4. "Witaj w realnym świecie, skarbie" 2/2

34 9 0
                                    


Z pomieszczenia wyszedłem krótko po Alex, bo akcja charytatywna Bytona dobiegła końca i dzieciaki wróciły do źródeł alkoholu. Johnson gdzieś zniknęła, prawdopodobnie żeby naćpać się własnymi zasobami, a ja znalazłem czysty kubek i zrobiłem sobie drinka.

Salon na czas imprezy zamieniał się w biedną wersję parkietu. Okropne udźwiękowienie pokoju i ściśnięci, spoceni nastolatkowie marnie imitujący taniec, tani alkohol w plastikowych kubkach – było tam dosłownie wszystko, co charakteryzowało tanią domówkę.

Kontrastem dla niej byli Pat i Byton, spędzający tutaj większość czasu. Jak typowi bogacze, nie mieszali się z resztą, stojąc przy barku z alkoholem, naśmiewając się z tańczących uczniów Richmont i uważnie wszystko obserwując. Wiedziałem, że kiedy działo się coś ciekawego, od razu lecieli po szwendającą się gdzie popadnie Alex.

Już chciałem bezpiecznie ewakuować się w któryś z bocznych pokoi w poszukiwaniu Iana, kiedy z tłumu wyskoczyła podekscytowana blondynka, rozwierając szeroko ramiona na powitanie.

– Xavier! – krzyknęła radośnie i podbiegła, żeby rzucić się na moją szyję. Przynajmniej jedna osoba cieszyła się na mój widok. – Przyszedłeś!

– Cześć, piękna – zaśmiałem się, przez co na policzkach Jess zakwitł rumieniec. – Jak się bawisz?

– Dobrze, a teraz jeszcze lepiej, skoro tu jesteś!

Za jej plecami Jefferson uniósł brwi i z radosnym niedowierzaniem popatrzył na Bytona, po czym oboje wybuchnęli pogardliwym rechotem. Posłałem im szybkie, nienawistne spojrzenie, którego raczej nie zauważyli, błyskawicznie znikając w tłumie, zapewne w poszukiwaniu Johnson, żeby jej o tym donieść.

– Upiłaś się – bardziej stwierdziłem, niż zapytałem, jednak Jess szybko odpowiedziała:

– Tylko troszeczkę. Ale, dla jasności, nie z mojej winy, nie wiedziałam, że tutaj przychodzą sami alkoholicy – wyjaśniła, szczerząc do mnie zęby.

– Gdzie zgubiłaś swoich znajomych? – zapytałem, zmieniając temat.

– Są gdzieś tam – machnęła olewczo ręką, wskazując mi kierunek. Nie miałem jednak problemu ze zlokalizowaniem ich – była to ta grupa, która najbardziej wyglądała, jakby trafiła tu przypadkiem. – Nudziarze, nie lubią tańczyć.

Wnioskując po stanie, w jakim była, nie dziwiłem się, że nikt nie chciał do niej dołączyć.

– Sądziłam, że chociaż będę mogła złapać się z Alex, ale unika mnie od początku imprezy – kontynuowała z zapałem, piszcząc jak podekscytowany szczeniaczek. – Ale na szczęście w końcu pojawiłeś się ty! Zatańczysz ze mną?

– Wierz mi, nie chcesz tego – zaśmiałem się, puszczając jej oczko. – Ale zamiast tego mogę z tobą porozmawiać.

– Boże, ty też jesteś nudny – wymamrotała z rozczarowaniem. – Pokładałam w tobie większe nadzieje...

– Przykro mi, że nie byłem w stanie sprostać twoim oczekiwaniom – odpowiedziałem z teatralnym smutkiem, łapiąc się za serce. – Daj mi choć jeszcze jedną szansę.

– No nie wiem... – zamyśliła się przez chwilę.

– Hej, szukałem cię – Olly wyrósł jak spod ziemi, zaskakując nas oboje. – Gdzie ty uciekłeś?

– Tutaj – bezczelnie wyszczerzyłem do niego zęby. – Jess jest lepszym towarzystwem niż całe wasze żałosne zbiorowisko.

Chłopak teatralnie przewrócił oczami.

The Falling CrownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz