłbyś się jednym treningiem z oficerem.
— Może faktycznie wyszedłem z wprawy. Niewiele się ostatnio dzieje — przyznał uczciwie.
Zeskoczyła z parapetu i stanęła za krzesłem, by objąć jego ramiona własnymi. Obrócił głowę tak, by wtulić policzek w jej klatkę piersiową. Bliskość przyniosła chwilowe ukojenie i odpędziła koszmary. Rudawe kosmyki połaskotały go w czoło, gdy kobieta nachyliła się nad nim, by szepnąć mu do ucha:
— Porwać cię na obiad? — zasugerowała. — Jest taka świetna knajpa w Rukongai, w której jeszcze nie byliśmy.
— To całkiem dobry plan, póki nie ma Izuru — zaaprobował. Sięgnął dłonią do twarzy porucznik, by odsunąć zabłąkany kosmyk jej krótkich włosów za ucho. Zdążył przyzwyczaić się do niecodziennej długości, chociaż w głębi ducha uważał, że najpiękniej wyglądała w długich kosmykach, skręcających się w nieregularne fale. Nie śmiał jednak namawiać kobiety do powrotu do starej fryzury. — Pewnie też czmychnęłaś Hitsugayi.
CZYTASZ
Ambiwalencja dusz: Bez żalu [Bleach]
Fanfiction"Syn wygnańców". "Geniusz nowego pokolenia". Jak jego ojciec. "Osierocony dziedzic najważniejszego rodu szlacheckiego w Społeczności Dusz". Jak jego matka. Od dzieciństwa prześladowały go w koszmary, w których rozpaczliwie próbował dogonić nieuchro...