13. "Jestem tylko żałosnym sportowcem, pamiętasz?" 2/3

15 6 0
                                    

W piątek po lekcjach razem z Ianem i Garrym szliśmy powoli na parking. Popołudnie było słoneczne i niezmiernie ciepłe, na tyle, że rozważałem, czy nie przejść się szybko do swojego pokoju i przebrać ten cholerny mundurek, ale Warrington stwierdził, że nie mamy na to czasu, a mi nie chciało się o to kłócić. Przerzuciłem tylko marynarkę przez ramię i podwinąłem byle jak rękawy koszuli, rozpinając też jej dwa górne guziki. Krawat ściągnąłem jeszcze w szkole.

Początek weekendu jak na razie zapowiadał się całkiem pozytywnie. Problemy w związku Juareza dalej miały się dobrze, przez co jego dziewczyna odmówiła wyjazdu. Wykręciła się projektem na biologię, ale każdy zdawał sobie sprawę z tego, jaka jest prawda. Wiedziałem, że cieszenie się z tego jest złe, ale zarazem nie potrafiłem udawać, że lubię Clary, szczególnie że czepiała się mnie i Iana na każdym kroku.

El napisała mi dzień wcześniej, żebyśmy przed wyjazdem spotkali się wszyscy przy Mercedesie Alex, ale jak na razie czekali tam tylko Byton z Jeffersonem. Pat stał oparty o maskę samochodu, z kwaśną miną podrygując nogą, a James zalewał go potokiem słów, machając przy tym ekspresywnie rękami i popalając papierosa.

– Co tam? – powiedziałem na powitanie, szczerząc do nich zęby. Byton przydeptał niedopałek i odpowiedział mi tym samym, a oczy błysnęły mu wrednie.

Przynajmniej ktoś poza El cieszył się na moją obecność, ale nie byłem do końca przekonany, że w tym przypadku jest to coś pozytywnego.

– Co on tu robi? – Pat wskazał na mnie głową, zwracając się do Jamesa.

– Lloyd go zaprosiła – wytłumaczył mu, ewidentnie rozbawiony.

– Jestem drugim kierowcą – dodałem z kpiącym uśmiechem. Jefferson wykrzywił się wściekle, ale nie skomentował.

– Ta, moim autem – mruknął Ian, na co Byton zaczął się śmiać.

– Zgodziłeś się na taki układ? – parsknął, na co Warrington wzruszył ramionami.

Prawda była taka, że nie mieliśmy innego wyboru. Mnie dalej nie było stać na benzynę, Ian chciał pić, a Garry nie miał prawka. Największym minusem był sam samochód, bo Warrington za nic nie potrafił utrzymać swojego Jeepa w dobrym stanie. Za każdym razem, jak wsiadałem do środka, miałem wrażenie, że może być to moja ostatnia podróż.

Johnson i El pojawiły się chwilę po nas. Ta druga uśmiechnęła się szeroko na mój widok i przytuliła mnie na przywitanie, co przyjąłem z miłym zaskoczeniem. Alex natomiast stanęła obok mnie, zachowując pokerową twarz. Odstający na jej łokciu materiał koszuli musnął mnie w dłoń i mimowolnie cofnąłem rękę, przez co spojrzała na mnie zaskoczona, ale po chwili jej usta wykrzywiły się z drwiną.

– Wszyscy są? – zapytał Byton, otwierając już drzwi Mercedesa.

Johnson spojrzała sugestywnie na Garry'ego, który niezręcznie poprawił na ramieniu rączko futerału gitary.

– Clary musi się uczyć – wymamrotał cicho i przygryzł wargę.

– Bardzo to smutne – stwierdził Byton tonem, któremu raczej było do tego daleko. Jedną nogę miał już w samochodzie. – Jedziecie czy nie?

– Gdzie ci się tak spieszy? – burknął Pat pod nosem, na co James posłał mu buziaka i szybko schował się w aucie.

– Daj mi adres – zwróciłem się do Alex, patrząc się na nią z góry na tyle, na ile pozwalał mi mój wzrost.

Johnson spojrzała na mnie z lekkim pobłażaniem.

– Po prostu jedź za mną – wzruszyła ramionami, a kąciki jej ust drgnęły lekko. – I postaraj się nadążyć.

The Falling CrownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz